REKLAMA
1.4 C
Siedlce
Reklama

Przyjemna muzyczna schizofrenia

Większość zespołów, złożonych z dwudziestolatków traktuje muzykę wyłącznie w kategorii zabawy. „Vanity” to grupa z pewną już dojrzałością, dość precyzyjną wizją i świadomością tego, co robi. Wkrótce będzie reprezentować polski metal
na jednym z większych europejskich festiwali.

Jest ich pięciu: Marcin Kożuchowski (wokal, gitara), Daniel Narożnik (wokal, gitara), Przemysław Pałdyna (gitara basowa), Robert Protasewicz (perkusja), Krzysztof Rozbicki (instrumenty klawiszowe). Nazywają się „Vanity” i pochodzą z Siedlec. Niespełna rok temu zarejestrowali w warszawskim studiu „DBX” swoje pierwsze profesjonalne demo. Realizacją nagrań zajął się Jacek Mielnicki, były klawiszowiec „Riverside”. Owoce sesji okazały się na tyle wartościowe, że wokół siedleckiej grupy zrobił się spory szum. Ogólnopolskie portale i serwisy, poświęcone, metalowi, gotykowi i dark electro zaczęły rozpływać się w pochwałach. 

W opinii darkplanet.pl „trudno przeoczyć przeogromny talent siedleckiego Vanity”. Z kolei recenzentowi „Atmospheric Magazine” aż ciężko uwierzyć, że tak dobre jakościowo demo nagrał zespół, w którym średnia wieku nie przekracza 21 lat. Co na to sama grupa? Na szczęście nikomu nie przewróciło się w głowach. – Dobre recenzje cieszą, dają satysfakcję i wiarę w to, co się robi. Z drugiej strony, nic tak nie mobilizuje jak rzeczowa fachowa krytyka. I tego nam trochę brakuje – przyznaje R. Protasewicz.

„Vanity” to oryginalni metalowcy. Dość powiedzieć, że z wyglądu wcale ich nie przypominają i pewnie nawet się nimi nie czują. Nigdy nie chodzili w skórach czy ćwiekach. Robert ma na ten temat własną teorię. – Metal jest obecny w sile przekazu, jako rodzaj energii, emocji, które wyzwalają się na koncertach – wyjaśnia. Nieszablonowa jest również muzyka „Vanity” – niby mocno osadzona w metalu, a jednak sporo w niej odniesień do innych gatunków. Ale czy może być inaczej, skoro każdy w zespole ma inne fascynacje? Najbardziej uniwersalny z tej piątki jest chyba R. Protasewicz. 

***

Wychował się na death metalu, w międzyczasie dopadła go magia drum’n’bassu i jazzu, a od pewnego czasu słucha po prostu wszystkiego. W tej chwili można go śmiało nazwać najbardziej zapracowanym muzykiem młodego pokolenia w mieście. Udziela się w kilku kapelach jednocześnie, między innymi „Geronimo” (indie rock) i „Podoba Mi Się” (reggae, ska, folk), a prócz tego w Teatrze „ES”, gdzie z powodzeniem interpretuje piosenki Marka Grechuty. – Każdy z nas wnosi do muzyki „Vanity” coś innego. 

Żeby było bardziej ciekawie czy zagadkowo, wplatamy w utwory najróżniejsze smaczki. Lubimy zaskakiwać słuchacza tym, co może zdarzyć się za chwilę, staramy się, żeby nie było to przewidywalne – mówi Protasewicz. Święta prawda. Zetknięcie się z muzyką „Vanity” poraża eklektyzmem. Chłopcy potrafią być na przemian zabawni, inteligentni i niejednoznaczni. Tak jest w utworze „Caterine”. To układanka z tylu różnych muzycznych klocków, że słuchacz doznaje rozdwojenia jaźni. Całość zaczyna się czymś w rodzaju prologu – fortepianowej igraszki (w stylu ragtime’u Scota Joplina), która przechodzi w charakterystyczne dla progresywnego grania poszatkowane rytmy, dalej mamy jazzującą bosanovę, delikatne elementy fusion, a na koniec znów powrót do metalowej dynamiki i ekspresji. Bardzo przyjemna muzyczna schizofrenia.

***

Większość zespołów, złożonych z dwudziestolatków, traktuje muzykę wyłącznie w kategorii zabawy. Zwykle w takim wieku ma się pozwolenie na „szarpidructwo”. „Vanity” to grupa z pewną już dojrzałością, dość precyzyjną wizją i świadomością tego, co robi. Potwierdzenia tej tezy można się doszukać w jakości ich muzyki. Póki co muszą jednak nieźle kombinować, żeby godzić codzienne obowiązki z graniem w zespole. 

