Łukowscy policjanci uratowali życie mężczyźnie i ocalili dom przed pożarem.
Gdyby nie szybka interwencja łukowskich policjantów, doszłoby zapewne do tragedii.
12 lutego wieczorem oficer dyżurny łukowskiej Komendy Powiatowej Policji odebrał informację, że pali się w budynku przy ul. Żelechowskiej. Meldunek ten został natychmiast przekazany służbom patrolowym oraz strażakom. Na miejsce zdarzenia wyruszył policyjny patrol, który znajdował się najbliżej – mł. asp. Mariusz Andrzejewski i st. post. Rafał Czajka.
Policjanci zobaczyli, że z okien wydobywa się dym. Płomieni nie było widać.
– Wiedzieli, że w domu tym mieszka znany policji 47-latek. Przypuszczali, że mężczyzna najprawdopodobniej jest w mieszkaniu – mówi asp. szt. Marcin Józwik, oficer prasowy KPP. – Początkowo nawoływali go, by wyszedł na zewnątrz. Bezskutecznie. Policjanci nie byli pewni, że nie ma go w środku. Dlatego zdecydowali się wejść do zadymionego wnętrza. Zasłaniając sobie drogi oddechowe szalikami, szybko przeszukiwali pomieszczenia, przyświecając sobie latarkami. W jednym z nich zauważyli skulonego w kącie i zdezorientowanego mężczyznę. To był poszukiwany 47-latek. Nie reagował nawet na wezwania stojących przy nim funkcjonariuszy.
Policjanci wyprowadzili mężczyznę z mieszkania jeszcze przed przyjazdem zastępów straży pożarnej. Przed wyjściem stłumili też ogień na płonących przy piecu tkaninach. Inne wyposażenie domu jeszcze nie zajęło się. Używając znalezionych metalowych prętów, wynieśli palące się tkaniny na zewnątrz, a tam ugasili je śniegiem. Pootwierali również okna i drzwi, by wywietrzyć mieszkanie. W tym czasie na miejsce dotarły wozy łukowskich strażaków.
Dzięki mł. asp. Mariuszowi Andrzejewskiemu i st. post. Rafałowi Czajce nie doszło do pożaru mieszkania, a 47-latek nie ucierpiał. Okazało się, że uratowany mężczyzna był nietrzeźwy. Podziękował policjantom za uratowanie mu życia, gdy tylko nieco wytrzeźwiał i zorientował się, co się stało.
– Nasi koledzy, którzy tego dokonali, twierdzą, że nie czują się bohaterami. Uważają, że każdy policjant na służbie postąpiłby tak samo jak oni – dodaje asp. szt. Marcin Józwik.
Ze wstępnych ustaleń strażaków i policjantów wynika, że do pożaru doszło w wyniku zajęcia się ogniem leżących przy piecu węglowym tkanin. Najprawdopodobniej z otwartego popielnika spadł na nie niewielki kawałek węgla.
Policja apeluje o zachowanie szczególnej ostrożności podczas obsługi pieców węglowych. Paląc w piecu należy pamiętać, by zapewnić drożność przewodów kominowych i wentylacyjnych, a także, by w pobliżu pieców nie leżały jakiekolwiek materiały łatwopalne czy wyposażenie mieszkania.