Z Mileną Madziar rozmawia Tomasz Markiewicz
l Jesteś wykształconą aktorką, podziwianą za niezwykły głos, nieprzeciętne zdolności wokalne i interpretacyjne, a także bogatą osobowość sceniczną. W Twoim wydaniu piosenka to coś więcej niż canto i melodyjny refren. Dziewczyno, co Ty jeszcze robisz w Siedlcach? l Nie jest tajemnicą, że na siedleckich scenach nie masz konkurencji. Nie czujesz się tu trochę jak łyżka śmietanki w dzbanku kawy? l A próbowałaś w Warszawie? Szukałaś swojej szansy na castingach do filmu? l Czy bycie na scenie jeszcze Cię stresuje? l Pytam, bo są aktorzy, którzy tydzień czy miesiąc przed premierą spektaklu robią z domu piekło. Ich bliscy chowają się po kątach. l Włącznie z rozstawianiem domowników po kątach? l W jednym z wywiadów powiedziałaś o sobie, że jesteś osobą dominującą. A więc taki scenariusz jest możliwy… l Od czterech lat studiujesz psychologię. Czy dzięki temu dowiedziałaś się czegoś więcej l Zauważyłem, że swoje życie osobiste najczęściej dzielisz z muzykami. Sama jesteś wrażliwcem, to po co Ci jeszcze drugi taki? Nie lepiej stolarz z dobrze wyrzeźbionym bicepsem albo jakiś barczysty gajowy? l Zastanawiałaś się, przy jakiej muzyce kochają się dziś młode pary? l Nasi rodzice zapalali świece, włączali z namaszczeniem adapter Bambino, wymieniali czułości przy dźwiękach „Love me do” Beatlesów czy „Love me Tender” Presleya. Trochę pięknie i trochę patetycznie. A dziś…? l A jak sądzisz, przy jakiej muzyce najlepiej się kochać? l A czy jest taka piosenka, która mówi o Milenie Madziar więcej niż ona sama potrafi o sobie powiedzieć? l A propos chorych miłości…Jak radzisz sobie w stanach upojenia miłością? l Jakaś aluzja do Artura Boruca? l Masz receptę na szczęśliwe życie? l To samo powiedział filozof, Leszek Kołakowki. Nie ma recept, są drogowskazy. Na przykład: „nie chcieć zbyt wiele”, „nie mieć do świata pretensji, gdy nas niedocenia” i „nie uganiać się za sławą, bo jak nie wyjdzie, będziemy mieć poczucie przegranego życia”. Trochę mi to do Ciebie pasuje. l A dla Ciebie co jest w życiu najważniejsze?
– Ostatnio coraz częściej zadaję sobie to pytanie. Ale nie dlatego, że chciałabym wyjeżdżać… Drogi tak wielu znajomych porozchodziły się w różne strony, a ja wciąż tkwię
w tym jednym miejscu.
– Ale mi słodzisz. Hmm… Na razie jest mi tu dobrze. Kocham Siedlce!
– Próbowałam w castingu do reklamy. Ale wiesz, nie chce mi się tracić czasu na takie rzeczy. Być może jestem na to za leniwa. To jest jednak Warszawa. Trzeba wziąć wolny dzień w pracy, dojechać, przenocować.
A i tak nie ma pewności, że czymś bym się tam wyróżniła. Boże, ilu jest takich ludzi obdarowanych talentem! A ja mam dobrze tu, na miejscu: śpiewam, gram, pracuję… Taka ciepła kołderka. Cały czas coś się dzieje. W Siedlcach to, co robię, nie jest anonimowe, każdy spektakl w jakimś stopniu staje się wydarzeniem. Nie wiem, jaki byłby odbiór, gdybym to samo robiła w Warszawie.
– Ja jeszcze zdaje sobie sprawę z pewnych swoich niedoskonałości, tego, czego nie powinno się robić na scenie. Miejscowa widownia może tego nie zauważa, ale ja jak najbardziej. Poza tym żyję z dnia na dzień, wolę nic na siłę nie planować, co ma być, to będzie. A może jeszcze zagram w jakimś filmie. No bo dlaczego nie?
– Oczywiście. Trema zawsze jest i powinna być. Ona mobilizuje.
– To zależy, jaki ciężar i odpowiedzialność na siebie biorą. Jeżeli miałby to być monolog, gdzie od początku do końca wszystko zależy ode mnie, no to faktycznie byłby stresik…
– Nie, chyba nie. Chociaż nie jestem pewna.
– No dobrze, taki scenariusz niestety jest możliwy.
o facetach?
– A dlaczego akurat o facetach? Ogólnie o ludziach dowiedziałam się bardzo dużo. Wiesz, nie lubię dzielić ludzi na kobiety i mężczyzn. Są przecież męskie kobiety i wrażliwi faceci. A co do facetów, to nie da się ich tak do końca poznać.
