Jest ich gromadka: Mateusz, Arek, Damian, Przemek, Kamil
oraz Ewa, Anita, Daniel. Przychodza codziennie, po szkole. Pod omnik
papieza. Sprzataja wypalone, pekniete znicze, podpalaja te, które zgasil nieopatrzny podmuch wiatru.
– Robimy to dla papieza, bo go kochamy. Dla niego wszyscy ludzie byli równi, czy to bogaci, czy tez biedni. Nas na pewno kochal! Czulismy to, gdy patrzyl na nas z telewizora. Zrobilibysmy dla niego jeszcze wiecej… – mówi Mateusz, który uwaza sie za kierownika.
Gorace lampki parza im palce, ale nie czekaja, az znicze ostygna, tylko wrzucaja je do malych reklamówek, które pózniej trafiaja do kontenerów. Gdy przynosze im ochronne rekawiczki, prosza jeszcze o zapalki… Bo jakze to! Przed Ojcem Swietym musza sie wszystkie lampki palic jak nalezy.
– Przyszedlem tu pierwszy raz
w niedziele. Patrze, ze ludzie tylko stawiaja lampki, postoja chwile
w ciszy i odchodza. Nikt nie mysli o tym, co z wypalonymi zniczami? To pomyslalem sobie, ze trzeba naszemu papiezowi troche porzadku zrobic. Chlopcy przyszli nam z pomoca – opowiada rezolutnie Mateusz.
Pracuja zgodnie. Czasem ktos do nich podejdzie, pochwali ich, po glowie poglaszcze i da na paczka…
– Bedziemy przychodzic, dokad bedzie potrzeba… – zapewniaja.
Twierdza, ze pod pomnikiem przez zalobny tydzien plonelo okolo 15 tys. zniczy. Wiedza, bo codziennie liczyli te wyrzucane do kontenerów.
Dobrze!!!!!!!!!!
Dobrze robicie chcialbym was poznac mam 14 lat i was podziwiam ze asz jestescie tacy otwarci..