Robił głębokie podkopy pod ogrodzeniem, wchodził na posesje i groźnie szczerzył kły. Mało nie pożarł psa gospodarzy. I przez kilka dni nie dał się przepędzić z podwórka.
– Jeżeli gmina nie zareaguje, i to natychmiast, to będę zmuszony do działania. I to radykalnego – mówił wyraźnie zdenerwowany mieszkaniec wsi Gostchorz w gminie Wiśniew. – Ten pies po prostu zniknie… Bo ja nie mogę już dłużej ryzykować bezpieczeństwem swojej rodziny, swoich wnuków. A pomocy ze strony gminy nie ma.
Wszystko zaczęło się tydzień wcześniej, bardzo niewinnie i nie zapowiadało późniejszych problemów. Przy jednej z posesji we wsi Gostchorz pojawił się bezpański pies. Taki średniej wielkości. I na początku nie wydawał się agresywny. To miało się jednak drastycznie zmienić.
– Ten pies był często na terenie ośrodka wychowawczego w naszej miejscowości – mówi mieszkaniec wsi. – Upodobał sobie jednak naszą posesję. Na początku dałem mu jeść i pić, z ludzkiego odruchu, bo każdy człowiek powinien się tak zachować i pomóc zwierzęciu. Myślałem, że pies się komuś zgubił i za dzień czy dwa właściciel go odnajdzie.
Rył nory jak dzik
Tak się jednak nie stało, a z bezpańskim psem zaczęły się coraz większe kłopoty. Zaczął się stawać agresywny, a właściciele posesji nie mogli się pozbyć zwierzęcia.
– Mam swojego psa i raz wypuściłem go na podwórko – opowiada mężczyzna. – Po chwili zobaczyłem, że ten bezpański pies trzyma mojego za głowę. Jeszcze chwila, a by go zagryzł. Odpędziłem napastnika w ostatniej chwili. To nie był jednak koniec. Ten obcy pies, którego stale wyganiałem i zamykałem podwórko, ciągle wracał na naszą posesję. Rył wielkie nory pod ogrodzeniem, dosłownie jak jakiś dzik. I nic go nie mogło powstrzymać, nawet duże betonowe elementy, którymi zagradzałem podkopy. Przekopywał się jeszcze głębiej, pod betonami. Raz udało mi się go zamknąć do kojca na podwórku, to przekopał się pod kojcem…
Pies stał się dosłownie prześladowcą rodziny. Swoim zamiłowaniem do kopania zniszczył ogród warzywny. I to tuż przed jesiennymi zbiorami. Nie to było jednak najgorsze.
– Z każdym dniem w tym psie rosła agresja – opowiada właściciel posesji. – Jak żona wychodziła na podwórko, to wyszczerzał na nią groźnie kły. Nie wiedzieliśmy nawet, czy ten pies był szczepiony. Czuliśmy się coraz bardziej zagrożeni. Żona woli nie wychodzić na podwórko, nie wypuszczamy swojego psa z domu. Ten obcy pies nas po prostu sterroryzował.
Od samego początku właściciel posesji podejmował interwencje dotyczące bezpańskiego psa.
– Zadzwoniłem do gospodarki komunalnej w gminie – mówi mężczyzna. – Powiedzieli, że przyjadą. Nikt się przez kilka dni nie pojawił. Dzisiaj zadzwoniłem więc po raz kolejny. To tym razem powiedzieli mi, żebym zadzwonił do sołtysa… No to zadzwoniłem do naszej pani sołtys. Ta się mocno zdziwiła i powiedziała, że ona nie jest hyclem. I ja ją rozumiem, bo sołtys nie jest od łapania bezpańskich psów.
Wójt reaguje
– Dzisiaj przyjeżdżają do mnie wnuki i ostrzegam, że skoro gmina jest bezradna, to rozwiążę problem z tym bezpańskim psem we własnym zakresie… – ostrzegał właściciel posesji. – Ja muchy nie zabiję, ale tu chodzi o bezpieczeństwo moich wnuków. A co pan by w takiej sytuacji zrobił?
Wójt gminy Wiśniew, Barbara Rybaczewska twierdzi, że do niej informacja o konieczności interwencji w związku z bezpańskim agresywnym psem, nie dotarła. Obiecała jednak szybką reakcję.
– Wielu pracowników jest teraz na urlopach, ale w takiej sytuacji postaram się jak najszybciej wysłać tam dwóch pracowników – obiecała wójt.
Dosłownie po kilkunastu minutach otrzymałem telefon od właścicieli posesji we wsi Gostchorz.
– Ekipa z gminy była u nas dosłownie po 10 minutach od naszej poprzedniej rozmowy! – mówili wyraźnie zadowoleni, i wręcz zaskoczeni szybkością reakcji, właściciele posesji.
