REKLAMA
3.9 C
Siedlce
Reklama

Dług

Często dajemy się zwieść różnym firmom, które korzystają z naszej łatwowierności. Na początku wszystko wygląda pięknie. Potem pojawiają się kłopoty, które nas zaskakują. Można sparafrazować powiedzenie pewnego polityka: Firmę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy…

Do pana Jerzego z Korczewa ta prawda dotarła po wielu latach. I była wielkimi zaskoczeniem. Bo jak może się czuć klient, który raptem musi zapłacić za przechowywanie danych o swoim samochodzie. Dodajmy – samochodzie, który sprzedał prawie 9 lat temu…! Z początku myślał, że to jakaś pomyłka. Potem jednak sięgnął głęboko do szuflady i wyciągnął pożółkłe już niemal dokumenty. Przeanalizował je dokładnie i uważa, że ktoś chce go naciągnąć na pieniądze. Co gorsza, może to dotyczyć nie tylko jego. Dlatego właśnie przyszedł do naszej redakcji. – Chcę ostrzec wszystkich, którzy zamierzają przechowywać informacje dotyczące ich aut w banku oznakowanych samochodów – mówi mieszkaniec Korczewa. 

– Może się bowiem okazać, że mają jakieś długi których się nie spodziewają i które stale rosną. Mało tego, klienci powinni się liczyć z tym, że będą straszeni, iż ich dług zostanie wystawiony do publicznej sprzedaży. A stąd już tylko krok do scenariusza pewnego filmu. Może to przesada, ale schemat jest podobny. Firma, na którą skarży się klient, ma zasięg ogólnopolski. Działa aktywnie także na terenie naszego regionu. Można się na nią natknąć w zupełnie nieoczekiwanym miejscu, tak właśnie, jak zdarzyło się to naszemu bohaterowi. – Byłem w zakładzie znakującym szyby samochodowe – mówi pan Jerzy. – Robi się to po to, aby łatwiej odnaleźć pojazd w przypadku jego kradzieży. I tam właśnie namówiono mnie na wysłanie zgłoszenia do innej firmy, które przechowuje dane o pojeździe. Wkrótce otrzymałem oferty z gotowymi przekazami, od dwóch firm. Wybrałem tańszą. Uważałem, że warto być przezornym, bo kradzieże są przecież prawdziwą plagą.


I klient firmy opłacał kolejne raty, zyskując w zamian „gwarancję”. Poza przechowywaniem danych o pojeździe, w „zakresie usług” znajdowało się wiele innych punktów – m.in. nieodpłatne korzystanie z usług wskazanej giełdy. Mieszkaniec Korczewa czuł się bezpiecznie i płacił regularnie należne kwoty. W kolejnym formularzu, jaki mu przysłano, była zawarta, wydawałoby się jednoznaczna, informacja. W dokumencie sprzed 8 lat czytamy: „W przypadku nieskorzystania z niniejszej oferty dane państwa samochodu zostaną przeniesione do archiwum, a po przekroczeniu trzech lat od chwili oznakowania samochodu zostaną fizycznie skasowane”. – Z takiej adnotacji wyciągnąłem logiczny wniosek, że jeśli zrezygnuję z dalszych opłat, to umowa niejako samoistnie wygaśnie, bez podejmowania dodatkowych działań ze strony klienta – mówi pan Jerzy. – Tak, jak się to dzieje choćby w przypadku różnych ubezpieczeń. Klient dokonał jeszcze jednej wpłaty, w kwietniu 1999 roku. Potem samochód sprzedał. Przestał więc dokonywać dalszych wpłat. Był przekonany, że umowa (które zresztą formalnie nie była nigdy zawarta) samoistnie wygasła. W przekonaniu tym utwierdził go dodatkowo fakt, że firma przestała mu przesyłać kolejne blankiety do dokonywania wpłat. I tak minęło 9 długich lat. W międzyczasie zmieniła się praktycznie cała epoka. 

Okazało się jednak, że firma, z której usług korzystał klient, przetrwała wszelkie zawirowania i dalej działa na rynku. I to jak! Można powiedzieć – z żelazną konsekwencją. Oto bowiem, 16 listopada 2007 roku, pan Jerzy otrzymał od warszawskiej firmy „wezwanie w sprawie zaległych opłat za przechowywanie danych”. Było w nim zestawienie nieuregulowanych opłat za lata 1999-2007! Doliczono także odsetki, które w kilku przypadkach przekraczały wysokość samych należności. W sumie uzbierało się ponad 200 złotych. Kwoty za poszczególne lata są zupełnie różne i wahają się od 9 do 22,1 złotych. Skąd akurat takie, skoro ostatnia wpłata (z 1999 roku) opiewała na 27 złotych? Pytań jest znacznie więcej. Jakim cudem nalicza się zapłatę za usługę za obecny rok, skoro wcześniej informowano klienta, że jeśli „nie skorzysta” z oferty (czyli opłacenia kolejnych rat), to dane „zostaną fizycznie skasowane” w ciągu 3 lat od momentu oznakowania pojazdu? Firma najwyraźniej znalazła się w zupełnie innej rzeczywistości. To, co deklarowała wcześniej, przestało obowiązywać. W piśmie z listopada tego roku pisze bowiem do klienta: „Niestety, z przykrością stwierdzamy, że zaprzestano dokonywania opłat za przechowywanie danych, nie zlecając równocześnie ich usunięcia. Spowodowało to narośnięcie znacznych zaległości płatniczych. 

