Podczas gdy starosta garwoliński Grzegorz Woźniak stawał na głowie, by grunty rolne zamienić na przemysłowe, jego podwładny wysłał oficjalny protest w tej sprawie. O wszystkim starosta dowiedział się dopiero z instytucji, w której protestował jego podwładny. – Łagodnie mówiąc, byłem zdziwiony – stwierdza Grzegorz Woźniak, starosta garwoliński.
Natychmiast wezwał on swojego pracownika na dywanik i powiedział, co myśli o jego zachowaniu. Tymczasem pracownik winny się nie czuje. Bo niby czemu miałby się czuć? Broni w końcu interesów instytucji, którą kieruje. Czyli robi dokładnie to, za co płaci mu starosta.
Krowy czy magazyny?
Krzysztof Towalski jest kierownikiem Gospodarstwa Pomocniczego działającego przy Zespole Szkół Rolniczych w Miętnem. Powstało ono razem ze szkołą – około 30 lat temu. Tutaj miały odbywać się praktyki dla uczniów. Lata biegły, profil szkoły coraz bardziej się zmieniał. Co prawda, słowo „rolniczych” ma ona nadal w nazwie, ale faktem jest, że uczniowie w gospodarstwie już nie pracują. Krowami, polem i trzodą chlewną (a także koniem i kotem) zajmują się zatrudnieni tu pracownicy. Do gospodarstwa należy obecnie prawie 250 hektarów ziemi (ich właścicielem jest Starostwo Powiatowe w Garwolinie, a szkoła ma grunty w zarządzie). Ich spora część jest już położona na terenie Garwolina. Całość jest uprawiana. I na nieszczęście gospodarstwa część gruntów stanowi bardzo atrakcyjny kąsek dla przedsiębiorców. Zauważyły to również władze powiatowe. Już w poprzedniej kadencji zaproponowały by w tym miejscu utworzyć Garwolińską Strefę Aktywności Gospodarczej. Pomysłowi przyklasnęli również radni miejscy. Jednak żeby na tym terenie można było postawić fabryki czy magazyny, należało zmienić plan zagospodarowania przestrzennego. W Garwolinie ten proces rozpoczął się już trzy lata temu – w październiku 2005 r. Główna jego zmiana polegała właśnie na zmianie statusu gruntów – z rolniczych na przemysłowe, jak również na wydzieleniu działek i dróg.
Pismo przyszło, pismo wyszło
Na opisywanym terenie znajdują się grunty klasy III i IV. Tych pierwszych jest 51 hektarów, a tych drugich – 15,5. Zgodę na przekwalifikowanie na przemysłowe gruntów III klasy musi wydać Minister Rolnictwa, w przypadku gruntów IV klasy wymagana jest zgoda Marszałka Województwa. Wcześniej jednak wymagana jest cała procedura, w której swoją opinię musi wyrazić m.in. Izba Rolnicza. Jej przedstawiciele chcieli wcześniej zasięgnąć opinii kierownictwa gospodarstwa – w końcu to ono korzystało z ziemi. Pytanie zostało przysłane bezpośrednio do kierownika, z pominięciem starosty i dyrektora szkoły, któremu gospodarstwo podlega. A kierownik Krzysztof Towalski napisał, co myśli – że jego zdaniem należy chronić i tak skromne zasoby gleb rolniczych. Wyliczył również, czym zajmuje się gospodarstwo, jakie dochody osiąga, itd. Odpowiedź wysłał do Izby Rolniczej. Ta z kolei poinformowała Starostwo o wystąpieniu kierownika. I wtedy szefów kierownika Towalskiego zalała krew… Kierownik trafił na dywanik. Starosta w żołnierskich słowach wytłumaczył mu, dlaczego potępia jego działania i jakie skutki mogły przynieść jego słowa. Mówił o firmach, które mają powstać w Garwolinie, przyszłych zyskach dla miasta i powiatu.
– Jasne, że mogą się tam nadal paść krowy, ale dla nas ważniejsze jest, żeby ściągnąć tu firmy, które pomogą w rozwoju powiatu – mówi teraz G. Woźniak.
Kierownik słowa starosty do wiadomości przyjął, ale… swoje zdanie podtrzymuje. Zresztą, trudno chyba oczekiwać, by jako kierownik gospodarstwa przyklasnął decyzji, która ewidentnie działa na niekorzyść kierowanego przez niego przedsiębiorstwa. K. Towalski twierdzi bowiem, że gospodarstwo przez szereg lat podupadało, a dopiero 6 lat temu jego sytuacja zaczęła się poprawiać. Przede wszystkim przeszło gruntowną reorganizację. O ile kilka lat temu zatrudnione były tu 24 osoby, to teraz na tym samym areale pracuje ich siedem (łącznie z administracją). Gospodarstwo ma podpisane umowy z Centralą Nasienną i Zakładami Tłuszczowymi w Warszawie, jak również z Okręgową Spółdzielnią Mleczarską w Garwolinie. Kierownik chwali się również osiąganymi zbiorami. W tym roku wydajność była rewelacyjna: z ziemi, która ma być przekształcona na grunty przemysłowe, zebrał 7 ton pszenżyta z hektara (średnia krajowa to 3 tony) i 6,5 tony jęczmienia ozimego (przy średniej około 4 ton z hektara). – Gospodarstwo jest teraz samowystarczalne – zapewnia K. Towalski. W ciągu kilku ostatnich lat w jego rozwój zainwestowano około
1 miliona złotych. Kierownik przyznaje też, że w ostatnim czasie Starostwo pożyczyło 70 tysięcy złotych na zakup ciągnika.
Obwodnica – tak, Strefa – nie
Grunty, które mają zostać zajęte pod Strefę stanowią 1/3 areału gospodarstwa. – Gdy kilka lat temu zabierano nam kilkanaście hektarów pod budowę obwodnicy miasta, nie protestowaliśmy – mówi K. Towalski. – Teraz jednak nie mogłem milczeć. Przez szereg lat ciężko pracowaliśmy, żeby gospodarstwo wyprowadzić z zapaści, więc teraz trudno nam się będzie pogodzić z jego upadkiem.
Dyrektor mówi, że trzeba będzie zwolnić pracowników, ograniczyć liczbę trzymanych zwierząt. Bardziej martwi się jednak tym, że będzie musiał zapłacić potężne kary. Cztery lata temu gospodarstwo przystąpiło do unijnego programu „Ochrona wód i gleb oraz poprawa dobrostanu zwierząt”. Umowa została podpisana na 5 lat i przez ten czas gospodarstwo zobowiązało się do utrzymywania danego areału ziemi. Jeśli grunty przestaną być rolnymi, wtedy gospodarstwo będzie musiało oddać pieniądze. Tymczasem rocznie jest to około 80-90 tysięcy złotych.
– Nie wiem, kto odda te pieniądze – martwi się K. Towalski. – Na pewno nie gospodarstwo. Podobnie jest z umowami kontraktacyjnymi z Centralą Nasienną.
Argument o firmach, które powstaną, dyrektora nie przekonuje. – Przecież jest mnóstwo nieużytków, gdzie można tworzyć zakłady – dodaje K. Towalski. – Nie róbmy tego na ziemiach III klasy, których u nas jest niewiele. Ja jestem rolnikiem z krwi i kości i każdej piędzi ziemi będę bronił.
Z informacji, które docierały do nas w zeszłym tygodniu, wynikało, iż kierownictwo Ministerstwa Rolnictwa zgodę na zmianę użytkowania gruntów na przemysłowe zaopiniowało pozytywnie. Marszałek na wydanie swojej decyzji ma czas do 1 grudnia.