Stoczkowianie nie wiedza, czy beda mogli w tym roku kapac sie na „Izydorach”, wedkarze zadaja sobie pytanie: „Co z naszymi stawami?”. Wszystko to dlatego, ze Katarzyna Markiewicz domaga sie zwrotu rodzinnego majatku.
Rodzina Katarzyny Markiewicz stracila swoja liczaca ponad 88 hektarów posiadlosc po wojnie, na mocy dekretu z 1944 roku o przeprowadzeniu reformy rolnej. Wedlug obowiazujacych wówczas przepisów, wlasnoscia panstwa stawaly sie majatki liczace powyzej 100 hektarów powierzchni ogólnej lub takie, w których uzytki rolne przekraczaly 50 hektarów. Orzeczeniem Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Lublinie z 1950 roku przejeto na rzecz Skarbu Panstwa majatek o ogólnej powierzchni 88,70 ha, w tym uzytków rolnych 66,59 ha. Ta druga liczba przesadzila o tym, ze nowym wlascicielem majatku stal sie Skarb Panstwa.
Rodzina zaczela sie starac o zwrot majatku w roku 1990. Katarzyna Markiewicz udowadniala przed NSA i ministrem rolnictwa i gospodarki zywnosciowej, ze majatek jej rodziny nie podlegal dekretowi, poniewaz uzytki rolne nie przekraczaly 50 ha. Próbowala odzyskac majatek przez wiele lat. Zarówno w 1990 roku, jak i w 1992 r. oraz cztery lata pózniej nie udawalo jej sie dojsc swoich racji. Równoczesnie jej matka, Barbara Newelska, zlozyla pozew o zwrot nieruchomosci do Sadu Okregowego w Lublinie w 1996 roku. Ten proces wciaz trwa. Na wniosek Katarzyny Markiewicz NSA wznowil w 2003 roku postepowanie, uchylil wczesniejsza (korzystna dla miasta) decyzje ministra rolnictwa i przekazal sprawe do ponownego rozpatrzenia przez ministra. W uzasadnieniu znalazla sie informacja o nowych okolicznosciach, którymi mialy byc watpliwosci, czy majatek przejety przez panstwo rzeczywiscie mial wiecej niz 50 ha uzytków rolnych. Ostatnia z decyzji w tej sprawie zostala wydana przez ministra rolnictwa z koncem stycznia biezacego roku. Przyznal on Katarzynie Markiewicz prawo wlasnosci ziemi. Minister oparl sie na dowodzie z opinii bieglego, który stwierdzil, ze uzytki rolne stanowily mniej niz 50 ha, a mianowicie 48,8987 ha.
Taka decyzja zaskoczyla samorzad stoczkowski. – Minister rolnictwa wydajac decyzje pominal miasto w toczacym sie postepowaniu. Nikt nam nawet nie przedstawil materialów, które mialy wplyw na taka decyzje – mówi burmistrz Bogdan Golegowski. – Bylo to powazne zaniedbanie ze strony ministerstwa, do którego urzednicy sie przyznali i zgodzili, ze popelnili podstawowy blad w toczacym sie postepowaniu administracyjnym. Miasto zlozylo wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy. Z posiadanych przez nas dokumentów wynika, ze uzytków rolnych bylo zdecydowanie wiecej niz 50 ha i w takiej sytuacji przejecie majatku odbylo sie w zgodzie z obowiazujacymi wówczas przepisami.
Po przejeciu majatku na Skarb Panstwa, miasto uzytkowalo te nieruchomosc przeznaczajac teren na cele sportowo-rekreacyjne. Najwiecej zainwestowano w latach 70. Wyremontowano stary dom i dobudowano pietro. Zostaly równiez wybudowane domki campingowe, przy których powstal basen. Poza tym wybudowano boisko do pilki noznej wraz z zapleczem, które uzytkowane jest przez miejscowy klub sportowy „Dwernicki”. Na tym terenie istnieja równiez dwa stawy rybne znajdujace sie w dzierzawie Polskiego Zwiazku Wedkarskiego, które powstaly dzieki zaangazowaniu miejscowych wedkarzy.
– Teraz wszystko mialoby trafic w rece pani Markiewicz? Tu nic nie bylo, tylko mokradla. Sami to wszystko zrobilismy. Uczestniczylismy z miastem w rozmowach dotyczacych regulacji rzeki Swider prowadzonych z Zarzadem Melioracji w Lublinie. Jak sie okazalo, ze kwestie wlasnosci sa ostatecznie nieustalone, zakres prac inwestycyjnych zostal zmniejszony. Gdzie sie teraz podziejemy? – narzeka prezes kola PZW, Wojciech Drabinski. Podobne pytanie zadaja równiez pilkarze.