Zaprzestanie płacenia przez Klienta za usługi pomocy dla kierowców i przechowywanie danych oznakowanego samochodu nie powodowało usunięcia danych Klienta z OBOS”. I bądź tu kliencie mądry? Jak radzić sobie z kompletnie sprzecznymi informacjami, podawanymi przez firmę? Ta, najwyraźniej zdając sobie sprawę z „cienkości” sytuacji, sama zaproponowała „polubowne załatwienie”. Uznając, że zaległości płatnicze mogły być skutkiem „przeoczenia lub zapomnienia”, zgodziła się wspaniałomyślnie na to, aby zapłacić jej tylko jedną ratę w wysokości 22 złotych 10 groszy. Zaznaczono przy tym, że oferta ważna jest tylko przez 30 dni. A co, jeśli klient z niej nie zechce skorzystać? Oj, to może być już całkiem niedobrze, o czym firma nie omieszkała klienta poinformować.: „W przypadku niedokonania zapłaty za wykonaną przez nas usługę, dług i dane klienta zostaną umieszczone na liście wierzytelności przeznaczonych do publicznej sprzedaży. Wiązać się to będzie ze znacznymi dodatkowymi kosztami i zwiększeniem pełnej wartości naszego roszczenia”. Jednym słowem, ktoś może wykupić dług i zapukać wieczorową porą do mieszkańca Korczewa. Bo chciał ochronić swój samochód. Tylko nie przewidział, że sprawa tak się skomplikuje, iż sam może potrzebować ochrony…

3 KOMENTARZE
  1. Potentat.
    Różne cuda się dzieją na świecie a w telekomunikacji szczególnie.Ta firma to firma niczym kościół a cudów tu jest co niemiara o czym wystarczy poczytać w waszej gazecie.Znane są cuda sknocenia sprawy w TPSA a winny jest klient.Dziwi mnie fakt,że ludzie w dobie dzisijszych wynalazków garną się do tepsy,gdzie łatwiej o rachunek niż godziwe rozmowy za godziwą cenę.Co do windykacji to po co ma wielki z małym się droczyć niech zrobią to inni bardziej brutalni i za np.2zł można zapłacić naprawdę dużo wiecej.

  2. Nie wolno rozmawiać z tpsa
    Ja już od 4 lat nie mam telefonu tpsa. To są zdziercy. Gdy tylko mam jakieś ich ulotki , albo reklamówki to wyrzucam, aby na to nie patrzeć. Gdy byłem ich klientem miałem abonament 85 zł. W soboty , niedziele iwieczorey miało być za darmo, ale nie powiedzieli że np do Sokołowa to już dzwonię do innej sieci i płacę. Więc im podziękowałem za usługi. Teraz ma w Era za 30 zł w soboty i niedzielę za darmo na stacjonarne i do Ery i jeszcze 55 zł w keszeni.
    Tpsa Pa Pa już do was nie wrócę.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najczęściej czytane

Ciężarówka w peugeota, peugeot w audi…

25 listopada o godz. 8.45 na S17 w kierunku...

Zderzenie opla z fiatem ducato. Kierująca 35-latka trafiła do szpitala

25 listopada po godz. 9 w Jedlance (gm. Stoczek...

Sokołowski szpital tonie w długach

Placówka nie płaci ZUS, nie reguluje rachunków, nie wypłaca...

Burmistrz odwołała dyrektora SOK. Prokuratura: „Nie ma znamion przestępstwa”

Marcin Celiński, dyrektor Sokołowskiego Ośrodka Kultury, został odwołany przez burmistrz Iwonę Kublik na półtora roku przed zakończeniem kadencji. Decyzja zapadła w oparciu o protokół komisji rewizyjnej, który wskazywał na rzekome nieprawidłowości. Tymczasem prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania, nie znajdując znamion przestępstwa.

Wszyscy tacy sami… W pogoni za trendami

Zauważyliście, że wielu młodych ludzi wygląda i zachowuje się...

Rondo El Greca u zbiegu ulic Cmentarnej i Wojskowej

Podczas najbliższej sesji Rady Miasta Siedlce radni zdecydują czy...

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje