Zwyczajne wiejskie podwórze. Pod stara jablonka, na drewnianych lawkach pomalowanych na jasny orzech siedzi ponad 20 osób. To pacjenci znanej w Lubelskiem znachorki. Jej slawa dotarla az do Siedlec. Do wsi pod Lubartowem jezdza przede wszystkim pacjenci poradni ortopedycznych. Spotkac mozna przypadki leczone w Konstancinie i Otwocku. Wielu twierdzi, ze doktórka z Tarla uratowala ich od kalectwa, bardzo pomogla w bólu i cierpieniu.
– Tylko wejde zapytac, czy warto, abym przyjechala na wizyte, czy w ogóle zdola mi pomóc – prosi blada, wychudzona kobieta i znika za szara kotara, która wisi w drzwiach.
– Ile miesiecy lekarze cie leczyli? Trzy, cztery? A ode mnie oczekujesz, ze staniesz w progu i powiem ci, ze za miesiac bedziesz zdrowa – odpowiada energicznym, tubalnym glosem znachorka. – Przyjedz rano, zapisz sie, poczekaj, a spróbuje pomóc.
Na wlasne ryzyko
– Nie jestem lekarzem! – glosi napis umieszczony obok wejscia do pomieszczenia, gdzie przyjmuje doktórka. – Moim celem jest niesienie pomocy innym. Stosownie do moich umiejetnosci niose pomoc potrzebujacym, wylacznie tym, którzy sami, z wlasnej woli i na wlasne ryzyko zwracaja sie do mnie o udzielenie takiej pomocy.
W pobliskim sklepie mówia, ze dzisiaj zjechalo sie duzo ludzi. Na miejscu bylismy przed godzina 8.00, a na liscie kolejkowej przypadl nam dopiero 45 numer. Znachorka przyjmuje wszystkich, którzy zapisza sie przed poludniem.
Kolejka wcale nie posuwa sie szybko, chociaz u boku doktórki przyjmuje jej córka.
– W tej rodzinie wiedza o leczeniu przekazywana jest z pokolenia na pokolenie. Dobrze pamietam ojca doktórki. Nikt tak jak on nie potrafil nastawic kregoslupa, zlozyc zlamanej reki lub nogi. Bez rentgena radzil sobie lepiej niz dzis niejeden ortopeda, otoczony specjalistycznym sprzetem. Jak bylo trzeba, to reke lub noge zlamal i nastawil jak sie nalezy… – opowiadaja na wsi sasiedzi.
Za szara kotara zniknal okolo- -dwudziestoletni mezczyzna, który poruszal sie o kuli. Jeszcze przed chwila przekladal zbiór dokumentacji medycznej. Czesc opatrzona byla pieczatkami klinik medycznych.
– Co tu masz, kochaneczku?
– w bezposredni sposób zwrócila sie do niego doktórka.
Po chwili z „gabinetu” rozlegl sie przeciagly jek.
– Boli. Musi bolec, bo nastawic trzeba – glos kobiety przybral lagodny ton, jakby chciala ukoic ból, który przed chwila zadala.
– Do wszystkiego trzeba miec talent. Do skladania ludzi takze. I to, co sie robi, powinno sie robic z sercem… Tymczasem ilu lekarzy minelo sie z powolaniem… Skonczyli studia, zrobili specjalizacje z ortopedii, a drygu do skladania polamanców nie maja – gwarzy pod jablonka elegancko ubrany szescdziesieciolatek. Przyjezdza tu, gdy cos mu w krzyzu piknie.
Proste rady
Pacjenci nie narzekaja na brak intymnosci. Do ciasnej izby wchodzi czasem po kilka osób. Stojac w kacie czekaja na swoja kolej. Przy otwartych drzwiach, na podwórzu slychac kazde slowo, czasem o intymnych dolegliwosciach.
– Co ty mi tu oczy mydlisz, kobieto! Czy ty czasem sama nie uciekasz przed czyms w chorobe? Staw jest elastyczny. Nerwy dzialaja bez zarzutu. Zadnych zmian nie widac. Nie powinnas miec takich dolegliwosci! Musisz uwierzyc, ze reka jest zdrowa. I pozbadz sie smieci ze swojej glowy… – slychac slowa znachorki zza kotary.
Pacjentka dlugo mówi cichym glosem. Po kilka razy pyta o to samo. Wyraznie przeciaga wizyte, delektujac sie zainteresowaniem znachorki.
