REKLAMA
7.1 C
Siedlce
Reklama

Listy grozy od serdecznej sąsiadki

– Proszę wstać. Zostanie ogłoszony wyrok w sprawie przeciwko Bożenie A., oskarżonej o to, że… – głos sędziego nie znosił sprzeciwu. W sali Sądu Rejonowego w Łukowie czuło się chłód.

Proces przeciwko szantażystce ze Stoczka Łukowskiego, żonie byłego policjanta, grożącej sąsiadom śmiercią i żądającej zapłacenia 20 tys. zł okupu, zakończył się wyrokiem skazującym. 
A zaczęło się jak w sensacyjnej powieści albo w filmie. Część rodziny S. pracowała za granicą. Bożena A. pomyślała, że mają pieniądze, które łatwo da się od nich wyciągnąć. Może pani A. skorzystała z policyjnych historii, opowiadanych przez męża? A może obejrzała coś w TV, co popchnęło ją do popełnienia przestępstwa? Charakterystyki, czyli coś o sprawcy i ofiarach Bożena A. ma około 48 lat. Jest rencistką, żoną emerytowanego policjanta. Mężczyzna pracuje w Warszawie. Chociaż pani A. nigdy nie pracowała, małżonkowie do ubogich nie zaliczają się. Część majątku przejęli w spadku. W Stoczku Łukowskim ludzie informują, że A. są właścicielami kilku nieruchomości. Jeden z domów wynajmowali policji. Rodzinie S. nie przelewało się, ale 60-letni Janusz, z zawodu nauczyciel, cieszył się zaufaniem. Był radnym, przewodniczył komisji rewizyjnej Rady Miasta. Pozostali: 30-letnia Magda, 25-letni Karol i nastolatka Kasia oraz ich matka też byli w Stoczku lubiani. Byli, bo państwo S., w obawie o zdrowie i życie, w połowie września ub. roku wyprowadzili się z miasta.

