Zapadł wyrok w kontrowersyjnej sprawie śmiertelnego wypadku na Karwaczu.
W poniedziałek (29.01) zapadł wyrok w sprawie przeciwko Franciszkowi S. oskarżonemu o nieumyślne spowodowanie wypadku drogowego na Karwaczu koło Łukowa we wrześniu 2005 roku. W wypadku zostali ciężko ranni dwaj bracia, Mariusz i Jacek Pyrkowie, a w wyniku odniesionych obrażeń pierwszy z nich wkrótce zmarł. Po 13-miesięcznej rozprawie Franciszek S. został skazany na 2 lata pozbawienia wolności i 9 tys. zł nawiązki na rzecz rodziny Pyrków.
Wyrok, który zapadł, wzbudził wśród rodziny ofiar nie mniejsze kontrowersje niż wcześniejszy przebieg śledztwa prowadzonego przez ówczesnego zast. prokuratora rejonowego, Waldemara Moncarzewskiego. Na początku rozprawy Pyrkowie byli zdziwieni tym, że na ławie oskarżonych zasiadł człowiek, który ich zdaniem i w opinii części świadków nie kierował samochodem miażdżącym dwóch rowerzystów jadących szosą z Karwacza do Łukowa. Zdziwienie budził też fakt, że prokurator nie dostrzegł ucieczki kierowcy z miejsca tragedii. W toku postępowania sądowego udowodniono, że kierujący samochodem dostawczym nie udzielił poszkodowanym pomocy. Na miejsce wypadku wrócił prawie godzinę później. Po ogłoszeniu wyroku Pyrkowie byli wstrząśnięci i zrozpaczeni tym, że sąd nie uznał za wystarczająco wiarygodnych zeznań osób, które twierdziły, że Franciszek S., mężczyzna blisko osiemdziesięcioletni, nie prowadził tego feralnego dnia samochodu i nie był sprawcą zdarzenia. Komentowali nieprawomocny jeszcze wyrok twierdząc, że prawdziwy sprawca śmierci jednego z ich synów śmieje się z takiej „sprawiedliwości”, a 2 lata, które otrzymał zaocznie Franciszek S., to stanowczo za niska kara dla prawdziwego sprawcy. Rodzina zapowiada apelację.