– Dopiero pisaliscie o bandytach, którzy wlamuja sie w nocy do mieszkan – mówi wyraznie rozemocjonowany pan Henryk. – Kiedy czytalem ten artykul, nigdy nie przypuszczalbym, ze zlodzieje zaatakuja takze mnie. A tak! Prosze sobie wyobrazic, ze byli i u mnie! Mialo to miejsce w nocy z 22 na 23 sierpnia, czyli juz po wlamaniach, o których pisaliscie. To straszne doswiadczenie.
Pan Henryk mieszka na parterze budynku wielorodzinnego przy ul. Chrobrego w Siedlcach. Mieszkanie ma balkon. Dotychczas tylko takie lokale byly wybierane przez zlodziei, którzy dokonywali wlaman „na spiocha”. Przypomnijmy, ze polegaja one na tym, iz bandyci dostaja sie do mieszkania (rozwiercajac wczesniej zamek w drzwiach balkonowych), kiedy domownicy pograzeni sa we snie. Nie budzac ich, penetruja mieszkanie.
Zdarzenie, o którym opowiedzial nam mieszkaniec Siedlec, wrecz idealnie pasuje do sposobu wlaman dokonywanych przez opisywana wczesniej grupe.
– Mam bardzo lekki sen i byc moze to uchronilo nas przed kradzieza, a byc moze przed czyms jeszcze gorszym – opowiada pan Henryk. – Pamietam dokladnie. Byla godzina 3.45. Mozna powiedziec, ze w tym czasie prawie nie spalem, ale tylko przysypialem. Uslyszalem wyrazny szelest kwiatów, które byly umocowane do daszka nad balkonem. Po chwili trzaski staly sie jeszcze glosniejsze. Spalismy w mieszkaniu razem z zona. Byla jeszcze noc, wiec przyznam, ze sie wystraszylem. Nie bylo bowiem watpliwosci, ze na balkon wchodza jacys intruzi. Wstalem wiec z lózka i z mocno bijacym sercem podszedlem cichutko w strone okna… Nie budzilem nawet zony, bo nie chcialem jej denerwowac.
A okazalo sie, ze byl powód.
Kiedy wlasciciel mieszkania stal okolo metra od okna balkonowego, uslyszal tuz za nim glos.
– Schodz szybko, schodz.
– Mezczyzna powtórzyl to dwa razy najprawdopodobniej do swego kompana, który dostal sie na balkon – dodaje pan Henryk. – Wtedy znowu rozlegly sie jakies trzaski, a potem wszystko sie uspokoilo. Ja jednak nie moglem sie dlugo uspokoic. Nie bylo mowy o zasnieciu. Nie wychodzilem tez sprawdzac, co sie stalo. Czekalem z tym do switu. Dopiero wtedy poszedlem na balkon.
– Zobaczylem tam slady, jakie pozostawili po sobie nocni goscie – mówi pan Henryk. – Byly one bardzo wyrazne. Skrzynki z kwiatami stracili na ziemie i podeptali. Mysle, ze przed wlamaniem powstrzymalo ich to, ze na balkonie byla siatka, po której piely sie kwiaty. To ona sprawila tyle problemów i sploszyla bandytów.
Ofiara próby wlamania nie zglaszala tego faktu na policje, bowiem nie jest przekonana co do skutecznosci jej dzialania…
– Bedzie tylko pelno formalnosci i na tym sie wszystko skonczy – wyraza swój sceptycyzm pan Henryk.
Najwyrazniej woli sam zadbac na przyszlosc o swoje bezpieczenstwo. Interesuje go bardzo proste urzadzenie (niewielka, aluminiowa blaszka
z odpowiednio wycietymi otworami), które zabezpiecza przed wlamaniem przez balkon. Demonstrowalismy je na fotografii, ale nie mamy informacji, gdzie tego typu „blaszki” mozna kupic. Oferuja je niektóre firmy, które zajmuja sie sprzedaza i montazem okien. Blaszke dorobi tez zapewne kazdy slusarz, ale na zamówienie. Jest to bowiem urzadzenie, inne dla kazdego typu okien.
A wracajac do samej próby wlamania. Czy oznacza to, ze grupa, o której pisalismy, znów sie uaktywnila?
– Ostatnio mielismy kilka wlaman – informuje rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Siedlcach, Beata Borkowska. – Nie mozna ich jednak wiazac z grupa, która dokonuje wlaman w bardzo charakterystyczny sposób „na spiocha”.
Gdyby nie „ograniczone zaufanie” pana Henryka do skutecznosci policji, to informacja rzecznika bylaby zapewne inna. My jednak, posredniczac niejako pomiedzy policja
a niedoszla ofiara przestepstwa, przekazemy istotna uwage. Jak wyjasnil pan Henryk, glos mezczyzny, który dostal sie na balkon, swiadczy, ze byl to czlowiek bardzo mlody, majacy
18-20 lat.