Lipiec – pierwszy list szantażysty „Pani S., syn powiedział, że stary zarobił ful pieniędzy. (…) Wszystkie (…) proszę przygotować, ja powiem (…) gdzie mają być położone. (…) Jeśli nie potraktujecie tej sprawy poważnie to możecie się nie kłaść spać, bo nie zdążycie wstać. Sprubujcie zawiadomić kogokolwiek, to będzie gorzej.” (Pisownia oryginalna) Przypomnijmy, że Janusz S. wraz z synem wyjechali do pracy za granicę. W domu pozostały tylko kobiety, nie licząc małego synka Magdy. Kobiety przestraszyły się gróźb, bo przed paru laty, nocą, popełniono w Stoczku mord na tle rabunkowym. Poszły na policję. Ale na komisariacie uznali, że to żarty. Mówili, by spokojnie spały i nikomu nie dawały pieniędzy. Nie uspokoiły ich te słowa, tym bardziej, że pojawiły się głuche telefony. Postanowiły czuwać w nocy. Policja zasugerowała wynajęcie ochrony. Panie, z pomocą przyjaciół, założyły wokół domu 4 lampy halogenowe z fotokomórką. Sierpień – miesiąc strachu Tymczasem do rodziny S. 9 sierpnia nadesłano drugi list. Był napisany odręcznie, na kartce z zeszytu. Po charakterze można sądzić, że przez starszą osobę. Koperty adresowane do Karola S. nosiły stempel poczty w Stoczku Łukowskim. List zawierał instrukcję. „Proszę położyć pieniądze na skrzyni w rogu u D. 20 tys. (…) Czy ten trup (…) to was pilnuje? Nie rubcie śmiechu, nikt was nie dopilnuje, chyba że opłacicie Rudkowskiego. Niedam wam spokoju (…). Wyślę odpowiednich ludzi po odbiór. (…)” (Pisownia oryginalna) Policjanci zrobili nocą zasadzkę. We wskazanym miejscu wyłożono kopertę ze skserowanymi banknotami, posypanymi fluorescencyjnym proszkiem. Nikt po nią nie przyszedł, chociaż czajono się w pogotowiu z noktowizorem. Następnej nocy zasadzki już nie było. Ponoć policjanci w dzień po akcji byli na służbie zmęczeni. S. za poradą policji napisały list, w którym zaproponowały niższy okup. Koperta, posypana tym samym proszkiem co banknoty, trafiła w miejsce wskazane przez szantażystę. Znikła w tydzień po nieudanej nocnej akcji policji. Już 21 sierpnia od tajemniczego nadawcy nadszedł trzeci list. „Pani S., targować będzie się pani na rynku, może to was kosztować tylko więcej. Co, może powiecie że nie macie? (…) Pieniądze mają być, nikt was nie będzie prosił (…). Jak chcesz możemy wejść do domu.” Policja ustaliła z pocztą, że S. będą sami odbierać listy. Dlatego ten, otrzymany 21 sierpnia, został odebrany przez jedną z pań S. w asyście funkcjonariuszy. – Policjanci po przeczytaniu wspomnieli, że wyślą go do badań daktyloskopowych i grafologicznych. Mówili też o badaniu DNA. Byli rozczarowani, że nadawca nie podał terminu odbioru pieniędzy. Napisałam kolejny list. Sytuacja powtórzyła się: on zniknął, a policja nikogo nie zatrzymała. W połowie września zaczęto grozić. Zapowiadano przyjście po pieniądze do domu. Wyprowadziłyśmy się ze Stoczka – relacjonuje Magda S. Wrzesień – od zeszytu do matactwa Korespondencja trwałaby zapewne jeszcze jakiś czas, gdyby