– Ojej (śmiech). Rzeczywiście kręcą mnie muzycy. Bierze się to może stąd, że żyjemy w tym samym środowisku i jesteśmy uwikłani w podobne sprawy. No wiesz, wspólna płaszczyzna porozumienia, podobna wrażliwość… Muzyk i gajowy to dwa różne typy mężczyzn i różnice w komunikacji. Jeśli będę chciała się podzielić swoimi smutkami czy wątpliwościami z drwalem, to on mi powie twardo: „Dobra, nie pitol, wal do garów”. A muzyk mnie wysłucha i zrozumie.
– To zależy, jakie kto ma upodobania. Bywalcy imprez w remizie pewnie robią to przy disco.
– Dla dzisiejszych młodych ludzi priorytety są inaczej ustawione. Wszystko pędzi do przodu, więc i w tej kwestii jest bardziej spontanicznie, a mniej romantycznie.
– Chyba przy jazzie. Jest taki soczysty i namiętny… Tu trzeba improwizować i tu trzeba improwizować, żeby nie było nudno.
– Było kilka takich piosenek, tych, które tworzył Tomek Hapunowicz. Razem wybieraliśmy teksty Barbary Klickiej, bo były dosyć mocne, wymowne, w moim charakterze. I na pewno wiersz „Wrażliwcowo”. „Powinno się zakazać szarzyzny, powinno się zakazać sklepów mięsnych, chorych miłości, zdrowego rozsądku, świętego spokoju”.
– W życiu idę za głosem serca. Bardziej niż główką i rozsądkiem, kieruję się serduszkiem. Niestety, czasami nie wychodzi to na zdrowie.
– Nie oceniajmy jego związku… Bo może się jeszcze okazać, że trafił na miłość swego życia. Czas pokaże, jak jest naprawdę. Dzisiaj szalenie trudno to zweryfikować.
– Nie ma takiej recepty.
– Do wszystkiego w życiu trzeba podchodzić indywidualnie. Każdy z nas jest inny. Dla jednego ważniejsza będzie kariera, dla drugiego przyjaźń, a ktoś jeszcze inny wybierze miłość. Każdy inaczej buduje swoją hierarchię wartości. I to od niej będzie potem zależało, jak postępujemy w życiu
i jak oceniamy innych ludzi.
– Dla mnie miłość.
co Milena ma na bucie?
Czy to jest cena? troszkę śmiesznie to wygląda
Świetna dziewczyna!!!
Wrażliwość drwala jest zerowa nie ulega wątpliwości…A pani Milenie życzę samych sukcesów i wielu wspaniałych ról w Teatrze ES i innych przedsięwzięciach.
…
Pięknie napisane o tym canto w stu procentach popieram.
Gratulacje Milena!
Przeczytałam gazetę. Dużo mądrych przemyśleń i zabawnych dialogów w tej rozmowie. Gratuluje rozwagi w wypowiedziach na temat Artura Boruca.
Polecam mechaników samochodowych
Potrafią być twardzi i wrażliwi. Buziale dla mojego Grzesia.
Dlaczego wywiad ma dwa tytuły?
W gazecie jest inny tytuł.
..a na bucie
…chyba rozmiar buta…przepraszam 😉
Dobra jest!
Widziałem, słuchałem w kilku przedstawieniach i jestem pod wrażeniem.
o tak
Miłość przy jazzie jak najbardziej, very good.
Milena kiedyś była śliczną dziewczyną i zdolną!
Teraz jest tylko zdolna. Szok, jak bardzo się zaniedbała. Chodzi ubrana jak dziwoląg i […]. Szok, ale ma talent. Tyle, że od talentu nie wiem co się w głowie zrobiło. 🙁
Mądrze i zabawnie.
Gratuluje dystansu do siebie i otaczającego świata. Wywiad pierwsza klasa!
Kwestia gustu
Ktoś z internautów poruszył kwestię ubioru. To chyba kwestia gustu z którym trudno się zgadzać lub nie, gdyż jest to bardzo indywidualna sprawa. Ja osobiście szanuje osoby, które tak jak Pani Madziar eksperymentują. Myślę, że właśnie owo eksperymentatorstwo czyni z niej bardzo barwną postać. Gratuluje luzu i skromnych, niebanalnych wypowiedzi. Śle serdeczności!
Materiał chyba wprost z Superaka :/
“Na siedleckich scenach”? Hm… Doprawdy? A gdzież te “sceny”? “Muzyk i gajowy to dwa różne typy mężczyzn i różnice w komunikacji.” W istocie – znam cudownego gajowego, wrażliwego na każdą żywą komórkę, i paskudnego muzyka o sercu z kamienia… “Przy jakiej muzyce kochają się dziś młode pary” – ot, temat na głęboką rozmowę! I nieszczęsny Artur Boruc w tym wszystkim…
Prof. Kołakowskiego już w to nie mieszajcie, bo robi się żałośnie.
Aż szkoda dodawać, że w wydaniu papierowym autor wywiadu na sąsiedniej stronie sam siebie kopiuje/powtarza (?)…
Rety, stereotypy, ploty, bzdury. I to jest dialog dwóch osób, których talenty naprawdę podziwiałam…
Mnie się podoba
Ciekawe połączenie swobodnej, niekrępującej rozmowy z psychologią w tle. Przeczytałam z zainteresowaniem. Oryginalne.