Tego dnia (w minioną sobotę) w Ukrainie zginęły 4 osoby a ponad 25 zostało rannych. Nic dziwnego, że w wielu oczach był smutek. Ale mimo kryjących się w duszy łez, wychodzili na scenę i śpiewali, jak najpiękniej umieli. O swojej Ukrainie, o miłości i tęsknocie. W siedleckim parku Aleksandria obchodzono Międzynarodowy Dzień Uchodźcy.
Minęły dwa lata od napaści Rosji na Ukrainę. I od dwóch lat setki tysięcy ludzi przeżywa niewyobrażalny dramat. O Polakach mówią z wdzięcznością. Bo tu mają bezpieczne schronienie. Swoje domy stracili, bliskich też. A mężowie i bracia są na froncie.
Przyzwyczailiśmy się do ukraińskiej mowy na ulicach. I przyzwyczailiśmy się do codziennych komunikatów z linii wojennego frontu. W międzyczasie do głosu doszła pisowsko-konfederacka narracja antyukraińska. To smutne. Wielu Polaków przestało dostrzegać dramat ludzi, których wcześniej przyjęli z otwartym sercem. Ostatnio byłam świadkiem sceny w sklepie, który mieści się w pobliżu domu dla uchodźców. Starsza Ukrainka robiła zakupy, z trudem liczyła polską walutę. A ekspedientka? Nie pomogła jej, patrzyła za to ze złością i pogardą. – Przez tyle czasu można się było nauczyć polskiego – warknęła w pewnym momencie. W obronie Ukrainka stanęła klientka z kolejki: – Ja pani pomogę.
Trzeba była zobaczyć tę wdzięczność w oczach uchodźczyni i to poczucie winy, że jest tu nie na miejscu, nie u siebie, że przeszkadza… Serce pękało. Czy ekspedientka traktuje tak wszystkich uchodźców? Przynosi wstyd Polsce. Taka prawda.
A w Dniu Uchodźców można było przeżyć wiele wzruszeń. Kto tylko miał jakiś talent, wystąpił na scenie. Były pieśni, muzyka, recytacje, taniec, nawet flash mob. Przedstawiciele Fundacji Leny Grochowskiej, która otacza opieką ukraińskie rodziny uciekające przed wojną, zadbali o wiele atrakcji. Przypomnijmy, że Fundacja została doceniona przez międzynarodowe gremia za to, co robi dla uchodźców. Nagroda Nansena po raz pierwszy w historii powędrowała do Polski! I do Europy Wschodniej.
Dom Uchodźcy w Siedlcach mieści się dawnym akademiku przy ul. Bema. To tam mieszkają rodziny, których bliscy walczą na froncie, i ludzie, którzy stracili wszystko, cały swój dorobek. Pamiętajmy o tym. Na naszych oczach dzieją się ludzkie tragedii i pisze się współczesna historia świata.
Z pewnym smutkiem zauważyłam, że w tym dniu nie było z Ukraińcami przedstawicieli siedleckiego samorządu. Przecież uchodźcy mieszkają w naszym mieście. Pracują tu, a ich dzieci chodzą do szkół. Tego dnia świętowano Dni Siedlec. Były koncerty i atrakcje. Szkoda, że te lokalne radości działy się tak bardzo obok. Dosłownie. Uchodźcy byli w parku, a mieszkańcy Siedlec na terenach po amfiteatrze. Parę kroków dzieliło te dwa wydarzenia.
Chwała tym, którzy przyszli wesprzeć Ukraińców i zapewnili ciekawe atrakcje. A można było nauczyć się udzielania pierwszej pomocy czy poczuć się jak policjant na służbie, zakładając kamizelkę ochronna i kask. I można by było wysłuchać wielu historii o tym, co czuje człowiek uciekający przed ostrzałem, zostawiający za sobą wszystko…