– Który lekarz mialby tyle cierpliwosci, gdy pod gabinetem czekaloby kilkudziesieciu pacjentów? Który zdobylby sie na taka szczerosc i otwartosc wobec pacjenta? – rzuca uwage inny mezczyzna.
Ludzie z aprobata kiwaja glowami.
Sznur aut, które przez kilka dni w tygodniu ustawiaja sie opodal domu znachorki, siega kilkuset metrów. Dobre fury stoja obok starych polonezów, duzych fiatów i Zuków.
– Ludzie przychodza do mnie niekiedy z takimi glupotami, ze zdziwienie mnie bierze. Skoro jednak jada szmat drogi, to pewnie to dla nich problem, z którym nie moga sobie poradzic. Rozmawiam z nimi jak ze swoimi, tak zwyczajnie, po ludzku. I twarze im momentalnie jasnieja – mówi doktórka.
– Lekarze nie maja czasu na takie pogaduchy. Zerkaja na zegarki, cedza slowa. Niewielu patrzy na pacjenta jak na czlowieka, a nie na przypadek chorobowy – wpada jej w slowo starsza pani o pogodnych oczach.
Za chwile znachorka zawola ja do gabinetu poza kolejka.
– Ty nie mozesz z tak spuchnietymi nogami czekac kilka godzin – rzuci w jej strone, gdy podczas krótkiej przerwy w pracy wyjdzie na podwórze. Wydaje sie, ze nie zatrzymuje oczu na ludzkich twarzach, ale co ma zobaczyc, to zobaczy…
Doba z sadlem
Przy lekkim podmuchu wiatru czuc bliskosc obory. Wokól pacjentów kreci sie stado kur, zarlocznie rzucajac sie na okruszki z kanapek. Ospale mija kwadrans za kwadransem. Ludzie skracaja sobie czekanie rozmowami. Tematem jest oczywiscie medycyna konwencjonalna, sluzba zdrowia i lekarze. Fala narzekan i krytyki wznosi sie i opada.
W koncu wchodzimy do gabinetu. Jego wyposazenie to stary kredens kuchenny z lat 50., drewniane, stare krzesla. W rogu stoi kuchnia kaflowa, a na plycie – najprawdziwsze zeliwne sagany, o które zabijaja sie zbieracze staroci.
– Wnetrze niezle zaaranzowane. Ludzie oczekuja klimatu z powiesci „Znachor”, to go maja – rzuca kasliwa uwage mój maz.
W srodku panuje rozgardiasz. Na ziemi walaja sie zdejmowane w pospiechu bandaze. Jest ciasno, duszno. Czuc potem. Nie przeciagamy wizyty. Za pomoc i porade placi sie wedlug wlasnego uwazania. Jedni – 10, drudzy 20 zlotych… Jak kogos stac, to wyjmie z kieszeni 50 zl i wiecej.
Wychodzimy z lzejszymi sercami. Noge naszej córeczki mamy okladac sadlem przez 24 godziny i dobrze wymasowac. Potem podkladac pod stope deseczke i bandazowac, aby dziecko odzwyczailo sie chodzic na piecie i podwinietych palcach.
– Gips byl zle zalozony. U dziecka powstal nawyk zlego stawiania stopy. Tak robi, unikajac bólu. Trzeba ja odzwyczaic i usprawnic noge, bo jedne partie miesni juz oslably. Pomagalam w niejednym takim przypadku – mówi doktórka i glaszcze mala po glowie.
Wczesniej odwiedzilismy pieciu lekarzy. Wiekszosc z nich nawet nie postawila diagnozy. Zaden nie wspomnial o zle zalozonym gipsie…Wychodzilismy z gabinetów pelni niepokoju, z kolejnymi receptami
i skierowaniami…
Diagnoze doktórki potwierdzil doswiadczony i ceniony magister rehabilitacji. Zalecenia doktórki laczymy
z zabiegami i cwiczeniami rehabilitacyjnymi. Noga ma sie lepiej.
ok
widzialem te pania kilka razy w akcji, zreszta sam tez korzystalem z jej pomocy (mialem miec operowana noge, a obylo sie bez, choc minelo juz z osiem lat). Jest naprawde ok. W Radzyniu nazywamy te pania Baba Jaga, ale to tylko taki zart, naprawde umie pom