nie przypadkowe odkrycie w trakcie przeszukania mieszkań sąsiadów S. W domu państwa A. znaleziono zeszyt, z którego wyrywano kartki. Na pozostałych dało się odczytać odciśnięte pismo. To była treść ostatniego listu, wysłanego do S. Państwo A. kategorycznie zaprzeczyli, by mieli coś wspólnego z szantażem. Zeszyt znaleźli na podwórku. Dla organów ścigania był to jednak bardzo ważny ślad. Reszta wyszła w śledztwie. Bożena A. przyznała się do pisania anonimów. Prokurator Rejonowy, Mariusz Brojek, powiedział, że podejrzana nie kierowała się chęcią osiągnięcia korzyści majątkowych, ale chciała nastraszyć sąsiadki. – Pani A. wyraziła skruchę i chęć dobrowolnego poddania się karze. Na uproszczony tryb rozprawy, bez postępowania dowodowego, strony muszą wyrazić zgodę. Państwo S. chcieli, by proces odbył się normalnie – poinformował prokurator M. Brojek. S. nie mogą pojąć zachowania ludzi, z którymi dotychczas żyli w zgodzie i przyjaźni. Pogawędki przy płocie, wspólne kawki, wzajemna pomoc, aż tu nagle najlepsza sąsiadka okazała się wrogiem. Bożena A. jest złym człowiekiem. Podejrzana i przesłuchiwana na komisariacie, dopuściła się matactwa. Chciała skierować podejrzenia na inną osobę. 18 i 20 września do rodziny S. nadeszły kolejne 2 listy. Ich autorka, podszywając się pod kogoś innego, napisała: „To były tylko żarty wycofajcie sprawe to damy wam spokój. Chcieliśmy tylko żeby przyjechał Karol. Przepraszamy”. A w drugim: „(…) Nie zdawaliśmy sobie sprawe, że wy sie tak boicie. (…) Śpijcie spokojnie (…). Nikt wam nie zrobił żadny krzywdy, z czego robicie problemy? Przecież Papież wybaczył swojemu zabujcy.” (Pisownia oryginalna). Aby zrozumieć, o co chodziło Bożenie A., trzeba wiedzieć, że Karol S., na krótko przed wakacjami, rozstał się ze swoją dziewczyną. Sąsiadka wiedziała o tym i gdy grunt zaczął się jej palić pod nogami, w obrzydliwy szantaż próbowała wrobić byłą sympatię chłopaka. Sugerowała, że wszystkie listy w afekcie pisała zawiedziona i rozgoryczona dziewczyna. Grudzień – nareszcie zapada wyrok – Wiem od policjantów, że prokuratura rozważała możliwość umorzenia śledztwa ze względu na dobrowolne odstąpienie sprawcy od dokonania przestępstwa i skruchę. Lecz przecież stało się tak, bo pani A. miała na karku prokuratora. To smutne, że nasz dramat ciągnął się prawie 3 miesiące. Braki kadrowe i niedostatki finansowe tamują działania operacyjne policji, a obywatele w sytuacjach podobnych do tej, są zdani praktycznie sami na siebie – skomentowała całą sytuację Magda S. – W imieniu Rzeczypospolitej Polskiej sąd skazuje Bożenę A. na rok i 6 miesięcy pozbawienia wolności z zawieszeniem tytułem próby na 5 lat i orzeka karę dodatkową w wysokości tys. zł grzywny. Dodatkowo nakazuje zapłacić 10 tys. zł nawiązki na rzecz poszkodowanej rodziny – podczas odczytywania wyroku na sali sądowej panowała kompletna cisza. Sąd zwolnił Bożenę A. z opłacenia kosztów postępowania. Zapłacą za nią podatnicy.

