Nie to konto

Płacisz za prąd? Nie ciesz się, bo w każdej chwili mogą ci go odłączyć! Tak jak mieszkankom jednego z budynków w Łukowie.

Pani Anna mieszka w nowym bloku przy ul. Zbożowej w Łukowie. Mieszkanie zajmuje ze schorowaną matką. Na czas opłacała wszystkie należności, w tym za energię elektryczną. Dlatego to był szok, gdy zapukali do drzwi elektrycy z Siedlec, mówiąc, że odłączyli właśnie prąd… z powodu zadłużenia.

– Monterzy tylko się przedstawili. Nie chcieli z nami rozmawiać, chociaż przekonywałyśmy ich z mamą, że mamy zapłacone wszystkie faktury, nawet pokazywałyśmy druki wpłat. Panowie burknęli, że ich to nie interesuje, że otrzymali zlecenie na odłączenie prądu, więc je wykonali. Wezwałam policję – opowiada pani Anna.

DO KSIĘGOWOŚCI ZAJRZEĆ NIE MOGĄ

Funkcjonariusze dotarli na miejsce, gdy elektryków już nie było. Policjanci przejrzeli dowody wpłat za energię elektryczną i podpowiedzieli, by wyjaśnić to w PGE, ewentualnie napisać pismo do powiatowego rzecznika praw konsumentów. Pani Anna skontaktowała się z Danielem Szcześniakiem z Biura Dystrybucji Zakładu Energetycznego w Siedlcach. To on zlecał monterom odłączenie prądu. A takie polecenie otrzymał od zwierzchników.

– Tłumaczył, że nie ma bieżącego wglądu do systemu rejestrującego wpłaty. Bardzo dziwne to tłumaczenie, zważywszy, że należność za styczeń zapłaciłyśmy w lutym, a gdy w maju dostałyśmy fakturę z zawiadomieniem o zamiarze wstrzymania dostawy prądu, dla świętego spokoju 15 maja ponownie wpłaciłam 82 zł i 30 gr na rachunek wskazany na druku wpłaty bankowej. Pomyślałam wtedy, że wcześniej mama opłacała rachunki i może coś przeoczyła. Jest starszą osobą, nie chciałam jej stresować, więc nie rozmawiałam z nią na ten temat. Sprawę miałam wyjaśnić w PGE, ale nadeszły wakacje i umknęła mi z pamięci. Jesienią, z dnia na dzień, odłączono nam prąd. Zrobiono z nas oszustki i naciągaczki.

DWIE FAKTURY, DWA KONTA, JEDNA WPŁATA

Pracownik siedleckiego biura dystrybucji przekazał łukowiance numer warszawskiego telefonu, pod który miała dzwonić, by wyjaśnić sprawę. Gdy telefon był tam stale zajęty, zdesperowana kobieta osobiście wybrała się do biura obsługi w Siedlcach. Początkowo pracownice biura nie wierzyły w to, co im opowiedziała. Ostatecznie skontaktowały się z księgowością, by sprawdzić w systemie komputerowym, kiedy i w jakich kwotach klientka dokonywała wpłat za prąd.

Okazało się, że w lutym 2018 r. z niewiadomych powodów wystawiono jej dwie faktury na tę samą kwotę, ale z różnymi numerami kont bankowych, na które trzeba było wpłacić należność. Pocztą dotarła tylko jedna z tych faktur. Została w terminie opłacona, ale system wciąż informował o zadłużeniu, gdyż nie była uregulowana identyczna kwota widniejąca na drugiej fakturze. To spowodowało uruchomienie procedury ostrzegawczej, a ostatecznie było przyczyną decyzji o odcięciu prądu w mieszkaniu. Co ciekawe, kolejna wpłata z 15 maja została przez system zarejestrowana, ale wciąż nie na tym rachunku, na którym figurowała zaległość. To nie koniec przykrych przygód pani Anny i jej matki.

CHCESZ PRĄD? ZAPŁAĆ ZA PODŁĄCZENIE!

Podczas wizyty w Siedlcach, mieszkanka Łukowa dowiedziała się, że prąd zostanie jej włączony, ale wcześniej musi zapłacić 105 zł. Takie są opłaty za ponowne przyłączenie do sieci energetycznej. Łaskawie zgodzono się na jej poczet przeksięgować nadpłatę w wysokości 106 zł.

– Dla dobra chorej matki machnęłam ręką i nie wykłócając się dalej o tę wyciągniętą ode mnie stówę, zgodziłam się. Gdy wróciłam z Siedlec do domu, prąd już był. Cieszyłam się, że po tylu perypetiach udało mi się sprawę załatwić. Jak się wkrótce okazało, była to radość przedwczesna – mówi pani Anna.

Tydzień po wizycie w siedleckim biurze PGE, pocztą otrzymała informację o… zadłużeniu w wysokości 105 zł! Było też ostrzeżenie, że jeśli kwota nie zostanie wpłacona, prąd znów będzie wyłączony.

– Już się nawet nie wściekałam. Byłam załamana. W jakim świecie absurdów przyszło mi żyć? Wyciągnęłam ostatnie zaskórniaki i dokonałam wpłaty. Ale tym razem zwróciłam się o pomoc do Rzecznika Praw Konsumenta w Starostwie Powiatowym. Postanowiłam również opowiedzieć o wszystkim redakcji „Tygodnika Siedleckiego” – relacjonuje zdesperowana kobieta.

W przedziwnej sprawie pani Anny napisaliśmy list do rzecznika prasowego spółki PGE Obrót w Warszawie. Kontaktowaliśmy się z nim telefonicznie. Obiecał rzecz wyjaśnić i odpowiedzieć na piśmie. Przez ponad miesiąc z PGE nie nadeszła jednak żadna odpowiedź. Trudno wyobrazić sobie takie postępowanie w państwowym przedsiębiorstwie w XXI wieku. Nie pojmujemy, jak w dobie wszechobecnej komputeryzacji mogło dojść do tego, że pani Anna wciąż płaci – jak nie za prąd, to za jego podłączenie, a wielka energetyczna spółka wciąż chce od niej kolejnych pieniędzy i straszy ją, że znów wyłączy prąd… Mimo wszystko nadal czekamy na wyjaśnienia z warszawskiej centrali PGE.