Siedleckie Przedsiębiorstwo Energetyczne podsumowało wyniki audytu, jaki przeprowadzono w sprawie projektu Instalacji Termicznego Przekształcania Odpadów Komunalnych. Z analiz wynika, że potrzebne są zmiany tej koncepcji.
O tym, że w Siedlcach mogłaby powstać Instalacja Termicznego Przekształcania Odpadów Komunalnych, czyli spalarnia, mówi się w mieście od mniej więcej 3 lub 4 lat. – Nie ma dokumentów, które potwierdzałyby, że była to inicjatywa PEC-u. Pomysł wyszedł najprawdopodobniej od ówczesnego prezydenta Andrzeja Sitnika. Jak można się domyślać, stała za tym chęć rozwiązania problemu nadmiaru śmieci w mieście, choćby takiego, że wysypisko w Woli Suchożebrskiej jest bliskie zamknięcia – mówi Wojciech Pawlik, prezes Przedsiębiorstwa Energetycznego w Siedlcach.
KTÓRE MIEJSCE LEPSZE?
Już we wrześniu 2021 r. firma Savona przygotowała na zamówienie firmy wstępne studium wykonalności w tej sprawie. Zaproponowano w nim 3 potencjalne lokalizacje spalarni: przy instalacji do przetwarzania zmieszanych odpadów komunalnych, którą Zakład Utylizacji Odpadów prowadzi w Woli Suchożebrskiej, przy oczyszczalni ścieków Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji na ul. Zamiejskiej w Strzale oraz przy siedzibie Przedsiębiorstwa Energetycznego przy ul. Starzyńskiego w Siedlcach. W dokumentacji wskazano, że we wszystkich da się wybudować i prowadzić ITPOK.
Jak się okazuje, za pierwszą przemawiał fakt, iż z wyselekcjonowanych i przetworzonych odpadów powstaje tam paliwo alternatywne preRDF, które ma wysoką wartość energetyczną – czyli to, co się spala w spalarniach. Dziś preRDF z Woli Suchożebrskiej trafia do firm, którym trzeba zapłacić za jego utylizację.
Autorzy opracowania wskazali, że najbardziej korzystna będzie lokalizacja przy oczyszczalni. Chodziło, jak łatwo zgadnąć, o pieniądze. Otóż to rozwiązanie pomogłoby uniknąć wymaganej unijnymi regulacjami opłaty za emisję dwutlenku węgla, która w skali roku wyniosłaby kilka milionów złotych. A to raczej byłoby bardzo mało prawdopodobne w kolejnej lokalizacji, czyli PEC-u, bo ten jako przedsiębiorstwo jest objęty systemem EU ETS i nastąpiłoby objęcie tym systemem nowych źródeł wytwórczych ITPOK. Poza tym oczyszczalnia ścieków jest dużo bliżej Woli Suchożebrskiej niż PEC, a co za tym idzie ciężarówki ze śmieciami nie musiałyby jeździć po całym mieście, tylko zjeżdżałyby do spalarni bezpośrednio z drogi nr 63.
W marcu 2022 r. na zlecenie Przedsiębiorstwa przygotowano już ostateczną wersję studium wykonalności. Tam kolejność 3 zaproponowanych lokalizacji była już całkiem inna. Jako optymalne miejsce wskazano bowiem ul. Starzyńskiego. – Jak można zgadywać, przeważył wniosek, że PEC to gotowa infrastruktura i teren należący całkowicie do miejskiej spółki, podczas gdy PWiK jest współwłasnością Siedlec i gminy Siedlce i trzeba byłoby rozmawiać z wójtem – mówi Wojciech Pawlik.
EMOCJE I DECYZJA
W sprawie zaproponowanej lokalizacji spalarni odbyły się konsultacje społeczne. Nie wzięto jednak pod uwagę głosów przeciwnych. Ostatecznie w 2022 r. miasto i PEC uznały, że Starzyńskiego to najlepsze miejsce na nową inwestycję. W tym samym roku podpisano umowę z Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska
i Gospodarki Wodnej. NFOŚiGW miał dołożyć mniej więcej połowę ze 125 mln zł, bo na tyle wyliczono koszt
ITPOK. W 2023 r. pozyskiwano decyzje administracyjne, powstał raport oddziaływania na środowisko i decyzja środowiskowa, którą wydał prezydent (co było przyczyną konfliktu z Mostostalem Siedlce).
Kiedy pomysł przedstawiono mieszkańcom, wzbudził on spore emocje. Były różnego rodzaju przejawy niezadowolenia i protesty, powstało nawet stowarzyszenie przeciwne budowie. Mimo to w kwietniu bieżącego roku ogłoszono przetarg na inżyniera kontraktu, czyli instytucję czuwającą nad sprawami związanymi z budową instalacji.
BEZLITOSNY AUDYT
W maju, kiedy prezydentem został Tomasz Hapunowicz, powołano nowe władze Przedsiębiorstwa. A te postanowiły przeanalizować sprawę ITPOK. – Mieliśmy wątpliwości, które potwierdzały też nasze wewnętrzne opracowania. Wynikało z nich, że budowa spalarni przy ul. Starzyńskiego zamknie w znacznym stopniu PEC-owi możliwość rozbudowy, modernizacji bądź budowy nowych źródeł energii, np. pomp ciepła, kotłów na biomasę czy akumulatora ciepła. Chodzi o to, że ITPOK zająłby niemal cały dostępny teren inwestycyjny Przedsiębiorstwa – wyjaśnia Piotr Ratajczyk, dyrektor techniczny Przedsiębiorstwa.
