Archiwalne zdjęcia wyciskają łezkę w oku. Z jednej strony szumne socjalistyczne hasła, czyny społeczne, obdrapane budynki i wszechobecna siermiężność, a z drugiej nowoczesne pracownie, nowe budynki i nowa rzeczywistość. To w skrócie historia siedleckiej uczelni, przedstawiona na jubileuszowej wystawie „Alma mater Nostra”.
55-letnia historia siedleckiej uczelni zaczyna się od Wyższej Szkoły Nauczycielskiej, a kończy na Uniwersytecie w Siedlcach. Przez pół wieku pokonaliśmy piękną drogę, wiodącą do elitarnego grona uniwersytetów klasycznych, zaliczając po drodze WSRP (Wyższa Szkoła Rolniczo-Pedagogiczna), Akademię Podlaską i Uniwersytet Przyrodniczo-Humanistyczny.
Jeśli chcecie przeżyć chwile wzruszeń, idźcie do uniwersyteckiej Biblioteki Głównej (ul. Popiełuszki 9). Tam na dwóch poziomach – parter i piętro – zobaczycie zdjęcia z półwiecza oraz pamiątki. Są też fotograficzne rolki puszczane w pętli na telebimach. Ogląda się je jak dawne kroniki filmowe. Pomysł świetny!
Wystawę otwarto w minionym tygodniu, a w tej uroczystej chwili nie zabrakło wielu absolwentów siedleckiej uczelni, którzy dziś piastują odpowiedzialne funkcje. Warto zobaczyć zgromadzone pamiątki. Warto też poszukać siebie na niektórych zdjęciach.
Przy okazji rodzi się pytanie, co się stało z energią studentów, z przypisywaną żakom figlarnością i luzem? Gdy widzi się fotograficzne relacje z dawnych Jackonaliów, wydaje się, że obecne pokolenia nie wiedzą już, co to znaczy studencka zabawa. Gdzie barwne korowody, tłumne koncerty, okolicznościowe kabarety i teatrzyki? Duch w studentach ginie?
Dlatego tym bardziej odwiedźcie bibliotekę i przeżyjcie to jeszcze raz. Warto.
Kiedyś to były Jackonalia, a nie jakieś popierdułki