Na próbach spotykają się raz w tygodniu. Dojeżdżają i studiują, w związku z czym na częstsze spotkania nie ma szans. Przy jednym kawałku potrafią dłubać nawet trzy miesiące. Dużą wagę przywiązują do koncertów. Jaka jest recepta Roberta Protasewicza na efektowny występ? Mieć tak „ograny” materiał, żeby wykonując go na scenie, móc jednocześnie pić kawę albo czytać gazetę i być spokojnym o efekt. – Może się komuś wydawać, że wtedy nie ma już tego spontanu, że jest to wyprane z emocji. Niekoniecznie. Jeżeli energia jest i po stronie zespołu, i publiczności, to będzie się świetnie grało – argumentuje.

***

Jak potoczą się dalsze losy zespołu? Czy widzą dla siebie szanse na rynku muzycznym? Na razie jest nieźle. Otrzymują propozycje koncertowe – w planach są: Warszawa, Lublin, Białystok. Oczywiście podpisać kontrakt z dobrą wytwórnią płytową i wydać longplay nie będzie łatwo. Podobnie jak zapewnić sobie mocną pozycję na krajowej scenie metalowej, która w tej chwili jest dość prężna. W ostatnich latach muzyka tego typu niespodziewanie stała się jednym z głównych polskich towarów eksportowych. Po zespole „Vader” światową karierę robi „Behemoth – i jeszcze co najmniej pięć innych kapel. Tymczasem tacy artyści, jak „Feel” czy Doda kiszą się we własnym, polskim sosie. Zdaje się więc, że polscy muzycy mogą szukać swojej szansy i znaczyć coś na świecie w niszowych gatunkach. Pewnie dlatego, że na promocję ich muzyki nie trzeba przeznaczać tak ogromnych pieniędzy, jak na artystę popowego.

Zdarza się i tak, że polskie grupy nie robią kariery w kraju, a zdobywają uznanie na Zachodzie. Czy coś podobnego mogłoby się przytrafić chłopcom z „Vanity”? Niewykluczone. Tak się składa, że nie grali jeszcze na żadnej dużej imprezie w kraju, a jadą reprezentować polski metal na jednym z większych europejskich festiwali w Holandii. Wezmą udział w jedenastej edycji festiwalu „Prog Power Europe” 2009 (http://progpower.eu/), która odbędzie się w holenderskim Baarlo. Są trzecim zespołem z Polski, który odciśnie swoje piętno na historii tej imprezy. To dla siedlczan spore wyróżnienie, tym bardziej że grały tam przed nimi takie gwiazdy sceny metalowej, jak „Opeth” czy „Cynic”. „Vanity” wystąpi w towarzystwie zespołów z: Szwecji, Turcji, Słowenii i Australii. Ale to dopiero w październiku. Oczywiście do tego czasu czeka ich sporo pracy. Bo żeby odnieść sukces na rynku muzycznym (nawet tylko tym krajowym), trzeba zmobilizować siły, ofiarować scenie kawał życia i wyrzec się wszystkiego, co mogłoby temu przeszkodzić. Mam cichą nadzieję, że zespół „Vanity” jest na to gotowy. Chyba że nie chce robić kariery za wszelką cenę. Taka opcja też istnieje.

14 KOMENTARZE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najczęściej czytane

Potrącenie kobiety na ul. Piłsudskiego. Nie udało się uratować życia kobiety (aktualizacja)

Na ul. Piłsudskiego, nieopodal Urzędu Miasta Siedlce doszło do...

Spadająca bryła lodu przebiła szybę samochodu i zraniła pasażerkę w głowę

Dziś, 7 stycznia po godz. 11 w Słupie Pierwszym...

Potrącenie dwóch osób na przejściu

Kierujący samochodem osobowym potrącił dwie osoby. Ze wstępnych informacji wynika,...

Śmiertelny wypadek na Terespolskiej

Na ul. Terespolskiej doszło do zderzenia samochodu osobowego z motocyklistą.

Pożar domu w Broszkowie

Dzisiaj w Broszkowie doszło do pożaru domu jednorodzinnego. - Jest...

Bus wjechał do rowu

Kierowca busa stracił panowanie nad pojazdem, wypadł z drogi...

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje