Jesli urocza akwizytorka zaproponuje ci, ze blyskawicznie zrobi z twojej pociechy geniusza, to nie wpuszczaj jej za próg. Blyskawiczna to moze byc pomidorowa z torebki…
Nic bardziej chwalebnego, niz tak zwane inwestowanie w przyszlosc swoich dzieci, w ich edukacje. I coraz wiecej rodziców tak wlasnie robi. Nie akcje, nieruchomosci, nie lokaty, ale nauka, dobra szkola, dodatkowe zajecia. Na to nawet skromnie zyjace rodziny wysuplaja ostatni grosz, bo potem przeklada sie to na dobra posade, wysokie zarobki, jednym slowem kariere. I pani Jolanta z jednej z podsiedleckich wsi wysuplala taki wlasnie grosz na lepsza przyszlosc swojej córki. No, moze niezupelnie grosz. Dokladnie chodzilo bowiem o 3283 zlote. Za co? Ano wlasnie. Za kurs blyskawicznego czytania i przyswajania wiedzy. Dodajmy, ze to kurs korespondencyjny, a wlasciwie telefoniczny…
Co? Ze rodzice naiwni? Ze równie dobrze mozna sie zapisac na korespondencyjny kurs latania na lotni? Niekoniecznie. Firma, która prowadzi taki kurs, ma klientów na terenie calej Polski. Niech jednak przyklad rodziny mieszkajacej na siedleckiej wsi bedzie przestroga dla tych, którzy myslac o swietlanej przyszlosci swoich pociech traca czasem umiejetnosc racjonalnej oceny tego, co im dana firma proponuje. A proponuje fachowo, profesjonalnie, skutecznie…
Do domu panstwa K. zapukala mloda elegancka pani. Otworzyli, jak to na wsi, z ufnoscia. Pani okazala sie akwizytorka. Nie sprzedawala jednak ani rewelacyjnych odplamiaczy, ani cudownych balsamów na reumatyzm. Zaproponowala „usluge wyzszego rzedu” – kurs blyskawicznego czytania. Akwizytorka reprezentowala firme z pólnocy Polski. Juz sama nazwa budzila zaufanie – Unijna Szkola Europejska. Byla to spólka z .o.o., a nazwe mozna sobie wybrac, jaka sie chce, byle nie byla zastrzezona.
Wydawalo sie jednak, ze przedstawicielka spólki nie trafila najlepiej. Rodzina panstwa K. liczyla 10 osób i utrzymywala sie z malego gospodarstwa rolnego. Mówiac delikatnie, w domu nie przelewalo sie. A tu raptem kurs trwajacy dwa lata? Miesieczna oplata wynioslaby ponad 120 zlotych. Skad tu wziac taka kwote? Jak to skad? Akwizytorka byla przygotowana wszechstronnie i od razu zaproponowala rozwiazanie. Pieniadze sa w bankach i stamtad trzeba troche zaczerpnac.
Tak wiec kwestie braku gotówki rozwiazano niemal od reki, a z przekonywaniem o cudownych wlasciwosciach telefonicznej nauki szybkiego czytania tez jakos akwizytorce poszlo. Zeby oszolomieni rodzice nie zdazyli oprzytomniec, niemal natychmiast podpisano umowe o zaciagniecie kredytu. Cóz, wyszlo jeszcze drozej, bo sam koszt kredytu wyliczono na prawie 600 zlotych.
Do jakich jednak wyrzeczen sa zdolni rodzice dla dobra swojej pociechy… Tylko które z licznego grona potomstwa wybrac? Padlo na 12- -letnia Kasie. Wszyscy czekali w napieciu, jak to zacznie ona pochlaniac w mgnieniu oka kolejne tomy encyklopedii, jak zacznie sie przeistaczac w alfe i omege. Cóz, poczatki sa jednak bardzo trudne…
Kasia dostala od firmy podreczniki z cwiczeniami i wskazówkami. Przeczytala je dokladnie. Swoim zwyklym, a nie jakims „nadprzyrodzonym” tempem. I co? Ano nic. Jednym slowem bez postepów. Nikt nie wpadal jednak w panike, bo dziewczynka miala byc otoczona opieka dydaktyczna. Mial ja sprawowac tzw. trener. I sprawowal, a jakze, zgodnie z umowa, czyli telefonicznie.
Takie telefoniczne seanse, które mialy wyrobic umiejetnosc szybkiego czytania, odbywaly sie raz w miesiacu. Trwaly po okolo kilkanascie minut, czasem moze pól godziny. Tyle tylko, ze dzialaly glównie nie na dziewczynke, ale na jej rodziców. W ciagu pieciu miesiecy trwania kursu wyrobili oni w sobie umiejetnosc szybkiego liczenia pieniedzy na splate kolejnych rat pozyczki.
– Po kilku miesiacach trwania kursu nie zauwazylismy, aby córka osiagnela jakikolwiek postep w nauce – mówia rodzice. – Uznalismy, ze to tylko strata pieniedzy.
– Z rozmów prowadzonych podczas zawierania umowy zrozumialem, ze kontakty telefoniczne z córka beda sie odbywaly czesciej niz raz w miesiacu – wyjasnia ojciec Kasi. – Okazalo sie zreszta, ze rozmowy z trenerem calkowicie nie mobilizowaly mojej córki do nauki, nie przynosily zadnych efektów dydaktycznych. Wrecz przeciwnie. Po ostatnich kontaktach córka byla bardzo zdenerwowana. Nie chciala rozmawiac z trenerem, bala sie nawet podejsc do telefonu. Mówila, ze „pani na nia krzyczala”.
Rodzice zdecydowali, ze rozwiaza umowe z firma i cofna upowaznienie do przelewania na jej konto bankowej pozyczki. Nie jest to jednak takie proste, bo w koncu zawarta zostala umowa. W tej sytuacji ojciec Kasi zwrócil sie o pomoc do Powiatowego Rzecznika Konsumentów w Siedlcach, Teresy Blazejczyk.
– Oczywiscie bede sie starala, zeby jakos wyratowac rodziców z tej opresji – mówi T. Blazejczyk. – Chce dowiesc, ze firma nie wywiazywala sie z warunków umowy. Generalnie jednak ta sprawa powinna byc przestroga dla wszystkich innych, do których zapuka elegancki akwizytor i zaproponuje, ze przez telefon obdarzy nasze dziecko jakimis niezwyklymi umiejetnosciami.
A jednak jest w tej sprawie takze watek optymistyczny. Rodzice Kasi nie do konca zmarnowali pieniadze. Moze ich córka nie nauczyla sie blyskawicznie czytac, ale oni przeszli przyspieszony kurs nauki myslenia…
Filozoficzny sposób myslenia.
Kiedy przecietny polak przestanie wchodzic filozofom w droge?Do takich spraw jak tu ostatnio opisana to moze byc tylko filozof,który analizuje takie sposoby myslenia a zwykly obywatel na tym ziemskim padole zawsze musi blyszczec glupota bo jak to mozna na