– Mieli ze sobą sprzęt do chwytania psów, ale w tym przypadku trzeba było użyć podstępu. Położyłem jedzenie w klatce i nasz prześladowca dał się skusić. Kiedy klatka się zamknęła, pies nie był zadowolony, ale my wreszcie czujemy się bezpiecznie. Pozbyliśmy się wreszcie tego terrorysty. Akurat za godzinę przyjeżdżają wnuki…
– Cieszę się, że problem został rozwiązany – mówi wójt Barbara Rybaczewska. – Jestem przekonana, że udałoby się to załatwić znacznie szybciej, ale chyba informacja o bezpańskim psie nie trafiła do odpowiedniej osoby. Nasza gmina ma oczywiście umowę na odławianie bezpańskich zwierząt i umieszczanie ich w schronisku. I korzystamy z niej, ale także staramy się działać we własnym zakresie. Właśnie w takich sytuacjach jak ta, kiedy chodzi o zwierzę agresywne. Wówczas interwencję trzeba podejmować bardzo szybko, a firma nie zawsze może natychmiast przyjechać.
Trzeba też pamiętać, że odłowienie psa to koszt kilku tysięcy złotych.Gmina stara się więc przez jakiś czas, do kilku dni, zaopiekować się odłowionym zwierzęciem we własnym zakresie.
– Jest to czas, który wykorzystujemy na znalezienie nowego właściciela dla bezpańskiego zwierzęcia – dodaje wójt. – Tu bardzo aktywnesą „Zwierzoluby”. Dzięki nim psy czy koty nie trafiają do schronisk, ale do nowych domów.
Przyznam, że tak szybka reakcja wójt gminy Wiśniew na tę sytuację mogła być zaskakująca także dla mnie. Niestety, w podobnych przypadkach, a wiele razy podejmowaliśmy takie interwencje, gminy często szukają różnych wymówek. Słyszałem między innymi, że jeśli ktoś karmi bezpańskiego psa, to staje się automatycznie jego właścicielem. I gmina jest zwolniona z podjęcia interwencji. To oczywiście nieprawda. Gmina ma obowiązek opieki nad bezpańskimi zwierzętami i, jak pokazuje ten przykład, można się z niego sprawnie wywiązać. Choć niewątpliwie należy pomyśleć o lepszym przepływie informacji między gminnymi organami, bo w tym wypadku to zawiodło.
Z tymi psami to wszędzie problem. Mam działkę nad Bugiem ale w tym roku to mało jeździłam. W okolicznych posesjach zworzą psy ,na niektórych działkach po 3.. Ujadają ,hełczą, skomlą, wyją na okrągło, do tego schodzą się i te bezpańskie. Wytrzymać nie można, nie ma godziny ciszę, kto przechodzi rzucają się na ogrodzenie aż strach spacerować. Niektóre psy są jak bestie z kłami rzucają się na ogrodzenia. Wnuczki boją się nawet jeździć rowerami. Właściciele tych psów na zwróconą uwagę reagują jak ich podopieczni. A kiedyś to taki spokój i cisza tam była. Trzeba stworzyć jakieś prawo dla ludzi chcących ciszy. Bo w obecnym to nie człowiek jest ważny tylko pies.
Gmina nic nie robi…jest bezradna
Rakowiec latają psy
Zelkow też latają.
Ktoś z gminy beknie jak pogryza dzieci….
Bezpańskie jak bezpańskie, trzeba zgłaszać i cisnąć żeby zostały odłowione. Najgorsze jest to, że przez wiele miejscowości nie da się spokojnie przejechać rowerem czy wyjść na spacer bo właściciele mają w poważaniu obowiązki związane z zabezpieczeniem swoich czworonogów. Psów, które mają właścicieli się nie odławia – logiczne, ale od właścicieli,posiadających psy w ogóle nie egzekwuje się obowiązku należytego zabezpieczenia. Gminy powinny kontrolować i reagować. Nie ma kojca, nie ma ogrodzenia, psy zawładnęły ulicą? – mandat, za miesiąc nic się nie zmienia? Znowu mandat. Może się nauczą. Reakcja tylko wtedy, jak ktoś zostanie dotkliwie pogryziony. Może trzeba zacząć reagować zanim dojdzie do tragedii? Gdzie jakiekolwiek kontrole?
Wsiowe chłopy kupują grozne duże psy.nie mają w ogóle pojęcia o psach nie zabezpieczone zaniedbane.
Chomika niech są kupią albo papużki jak głupie.
“Trzeba też pamiętać, że odłowienie psa to koszt kilku tysięcy złotych”
“a firma nie zawsze może natychmiast przyjechać”
To pies trącał taką “firmę”. Wiecznie ciemiężeni prywaciarze…
Za kadencji poprzedniego wójta gminy Wiśniew zwierzęta nie były uważane w jakikolwiek sposób, myślę, że teraz to się zmieni i może Pani Barbara zainteresuje się losem bezdomnych zwierząt, i to nie tylko psów ale również kotów.
Cyt.: “Trzeba też pamiętać, że odłowienie psa to koszt kilku tysięcy złotych.Gmina stara się więc przez jakiś czas, do kilku dni, zaopiekować się odłowionym zwierzęciem we własnym zakresie”.
Kilka tysięcy złotych???!!!
to oni łapią te psy w złote klatki!!!???
a może ten “psi Sheraton” taki drogi…
kilka tysięcy!!! w głowie się nie mieści!!!
to może trzeba złapać takiego psa we własnym zakresie i np. wpuścić im do urzędu gminy… wtedy tak przybiorą na obrotach że dym oknami będzie wychodził i nie będzie kilku tysięcy złotych bo pies odłowiony, temat załatwiony!
Dokładnie to samo nas czeka jak przybędą do nas inżynierowie i lekarze z Afryki.