Dyscyplinarne zwolnienie dyrektora Zarządu Dróg Powiatowych w Łosicach było niezgodne z prawem – wynika z orzeczenia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Ale galimatias powstał już wcześniej. I to jaki!
Adam Wawryniuk, radny gminy Sarnaki, był dyrektorem łosickiego ZDP do jesieni 2021 r., kiedy to między nim a starostą łosickim Januszem Kobylińskim doszło do ostrej wymiany zdań. Adam Wawryniuk napisał nawet skargę na starostę, zarzucając mu, że ten chciał go uderzyć. A starosta zlecił kontrolę w ZDP. Ta wykazała nieprawidłowości. Powiadomiono o nich prokuraturę i rzecznika dyscyplinarnego RIO. W RIO postępowanie nadal trwa, prokuratura jesienią ubiegłego roku postawiła byłemu dyrektorowi trzy zarzuty dotyczące przekroczenia uprawnień (jak informuje Katarzyna Wąsak, Prokurator Rejonowy w Siedlcach, termin rozprawy nie został jeszcze wyznaczony).
Bo nie podjęli uchwały
Nim pojawiły się zarzuty prokuratury, zarząd powiatu zwrócił się do rady gminy w Sarnakach o zgodę na zwolnienie dyscyplinarne dyrektora (pracodawca zatrudniający radnego musi ją uzyskać od rady gminy). Formalnie rada gminy może odmówić takiej zgody, ale tylko jeśli wypowiedzenie umowy o pracę jest związane z wykonywaniem mandatu. Co zrobili radni gminy Sarnaki? Nie podjęli żadnej uchwały, bo wniosek zarządu powiatu nie zyskał wystarczającego poparcia.
Mimo to zarząd powiatu pięć dni później podjął uchwałę o zwolnieniu dyrektora dyscyplinarnie. Dwa tygodnie później powiat wystąpił do wojewody o wydanie rozstrzygnięcia nadzorczego, stwierdzającego nieważność uchwały rady w Sarnakach. Wojewoda odmówił postępowania nadzorczego, bo przecież uchwały nie było. Wtedy zarząd powiatu wniósł do WSA skargę na radę gminy, zarzucając jej, że nie podjęła działań (czyli uchwały).
Adam Wawryniuk też zwrócił się do WSA. Chodziło mu o unieważnienie zwalniającej go uchwały zarządu. Jednocześnie złożył pozew do sądu pracy, domagając się przywrócenia na stanowisko. Proces jeszcze nie ruszył, bo sąd pracy zdecydował, że najpierw sąd powszechny musi rozstrzygnąć, czy dyrektor przekroczył uprawnienia jako funkcjonariusz publiczny, Sąd pracy czeka także na postanowienie RIO. Poza tym zarząd dróg zlikwidowano, jest to teraz jeden z wydziałów starostwa, więc o przywróceniu do pracy nie ma mowy. W grę wchodzi ewentualnie odszkodowanie – równowartość pensji, jaką zarobiłby dyrektor od zwolnienia do wyroku.
Od tamtych wydarzeń minęło sporo czasu, ale atmosfera między panami jest wciąż napięta. Nieraz publicznie wbijają sobie szpilę.
Miesiąc temu, 19 maja, WSA orzekł niezgodność z prawem uchwały zwalniającej dyrektora. Adam Wawryniuk powiedział o tym na sesji. – Sam sobie będę chyba bił brawo! – cieszył się.
Ale dzień wcześniej do urzędu gminy w Sarnakach dotarł wyrok WSA w sprawie „niepodjęcia czynności” przez gminę. – To wyrok popierający stanowisko starostwa, że gmina powinna wtedy podjąć uchwałę – ocenił wójt Grzegorz Arasymowicz.
Pół miliona
W Sarnakach zaczęła krążyć plotka, że jeśli były dyrektor wygra w sądzie pracy, to gmina będzie musiała pokryć koszty procesu i zwrócić utracone przez prawie dwa lata wynagrodzenie. Mówi się, że odszkodowanie wyniesie nawet pół mln zł! Choć miesięcznie dyrektor zarabiał ponad 7 tys. zł brutto.