Od kwietnia 1999 roku K. Markiewicz dzierzawi od miasta teren „Izdydorów”.
Bardzo cenimy te rodzine i jej zaslugi dla Stoczka, szczególnie te z czasów wojny i okupacji hitlerowskiej – mówi burmistrz B. Golegowski. Przekazalismy pani Katarzynie ten majatek w dzierzawe na 10 lat. Przez pierwsze trzy lata placila czynsz dzierzawny w wysokosci 50 zl miesiecznie oraz zwolniona byla z podatku od nieruchomosci. Teraz czynsz dzierzawny i podatki to laczna kwota okolo 14 tys. zlotych rocznie.
Katarzyna Markiewicz byla gosciem na ostatniej sesji stoczkowskiej Rady Miasta. Zdziwil ja zapis w Planie Rozwoju Lokalnego Miasta Stoczek Lukowski dotyczacy inwestycji planowanych na „Izydorach”. Poinformowala radnych o decyzji ministra. – W momencie odzyskania „Izydorów” nie wyobrazam sobie, zebym miala je utrzymywac i udostepniac bezplatnie mieszkancom Stoczka. Dopóki rybacy nie znajda sobie nowego miejsca polowu, beda mogli przez jakis czas korzystac ze stawów. Co do boiska, to miasto od lat wiedzialo, ze wobec tego terenu sa roszczenia i mimo to prowadzilo swoja polityke – stwierdzila K. Markiewicz. – Do dzis nie ma jasno ustalonego wlasciciela. Domki campingowe maja juz ponad trzydziesci lat i nie spelniaja odpowiednich standardów. Nie wiem, jak bedzie z decyzja sanepidu. Basenu nawet nie da sie wyczyscic, odstaja plytki. Nie bedzie mnie stac na poniesienie kosztów w wysokosci 50 czy 60 tysiecy zlotych, zeby to doprowadzic do porzadku.
Na miesiac przed rozpoczeciem sezonu, K. Markiewicz zaproponowala: – Niech miasto zerwie ze mna umowe dzierzawy, a ja w sadzie zrobie zastrzezenie dotyczace dysponowania terenem. Bedziemy czekac na orzeczenie. Nikt mnie nie zmusi, zebym inwestowala ciezkie pieniadze i udostepniala mieszkancom darmowe kapielisko. Nie pozwala na to rachunek ekonomiczny.
W okresie 6 lat Katarzyna Markiewicz osiagala okreslone zyski z prowadzonej dzialalnosci gospodarczej, wykorzystujac hotel, campingi i budynek przeznaczony na letnia kawiarenke, placac na rzecz miasta niewielkie podatki.
– Miasto jest sklonne porozumiec sie z pania Markiewicz – mówi burmistrz Bogdan Golegowski. – Ale musza zostac zabezpieczone przede wszystkim interesy i potrzeby mieszkanców dotyczace rekreacji i sportu. Ewentualne przejecie przez byla wlascicielke tego majatku jest niewspólmierne do tego, co moglaby przekazac na rzecz miasta. Deklaruje na budowe nowego boiska sportowego kwote 10 tys. zl. Tej propozycji miasto nie jest w stanie zaakceptowac. „Izydory” to nie tylko kapielisko, stadion sportowy czy stawy rybne. Izydory to równiez teren lesny o powierzchni okolo 17 ha, z czterdziestoletnim drzewostanem. Poza tym, jezeli przejecie majatku na Skarb Panstwa zostalo dokonane bezprawnie, dlaczego za ten ewentualny blad maja ponosic konsekwencje mieszkancy miasta? – dodaje B. Golegowski.
O dalszym losie „Izydorów” bedziemy informowac w kolejnych wydaniach „TS”.
Pani Newelska utracila swój rodzinny majatek i powinna go odzyskac jak najszybciej.
CZYJ MAJATEK ?
Dziedziczka winna otrzymac tylko uzytki rolne ! I niech sobie gospodarzy, w tych wspanialych dla rolnictwa czasach.
Izydory
To skandal, ze prawowita wlascicielka tak dlugo musi sie starac o odzyskanie majatku, który od pokolen nalezal do jej rodziny. Zabranie tego majatku bylo perfidna kradzieza i panstwo powinno to naprawic. Popieram p.Markiweicz w jej staraniach, tak trzymac
Katarzyna Markiewicz
Czy ktos sie moze orientuje czy w artykule chodzi o dr K. Markiewicz wykladajaca na UMCS ????
K. Markiewicz, ale która?
Nie, nie chodzi o tę Katarzynę Markiewicz tylko o inna…