(Pisownia oryginalna) Przypomnijmy, że Janusz S. wraz z synem wyjechali do pracy za granicę. W domu pozostały tylko kobiety, nie licząc małego synka Magdy. Kobiety przestraszyły się gróźb, bo przed paru laty, nocą, popełniono w Stoczku mord na tle rabunkowym. Poszły na policję. Ale na komisariacie uznali, że to żarty. Mówili, by spokojnie spały i nikomu nie dawały pieniędzy. Nie uspokoiły ich te słowa, tym bardziej, że pojawiły się głuche telefony. Postanowiły czuwać w nocy. Policja zasugerowała wynajęcie ochrony. Panie, z pomocą przyjaciół, założyły wokół domu 4 lampy halogenowe z fotokomórką. Tymczasem do rodziny S. 9 sierpnia nadesłano drugi list. Był napisany odręcznie, na kartce z zeszytu. Po charakterze można sądzić, że przez starszą osobę. Koperty adresowane do Karola S. nosiły stempel poczty w Stoczku Łukowskim. List zawierał instrukcję. (Pisownia oryginalna) Policjanci zrobili nocą zasadzkę. We wskazanym miejscu wyłożono kopertę ze skserowanymi banknotami, posypanymi fluorescencyjnym proszkiem. Nikt po nią nie przyszedł, chociaż czajono się w pogotowiu z noktowizorem. Następnej nocy zasadzki już nie było. Ponoć policjanci w dzień po akcji byli na służbie zmęczeni. S. za poradą policji napisały list, w którym zaproponowały niższy okup. Koperta, posypana tym samym proszkiem co banknoty, trafiła w miejsce wskazane przez szantażystę. Znikła w tydzień po nieudanej nocnej akcji policji. Już 21 sierpnia od tajemniczego nadawcy nadszedł trzeci list. Policja ustaliła z pocztą, że S. będą sami odbierać listy. Dlatego ten, otrzymany 21 sierpnia, został odebrany przez jedną z pań S. w asyście funkcjonariuszy. – Policjanci po przeczytaniu wspomnieli, że wyślą go do badań daktyloskopowych i grafologicznych. Mówili też o badaniu DNA. Byli rozczarowani, że nadawca nie podał terminu odbioru pieniędzy. Napisałam kolejny list. Sytuacja powtórzyła się: on zniknął, a policja nikogo nie zatrzymała. W połowie września zaczęto grozić. Zapowiadano przyjście po pieniądze do domu. Wyprowadziłyśmy się ze Stoczka – relacjonuje Magda S. Korespondencja trwałaby zapewne jeszcze jakiś czas, gdyby nie przypadkowe odkrycie w trakcie przeszukania mieszkań sąsiadów S. W domu państwa A. znaleziono zeszyt, z którego wyrywano kartki. Na pozostałych dało się odczytać odciśnięte pismo. To była treść ostatniego listu, wysłanego do S. Państwo A. kategorycznie zaprzeczyli, by mieli coś wspólnego z szantażem. Zeszyt znaleźli na podwórku. Dla organów ścigania był to jednak bardzo ważny ślad. Reszta wyszła w śledztwie. Bożena A. przyznała się do pisania anonimów. Prokurator Rejonowy, , powiedział, że podejrzana nie kierowała się chęcią osiągnięcia korzyści majątkowych, ale chciała nastraszyć sąsiadki. – Pani A. wyraziła skruchę i chęć dobrowolnego poddania się karze. Na uproszczony tryb rozprawy, bez postępowania dowodowego, strony muszą wyrazić zgodę. Państwo S. chcieli, by proces odbył się normalnie – poinformował prokurator M. Brojek. S. nie mogą pojąć zachowania ludzi, z którymi dotychczas żyli w zgodzie i przyjaźni. Pogawędki przy płocie, wspólne kawki, wzajemna pomoc, aż tu nagle najlepsza sąsiadka okazała się wrogiem. Bożena A. jest złym człowiekiem. Podejrzana i przesłuchiwana na komisariacie, dopuściła się matactwa. Chciała skierować podejrzenia na inną osobę. 18 i 20 września do rodziny S. nadeszły kolejne 2 listy. Ich autorka, podszywając się pod kogoś innego, napisała:(Pisownia oryginalna). Aby zrozumieć, o co chodziło Bożenie A., trzeba wiedzieć, że Karol S., na krótko przed wakacjami, rozstał się ze swoją dziewczyną. Sąsiadka wiedziała o tym i gdy grunt zaczął się jej palić pod nogami, w obrzydliwy szantaż próbowała wrobić byłą sympatię chłopaka. Sugerowała, że wszystkie listy w afekcie pisała zawiedziona i rozgoryczona dziewczyna. – Wiem od policjantów, że prokuratura rozważała możliwość umorzenia śledztwa ze względu na dobrowolne odstąpienie sprawcy od dokonania przestępstwa i skruchę. Lecz przecież stało się tak, bo pani A. miała na karku prokuratora. To smutne, że nasz dramat ciągnął się prawie 3 miesiące. Braki kadrowe i niedostatki finansowe tamują działania operacyjne policji, a obywatele w sytuacjach podobnych do tej, są zdani praktycznie sami na siebie – skomentowała całą sytuację Magda S. – W imieniu Rzeczypospolitej Polskiej sąd skazuje Bożenę A. na rok i 6 miesięcy pozbawienia wolności z zawieszeniem tytułem próby na 5 lat i orzeka karę dodatkową w wysokości tys. zł grzywny. Dodatkowo nakazuje zapłacić 10 tys. zł nawiązki na rzecz poszkodowanej rodziny – podczas odczytywania wyroku na sali sądowej panowała kompletna cisza. Sąd zwolnił Bożenę A. z opłacenia kosztów postępowania. Zapłacą za nią podatnicy.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

  • Tagi
  • N

Najczęściej czytane

Życia mężczyzny nie udało się uratować

Na DW 803 poza obszarem zabudowanym doszło do wypadku. 4...

Młody siedlczanin z ciężką nogą. Stracił prawo jazdy i słono zapłaci za mandat

Na Alei Kaczyńskich w Łukowie zatrzymano do kontroli drogowej...

Policjant reanimował mężczyznę

W sytuacji zagrożenia liczy się natychmiastowa reakcja, opanowanie i...

Tragiczny wypadek w gminie Dobre. Nie żyje 35-letnia kobieta

4 października ok. godz. 8 w miejscowości Rudzienko (gm....

Dachowanie w gminie Łuków

7 października ok. godz. 8 w miejscowości Sięciaszka (gm....

Wybryki w kwestii parkowania i nie tylko, czyli…Zostańcie sygnalistami!

Niektórzy bardzo łatwo usprawiedliwiają sytuacje, kiedy samochody są parkowane...

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje