[j]gfx/gazeta/okladka.jpg[/j]
Dlaczego wlasnie rok 1980 okazal sie przelomowy? Wiadomo, ze nastroje Polaków podbudowala w 1979 r. pielgrzymka do Ojczyzny Jana Pawla II. Od kilku lat dzialaly KOR, ROPCIO, KPN… Ale oddolna organizacja spoleczenstwa byla tylko jedna z przyczyn sukcesu „Solidarnosci”. Masowosci solidarnosciowego ruchu nie sposób zrozumiec, nie przypominajac warunków, w jakich na przelomie lat 70. i 80. zyla przytlaczajaca wiekszosc Polaków.
Pod tym wzgledem Marks mial troche racji – byt okreslil swiadomosc. Poszukujac przyczyn spolecznej determinacji, jaka objawila sie w Polsce w 1980 r., mozna siegnac do listów od czytelników zamieszczanych na przedostatniej stronie „Tygodnika Siedleckiego”, wówczas pisma PZPR, który ukazywal sie jako niesamodzielna wkladka do „Naszej Trybuny”.
Nie bez przyczyny twierdzi sie, ze gospodarka socjalistyczna byla gospodarka niedoboru. Na przelomie lat 70. i 80. nie byl to juz niedobór, ale permanentny, uciazliwy brak. Odczuwalny tym bardziej, ze towarzyszyla mu natretna propaganda sukcesu.
– Nie mozemy i nie chcemy pogodzic sie z faktem przepadku naszych przydzialów wegla i koksu na 1979 r. Rozumiemy to, iz sklad w chwili obecnej moze nie dysponowac wystarczajaca iloscia wegla i koksu, ale dlaczego bez uprzedzenia konczy przyjmowanie oplat na dlugo przed koncem roku? – pytala z gorycza pozbawiona opalu mieszkanka Minska Mazowieckiego. W kraju rzadzonym przez pierwszego górnika, towarzysza Gierka, brakowalo wegla! Ale nie tylko wegla.
25 stycznia tego roku udalem sie do sklepu spozywczego w Lochowie po maslo. Kiedy wszedlem do sklepu, lezalo ono na ladzie. Po chwili jednak ekspedientka schowala je, informujac jednoczesnie klientów, ze masla juz nie ma. (…) Dodala przy tym, iz moge interweniowac nawet u ministra, a jej i tak sie nic nie stanie – pisal lochowianin.
Na zamówiona tapczan-pólke czekalo sie póltora roku, na naprawe radia – trzy miesiace. Czytelnik zalil sie, ze ponad trzy lata oczekuje na zainstalowanie kuchenki gazowej, choc obiecano mu, ze otrzyma ja juz po 5 kwartalach.
Spotkamy sie w pochodzie!
Na pierwszych stronach gazet wciaz panowal jednak entuzjastyczny optymizm. Za kilka dni spotkamy sie wszyscy w pierwszomajowym pochodzie. Pod bialo-czerwonymi i czerwonymi sztandarami ludzie pracy miast i wsi, po raz trzydziesty piaty w socjalistycznej Polsce, dadza wyraz swojego poparcia dla przemian, jakie nastapily i nastepuja w naszym kraju, w miedzynarodowym ruchu robotniczym – pisal ówczesny naczelny, Marek Hauszyld. Tymczasem rzeczywistosc skrzeczala coraz bardziej: 5 kwietnia o godz. 13.00 wezwalam karetke do trzymiesiecznego dziecka. Po dwóch godzinach samochód jeszcze nie przyjechal – alarmowala zrozpaczona matka. Mieszkancy bloków na siedleckim osiedlu Tysiaclecia mieli inne problemy: Brak wody odczuwaja dotkliwie zwlaszcza mieszkancy drugich pieter budynków. Zapasy wody gromadzone sa noca. O tej porze tez mieszkancy wymienionych bloków dopiero moga wykonywac pranie
i zmywac naczynia. Wladza tez narzekala: Komitet Gminny PZPR w Sobieniach Jeziorach wyraza swoje zaniepokojenie niesystematycznym doplywem prasy na teren naszej gminy. (lipiec 1980 r.)
W czasie wakacji 1980 r. zale sypaly sie juz jak z rekawa: 30 czerwca br. moja bratanica, studentka IV roku siedleckiej WSRP, otrzymala bony na cukier za miesiac czerwiec. W tymze dniu chciala je zrealizowac. Bezskutecznie. W sklepach w centrum miasta cukru zabraklo.
Podczas ostatniego pobytu na urlopie we wsi Szyszki gm. Stoczek spotkalam sie z dosc nieoczekiwana dla mnie sprawa. We wsi tej mieszka ponad 600 osób, a chleb dostarcza sie do tutejszego sklepu w ilosci od 100 do 120 bochenków jednorazowo. Po chleb ustawia sie zawsze olbrzymia kolejka juz od samego rana. (…) Niektórzy odchodza od sklepu w ogóle nie zaopatrzywszy sie w pieczywo, bowiem dla tych ostatnich w kolejce juz go nie starcza.