Firma zleciła też profesjonalny audyt w tej sprawie. Wykonało go niezależne Biuro Studiów, Projektów i Realizacji „Energoprojekt – Katowice”. Raport był gotowy na początku października. Wnioski okazały się identyczne z tymi, do których doszedł sam PEC: obiekt powinien być większy i stanąć w innym miejscu niż to już wybrane, a poza tym konieczne jest zweryfikowanie założeń ekonomicznych inwestycji.
Przejdźmy do konkretów. Przede wszystkim audytorzy, tak jak autorzy wstępnego studium wykonalności, uznali, że optymalną lokalizacją jest ta przy oczyszczalni ścieków. – Usłyszeliśmy: „Jeśli będziecie musieli przystosować system ciepłowniczy do nowych wymagań Unii Europejskiej, potrzebujecie terenu”. Krótko mówiąc, spalarnia przy ul. Starzyńskiego, choć miała być sztandarową inwestycją PEC-u, byłaby tak naprawdę kulą u nogi – podsumowuje prezes Pawlik.
Jak się okazało, taki obiekt nie stanowiłby też dla firmy istotnego źródła energii dla miasta. Planowana moc cieplna ITPOK – 6 megawatów stanowiłaby jedynie około 7% całkowitej produkcji ciepła i około 3% zainstalowanej mocy cieplnej. W praktyce nie pokrywałaby nawet tzw. obciążenia letniego, potrzebnego na wytworzenie ciepłej wody, co jest standardem przy tego typu obiektach.
Audyt wykazał też, że wybudowanie spalarni według przyjętego planu nie będzie możliwe. Władze spółki mówią: – Przede wszystkim wartość inwestycji była zaniżona. Kiedy poprosiliśmy o aktualizację modelu finansowego, okazało się, że mówimy nie o 125,ale o 150-160 mln zł. A to oznacza, że różnicę, czyli ok. 30 mln musielibyśmy zdobyć, zaciągając dodatkowy kredyt. Czyli całkowite zadłużenie przedsiębiorstwa w związku ze spalarnią wyniosłoby co najmniej 90 mln, co jest horrendalną kwotą.
W wyliczeniach z 2022 r. zaniżono też wynagrodzenia dla pracowników – jak wykazał audyt, o kilka milionów złotych w skali roku. A to nie wszystko. Okazało się, że podejmując decyzję w sprawie spalarni, nie ujęto w analizie wrażliwości wyliczeń, ile wyniosłaby opłata za emisję dwutlenku węgla. A to ważny wskaźnik, bo od niego zależy opłata za 1 t śmieci „na bramie”. Ponowne przeliczenie wykazało: aby inwestycja była rentowna na pierwotnie planowanym poziomie, opłata musi wynieść 950 zł, a nie, jak planowano, 450 zł.
Co ważne, w wynikach audytu podkreślono, że spalarnia nie wpłynęłaby także na opłaty za ciepło i odbiór śmieci. – Nawet gdybyśmy uznali, że energia że spalarni jest tańsza, to wpływ na rachunki za ciepło byłby nieodczuwalny. Mówimy o kilku procentach z ponad 90 milionów złotych kredytu – podkreśla Wojciech Pawlik. – Tyle musielibyśmy wydać dodatkowo mimo dofinansowania. Za takie pieniądze można wybudować nie dwa, ale co najmniej cztery silniki kogeneracyjne, jakie oddano do użytku w tym roku. Jeśli ktoś komuś wmówił, że inwestycja w spalarnię zapewni bezpieczeństwo energetyczne mieszkańców albo wpłynie na obniżkę cen ciepła lub śmieci, to co najmniej mocno minął się z prawdą – dodaje.
ALBO WIĘKSZA, ALBO…
Co dla PEC-u wynika z audytu? – Ciągle obowiązuje nas umowa z NFOŚiGW, za której zerwanie grozi kara w wysokości ponad miliona złotych. Chcielibyśmy przekonać Fundusz, aby wyraził zgodę na finansowanie podobnej inwestycji, ale po pierwsze mniej więcej 2-krotnie większej (o przerobie ok. 40 zamiast 20 tys. t), a po drugie w optymalnej lokalizacji, czyli obok oczyszczalni ścieków. W naszym przekonaniu nie zablokuje to rozwoju Przedsiębiorstwa i będzie bardziej efektywne ze względu na skalę. Większa spalarnia oznacza podobne koszty stałe, choćby jeśli chodzi o zatrudnienie. Na dodatek taki obiekt byłby w stanie obsługiwać nie tylko Siedlce. Może nawet samorządy z obszaru większego niż powiat siedlecki byłyby zainteresowane wspólną inwestycją w spalarnię.
Przedsiębiorstwo Energetyczne poprosiło też NFOŚiGW o zmianę harmonogramu prac. Gdyby do niej doszło, budowa mogłaby ruszyć już w 2026 r., a zakończyłaby się w 2030 r.
Pozostawiamy więc otwartym pytanie, czy przy obecnych i planowanych regulacjach Unii Europejskiej nie należy się skupić na planowaniu instalacji, które obniżą ceny ciepła dla mieszkańców i zapewnią wymagany odsetek odnawialnych źródeł energii w sieci ciepłowniczej. – Chodzi między innymi o: biomasę, pompy ciepła, fotowoltaikę lub kotły elektrodowe. Powstają już opracowania w tej sprawie – informuje Piotr Ratajczyk.