Sąd wydał wyrok. Zawinił strażak i strażak został ukarany. Nocna eskapada wozem strażackim na dyskotekę do Janowa sporo go będzie kosztować.
Porzucony, rozbity wóz strażacki na ulicy Mińska wzbudził sensację. Z donosów i plotek było tylko wiadomo, że w sierpniową sobotę ubiegłego roku z garażu OSP Dębe Wielkie został wyprowadzony nowo nabyty przez gminę wóz bojowy. Miał posłużyć do przewiezienia gości weselnych na dyskotekę do Janowa. Po drodze zdarzyła się kolizja, więc został porzucony. Kiedy tylko odkryto ten fakt, odtransportowano wóz do garażu OSP w Dębem Wielkim.
Wydawało się, że są kłopoty ze wskazaniem winnego. Było to dziwne, bo w gminie nikt nie miał wątpliwości, kto miał kluczyki do samochodu, uprawnienia do kierowania samochodem strażackim, kto pojazd wziął i go rozbił. Strażaków-ochotników z Dębego podejrzewano o to, że kryją kolegów. Policja w Mińsku prowadziła postępowanie wyjaśniające, a temat rozbitego wozu stał się tajemnicą służbową. Atmosfera podejrzeń denerwowała strażaków-ochotników z OSP Dębe, bo, jak mówili, nie mają sobie nic do zarzucenia. Uczciwie pracują na swoją dobrą opinię, a skandal i rozbity samochód, na wyposażenie którego starali się pozyskać dotację w kwocie 50 tys. zł, w niczym im nie pomaga. Od samego początku podejrzenie o wzięcie samochodu strażackiego z garażu i wyjazd nim w nocy na dyskotekę do klubu „Reaktor” w Janowie padło na strażaka Andrzeja Gańkę, wiceprezesa i naczelnika OSP w Dębem oraz Komendanta Gminnego OSP, a także pracownika Urzędu Gminy odpowiedzialnego za sprawy p.poż. i za konserwację sprzętu. W jego dyspozycji były kluczyki do samochodu, on miał uprawnienia do kierowania samochodem bojowym (a takie uprawnienia nie każdy strażak posiada). Być może fakt, iż nie był to szeregowy strażak, zdecydował, że lokalne środowisko odnosiło wrażenie, iż sprawę ktoś stara się zatuszować.
Strażacy z OSP w Dębem Wielkie od razu po zdarzeniu, jeszcze w trakcie prowadzenia postępowania wyjaśniającego przez policję, podjęli decyzję o zawieszeniu kolegi – naczelnika OSP w pełnieniu funkcji. Andrzej Gańko, jako pracownik Urzędu Gminy odpowiedzialny za sprzęt zgromadzony w garażu OSP, złożył oświadczenie, że pokryje koszty naprawy rozbitego samochodu. Ale kwestię: winny czy niewinny miał rozstrzygnąć sąd. I tak się stało. Sąd uznał winę Andrzeja Gańko i na dwa lata zakazał mu prowadzenia pojazdów. Nałożył także na niego karę grzywny w wysokości 100 stawek dziennych, po 20 zł każda, czyli łącznie 2 tys. zł. Dodatkowo Gańko ma zapłacić 500 zł kosztów sądowych. Wyrok ma być podany do publicznej wiadomości i mieszkańcy gminy Dębe Wielkie mogą go przez tydzień przeczytać na tablicy ogłoszeń przed Urzędem Gminy. Kwestia rozliczeń pomiędzy Urzędem Gminy, jako właścicielem rozbitego samochodu, a byłym naczelnikiem OSP, który zobowiązał się za szkody zapłacić, nie była przez sąd rozpatrywana.
– Odczuwamy satysfakcję – skomentował Grzegorz Ostrowski, sekretarz OSP Dębe Wielkie. Sprawa jest już wyjaśniona i nikt nam nie zarzuci, że ktoś próbował cokolwiek tuszować. Wiem, że kolega może mieć do nas żal i pretensje, że się od niego odwróciliśmy, że mu nie pomagamy. Ale popsuł nam opinię. Staraliśmy się o dotację w kwocie 50 tys. zł na doposażenie samochodu, który on rozbił. Na najbliższym walnym zgromadzeniu strażacy mają wystąpić z wnioskiem, by Andrzeja Gańkę druha z wieloletnim stażem usunąć z szeregów. Chcą także rozwiązać dotychczasowy Zarząd Oddziału Gminnego OSP, którego prezesem wciąż pozostaje były wójt gminy Dębe, Dariusz Krzewski. Wszystko wskazuje, że sąd wydając wyrok w sprawie rozbicia i porzucenia na ulicy w Mińsku samochodu strażackiego pośrednio zainicjował również zmiany personalne wśród władz OSP w Dębem Wielkim. (BoNo)
A kogo to interesuje !!!
Ale sensacje – Kto rozbił samochód, Idzie grypa – jak co roku, kto ostanio jadł kaszankę. Same pierdoły. Nic ciekawszego się nie wydarzyło?
skazany strażak
tak się działo i będzie się dziac. Mają ludzie wpływy i układy, wydaje się im, że są bezkarni.