Kilkanaście miesięcy temu powiat węgrowski pozbył się jednej biedy. Pękający zabytkowy dworek w Liwie, siedziba muzeum, dzięki wzmocnieniu fundamentów palami, przestał się rozpadać. Uratowało go kilkaset tysięcy złotych z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Teraz sypie się następna powiatowa perełka.
Może nie tak stara, jak liwski zamek czy dwór, ale również zasłużona. Dom Dziecka Julin w Kaliskach mieści się w zabytkowym pałacyku z 1904 r. (data widnieje na szczycie wieży). Przed wojną Helena Paderewska, żona wirtuoza i premiera Ignacego Jana Paderewskiego, w majątku Julin prowadziła szkołę hodowli drobiu i gospodarstwa domowego. W budynku był internat dla dziewcząt. Po wojnie urządzono tam dom dziecka.
– Dom Dziecka powstał w 1948 r. W pierwszym okresie działalności jego podopiecznymi były przede wszystkim sieroty wojenne. Ostatni większy remont był chyba prowadzony w latach 70. i 80. Potem właściwie nic większego się nie działo – wspomina dyrektor Domu Dziecka Julin, Agata Kuczyńska.
W środku – prawie OK Z zewnątrz można tego nie zauważyć, za to w środku – nie ma porównania. W 2000 r. przerobiono kotłownię na olejową. W 2004 r. wymieniono instalację centralnego ogrzewania i położono nowy dach, wstawiono nowe okna i drzwi. W 2007 r. dzięki pieniądzom powiatu wyremontowano część piwnic. Zakończeniem modernizacji tej części budynku była przeprowadzona w ubiegłym roku modernizacja kuchni. Kuchnia nie tylko spełnia standardy, także wygląda. I to jak! Nowocześnie i z błyskiem. Jak w kilkugwiazdkowym hotelu. Kosztowało to niemało – 340 tys. zł.
– Dzięki sponsorom udało się nam wyremontować i wyposażyć pięć pokoi dla wychowanków – opowiada Agata Kuczyńska. Urządzono także pokój gościnny oraz pokój terapeutyczny. – Na ich utworzenie składaliśmy wniosek do Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Dostaliśmy 19 tys. zł – dodaje dyrektor.
W pokoju terapeutycznym z wychowankami spotykają się psycholog i pedagog. Pokój gościnny to miejsce spotkań wychowanków z rodzicami. Program „Wracamy” pomaga wychowankom w powrocie do domu rodzinnego. Przyniósł efekty. Dzięki pracy z rodzicami, dwoje dzieci już wróciły do swoich domów. – To może nie jest dużo, ale trzeba cieszyć się z powrotu każdego dziecka – mówi Agata Kuczyńska.
Standardy do 2010 Aby w pełni zrealizować program naprawczy Domu Dziecka, siedziba musi mieć też nową elewację. – Trudno powiedzieć, by obecna elewacja cieszyła oko. Jest raczej przeciwnie – przyznaje dyrektor A. Kuczyńska.
Wcześniej jednak, zanim zostanie położona nowa elewacja, trzeba ratować bryłę budynku. Ściany domu zaczynają się rozchodzić. Najlepiej widać to na wieńczącej dach wieżyczce, której ściana zdążyła już popękać. Na ścianie od szczytu po parter pojawiła się widoczna rysa. Zapobiec rozchodzeniu się budynku na boki ma spięcie ścian stalowymi taśmami.
– Budynek najpierw trzeba ściągnąć, związać, dopiero później można poddać go renowacji z zewnątrz – mówi pani dyrektor. – Koszt samej elewacji właściwie nie jest tak duży, bardziej kosztowne są prace, które musimy przeprowadzić wcześniej. A ponieważ jest to obiekt zabytkowy, wpisany do rejestru zabytków, renowacja jest bardziej kosztowna. Całkowity koszt niezbędnych do przeprowadzenia robót to ponad milion złotych.
Ratunek w ministerstwie Biegły rzeczoznawca, posiadający uprawnienia do prac na obiektach zabytkowych, na zlecenie Domu Dziecka przygotowuje właśnie ekspertyzę techniczną budynku. Określi ona, czy obecny stan budynku nie stanowi zagrożenia dla wychowanków i pracowników Domu Dziecka. – To jest dla nas najważniejsze – przyznaje Agata Kuczyńska.
Do gruntownej modernizacji zabrano się, gdy Dom Dziecka stał się placówką powiatu węgrowskiego. Kto przez kilka ostatnich lat nie był w Julinie, może teraz go nie poznać.
Gruntowna modernizacja Domu Dziecka była niezbędna, by spełnić standardy stawiane tego typu placówkom. Trzeba było m.in. zmniejszyć z 40 do 35 liczbę podopiecznych. Po usamodzielnieniu kilkorga starszych wychowanków, we wrześniu ubiegłego roku Julin nie przyjął nowych dzieci. Standardy trzeba spełnić do 2010 r. Do pełni szczęścia brakuje właściwie niewiele – wyremontować pozostałe pokoje, odnowić łazienki i korytarze.
– Po wymianie dachu zaczęła pękać wieża. Wystąpiliśmy z wnioskiem do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego o ratowanie tego obiektu. Fachowcy nam podpowiedzą, co zrobić, by pęknięcia nie powiększały się – opowiada o Julinie starosta węgrowski, Krzysztof Fedorczyk.
Opinia fachowca ma być gotowa za kilka tygodni.