W ostatni weekend lutego siedleckie lodowisko przechodziło przejściowe kłopoty techniczne. Choć na dworze panował kilkunastostopniowy mróz, tafla lodu topniała, co nie pozostało bez wpływu na komfort i bezpieczeństwo jazdy.
– Przez piątek, sobotę i niedzielę wymieniany był agregat, który schładza lód. Odbyło się to zgodnie z wcześniejszą umową, którą Urząd Miasta zawarł z dostawcą urządzeń. Choć temperatura powietrza była poniżej zera, lód topniał od spodu – tłumaczy Arkadiusz Mączka, dyrektor MKS „Pogoń” w Siedlcach. Z uwagi na duże zainteresowanie mieszkańców, nie zamknięto obiektu. Jednak w tafli tworzyły się dziury, które zabezpieczano pachołkami. – To skandal! Przy tak złym stanie technicznym, miasto powinno odstąpić od sprzedaży biletów – mówił czytelnik, który w poniedziałek zadzwonił do naszej redakcji. – Jazda na nierównej tafli, to żadna przyjemność. Wsadziliśmy dzieci do samochodu i pojechaliśmy na lodowisko do Mińska Mazowieckiego – mówili rodzice dwójki kilkulatków, którzy zakochali się w jeździe na łyżwach. Gdy opadła pierwsza radość z otwartego po 20 latach sztucznego lodowiska, siedlczanie zaczynają narzekać na organizacyjną prowizorkę. – W szatni, za którą płaci się 1 zł, jest pełno papierów i śmieci. Jakiś podmiot prowadzi płatny parking. Za pozostawienie samochodu płaci się 2 zł, ale w zamian parkingowy nie wręcza żadnego pokwitowania. Skąd mam wiedzieć, do czyjej kieszeni wpływają pieniądze? Przede wszystkim brakuje jednak zadaszenia nad ławkami, na których setki osób zakładają łyżwy. Dzieci siadają na zaśnieżonych siedzeniach. Czy miasto nie ma kilkuset złotych na postawienie jeszcze jednego namiotu? – pyta czytelnik. Arkadiusz Mączka obiecuje zwrócić uwagę na czystość wokół lodowiska. Zapewnia, że parkingowy prowadzi rejestr zaparkowanych aut i odprowadza wpływy. Trudno jednak nie nękać władze Siedlec pytaniem: kiedy mieszkańcy doczekają się lodowiska z prawdziwego zdarzenia?