– Pojawiła się taka panika, że radni teraz chcieli podejmować uchwałę wyrażającą zgodę na zwolnienie mnie z pracy – zdradza Adam Wawryniuk.
Wójt Arasymowicz przyznaje, że o sprawie dyskutowano na wspólnym posiedzeniu komisji, ale ostatecznie nie wprowadzono na sesję uchwały, wyrażającej zgodę na zwolnienie – zwolnionego już – dyrektora.
– Wyrok WSA pokazuje, że uchwała zarządu powiatu w mojej sprawie jest bublem prawnym – mówił do radnych Adam Wawryniuk na nadzwyczajnej sesji (1 czerwca). Miał też kilka rad dla wójta: – Słyszę, co się dzieje, i mam wrażenie, że w naszej gminie nie rządzi wójt, tylko starosta. Po co panu jakieś strachy? Z wyroku wynika, że starostwo ma zapłacić za postępowanie sądowe 597 zł. Więc dlaczego starosta się do pana zwraca, twierdząc, że to gmina ma płacić, skoro wójt o nic do sądu nie wnosił, tylko powiat? Może starosta nie daje panu wszystkich dokumentów?
Adam Wawryniuk przytoczył fragment pisma od wojewody, odmawiającego powiatowi wszczęcia postępowania nadzorczego, bo nie ma takich instrumentów, które mogłyby wpłynąć na radę gminy, by ta podjęła uchwałę o zgodzie na zwolnienie radnego. – Nie przewiduje tego żadna ustawa, która by dawała wytyczne, jak i co głosować. Takie działanie narusza ustrojową samodzielność jednostek samorządu – cytował. – Więc gdy słyszę, jak ktoś straszy, że gmina będzie płaciła pół mln, że jeszcze dzisiaj próbuje się wywołać wprowadzić głosowanie, czy mam być zwolniony z pracy, czy nie, to jest to chore i żenujące.
Kolizja prawna
Starosta Janusz Kobyliński w rozmowie z „TS” twierdzi, że powiat nie będzie się odwoływał od wyroku WSA.
– Wiedzieliśmy, że taki wyrok zapadnie, bo żeby zwolnić dyscyplinarnie pracownika, który jest radnym, powinniśmy mieć stosowną uchwałę rady gminy – przyznaje. – Zdawaliśmy sobie sprawę, że brak tej uchwały powoduje kolizję prawną, więc nasz mecenas zaskarżył brak decyzji rady gminy w Sarnakach do WSA. Bo gdy w przyszłości będą jakieś roszczenia o odszkodowanie ze strony dyrektora, to będziemy się zwracać do rady gminy w Sarnakach o zwrot tych kosztów. Bo to przez brak decyzji radnych uchwałę zarządu uznano za niezgodną z prawem. Przecież drugi wyrok WSA mówi, że rada gminy powinna podjąć uchwałę, a nie odrzucać nasz wniosek. A czy radni byli „za” czy „przeciw” zwolnieniu, to już inna kwestia.
Skoro tak, to czemu zarząd nie poczekał na rozstrzygnięcia wojewody czy WSA, tylko zwolnił dyrektora? Po co ten pośpiech?
– Nie mogliśmy czekać, bo były rażące nadużycia ze strony dyrektora – ocenia starosta. – Od chwili gdy dowiedzieliśmy się o nieprawidłowościach, musieliśmy w ciągu miesiąca podjąć decyzję o zwolnieniu dyscyplinarnym. Zgodnie z Kodeksem pracy po tym terminie zwolnienie byłoby bezskuteczne.
Teraz powiat zwróci się do gminy Sarnaki o zwrot 797 zł, które zasądził WSA, wydając wyrok o niezgodności uchwały zarządu z prawem. Czy zrobi tak samo, jeśli Adam Wawryniuk wygra w sądzie pracy i zażąda odszkodowania od powiatu?
– Nie wyrokujmy, choć raczej do takiej sytuacji nie dojedzie. Dowody dotyczące przekroczenia uprawnień są tak oczywiste, że przypuszczam, iż były dyrektor poniesie karę. To może wpłynąć na decyzję sądu pracy, ale nie musi – zauważa Janusz Kobyliński.