W Klubie Dowództwa Garnizonu w Warszawie można oglądać wystawę malarstwa siedlczanina Bartosza Musieja. Wernisaż odbył się 9 lutego.
Bartosz Musiej to malarz, grafik i fotograf. Wystawa w Warszawie jest kolejną wystawą. Wcześniej wielokrotnie prezentował swoje zarówno w Polsce, jak i za granicą.
– Moją ulubioną tematyką jest pejzaż. Staram się skupić na nastrojach. Najlepiej maluje mi się nad Bugiem. Albo w plenerze, albo zaraz po powrocie do pracowni w Mierzwicach – mówi Bartosz Musiej.
Na wernisażu w Warszawie pojawili się znajomi artyści Bartosza Musieja, przyjaciele oraz rodzina. Żona i córka zagrały na wiolonczelach, by umilić gościom zwiedzanie wystawy.
W katalogu do wystawy malarz Marek Hołda napisał o twórczości Bartka Musieja: W całej rozmaitości odwiecznych inspiracji naturą w sztuce, dającej artystom gotowe wzorce, Bartosz Musiej wybrał drogę własną, która wynika z głębokiego odczucia widzianych kształtów, świateł i przestrzeni i próby uchwycenia ich istoty. (…) Jego bardzo oszczędne formy malarskie, z pozoru tylko są bliskie owemu minimum wiedzy o naturze”, o którym w swojej „Tragedii naturalizmu” pisał Leon Chwistek. Z osobistego, bardzo głębokiego duchowego przeżycia Bartek konstruuje formę autonomiczną, skupioną, bardzo ekspresyjną i często odrealnioną”.
Marek Hołda podkreślił, też, że prace Bartosza Musieja, niezależnie od formatu, kolorystyki i często zaskakującej formy, są bardzo oryginalne: „Odbiegają od schematu kompozycji, zawsze ewokują wrażenie epickości, która jest nieodłącznym atrybutem mazowieckiego i podlaskiego pejzażu. Nie będzie żadną przesadą, jeśli powiem, że Bartosz Musiej jest jednym z tych twórców, którzy ten pejzaż najpełniej pojęli i artystycznie zdefiniowali” – pisze Marek Hołda. I dodaje na koniec „Jest w tym malarstwie klimat, wysnuty nie tylko z interpretacji pejzażu, ale i z tygla ulotnych nieprzedstawionych, wprost, lecz wyczuwalnych wrażeń: żywicznego zapachu desek przerobionej na pracownię starej stodoły w Mierzwicach, klangoru zapadających na dalekich łąkach żurawi, chłodu jesiennych mgieł na polach tuż za „Reymontówką”, tchnienia dojrzewających w słońcu zbóż i wszechobecnej w jego życiu muzyki. Malarstwo Bartosza Musieja to sztuka wywodząca się głęboko z polskiej tradycji malarskiej, wszakże jednak wędrująca swoją własną, oryginalną i tylko na pozór znaną, bo często krętą i zaskakującą drogą. Zupełnie jak nieposkromiona rzeka Bug”.
Na wystawie znajduje się blisko 50 obrazów. Powstawały one w różnym czasie.
– Skupiłem się na tym, by ta wystawa jako całość wyglądała jak najlepiej – mówi Bartosz Musiej. – Wszystkie moje obrazy, które namaluję, są „ukochanymi”, więc wybór był trudny.
Wystawę można oglądać w każdy wtorek, środę i czwartek w godz. 15.00 do 19.00 do 27 marca w Warszawie przy ul. Niepodległości 141A. Obrazy można też kupić.
Zdjęcia Martyn Kruk
siedleckiej, lewicowej “śmietanki”
Przepiękne prace, gratulacje