PRL stawala sie krajem, w którym coraz trudniej bylo normalnie zyc. Nawet tym, którzy nie ochoty zajmowac sie polityka.
Co z tym mlekiem?
W polowie sierpnia, gdy w Stoczni zaczynal sie strajk, wladze poinformowaly z duma: Województwo siedleckie zdecydowanie wysunelo sie na pierwsze miejsce w kraju pod wzgledem ilosci skupowanego mleka. Wojewódzka Spóldzielnia Mleczarska zrealizowala stan skupu w 108 procentach. W tym samym numerze „TS” opublikowano list: Chcialam napisac kilka slów na temat zaopatrzenia sklepów w Sterdyni, gdzie ciagle czegos brakuje, a to drozdzy, to cukru (nawet na kartki), to znów margaryny. Ostatnio wcale nie ma masla. Maslo musze przywozic z Warszawy prawie dla calej wsi i dzielic po kostce na rodzine na caly tydzien az do nastepnego przyjazdu – opisywala pracujaca w stolicy czytelniczka, dodajac, ze w Sterdyni nie ma tez ani waty, ani podpasek higienicznych.
Z jednej strony rekordowy skup mleka, z drugiej – brak masla w wiejskich sklepach. Nikt nie próbowal nawet szukac przyczyn tego paradoksu. Wladza rzadzila wszystkim, wiec za wszystko byla tez odpowiedzialna.
Trzeba bylo zrobic to czysto
Rozmowa z Maciejem Kublikowskim, w 1981 r.
przewodniczacym siedleckiego Oddzialu NSZZ „Solidarnosc”
– Gdzie zastal Pana 31 sierpnia 1980 roku?
– Mialem wtedy 35 lat. Pracowalem w wydziale kadr w Fabryce Narzedzi Skrawajacych „Vis” w Siedlcach.
– Czy juz wtedy mial Pan kontakty z KOR-em albo Wolnymi Zwiazkami?
– Z systemem zetknalem sie juz w 1968 r. w Studium Nauczycielskim w Siedlcach, gdzie ze znajomymi prowadzilem kabaret „Agrafka”. 8 marca bylem w Warszawie na Krakowskim Przedmiesciu, dostalem pare razy pala milicyjna, protesty rozganiali palkami ormowcy przebrani za robotników. Wrócilem oburzony, nastepnego dnia pojechalismy w kilka osób. W Siedlcach zwolalismy wiec pod komitetem partii. Chcielismy pomóc Warszawie. Przyszlo pare tysiecy ludzi. Chodzilismy ulicami. Jak sie okazalo, wsród nas byla wtyczka. Zostalem zatrzymany razem z grupa przyjaciól. Do niczego sie nie przyznawalem, wiec nie postawiono mi zarzutów. Ci, którzy przyznali sie do pisania ulotek i plakatów, dostali po pare miesiecy wiezienia i wyrzucono ich ze studiów. Wtedy po raz pierwszy przekonalem sie, jak wyglada nasza ludowa wladza. Od tamtego czasu bylem na cenzurowanym.
– Jak wygladalo tworzenie wolnych zwiazków zawodowych w siedleckich zakladach jesienia 1980 r.?
– To bylo spontaniczne. Powstawaly zakladowe komitety, po dwie, trzy osoby. Szlismy z lista, pytajac, kto przystepuje do nowych zwiazków. Prawie wszyscy sie zapisywali. Malo kto odmawial. Powstal MKZ, czyli Miedzyzakladowy Komitet Zalozycielski, na którego czele stanal tymczasowy przewodniczacy, kolejarz Jan Bedkowski, bo kolejarze byli u nas najmocniejsi, najbardziej liczni. Ale czesc zakladów, jak sluzba zdrowia, Mostostal, FNS „Vis” i kilka innych, zarejestrowalo sie bezposrednio w Regionie Mazowsze w Warszawie.
– Kiedy zostal Pan szefem oddzialu?
– Wybory byly chyba w styczniu. Wiekszosc zakladów pracy opowiedziala sie za tym, by powolac oddzial siedlecki i przystapic do Regionu Mazowsze NSZZ „S”. Uznalismy jednak, ze jako siedlecki MKZ malo bedziemy znaczyli. Samo slowo „Solidarnosc” znaczylo: laczmy sie, idzmy razem.
Wtedy wybrano mnie na te nieszczesna funkcje…
– Dlaczego nieszczesna?
– To byl wspanialy okres zrywu. Poznalem wielu wspanialych ludzi, którzy oddali zwiazkowi calych siebie. Pomagali nam byli zolnierze Armii Krajowej, szczególnie w okresie prowokacji bydgoskiej. Sami przyjezdzali do nas i podpowiadali, na przyklad, jak zorganizowac zapasowa lacznosc, gdyby zawiodly nasze radiotelefony. Siedlecka „Solidarnosc” zrobila wtedy bardzo duzo. Najlepszym dowodem na to, jak duzo, jest to, ze od 1990 r. w Siedlcach nigdy nie rzadzila lewica. Ale juz wtedy zetknalem sie z tym, jak wielka walka polityczna toczyla sie wewnatrz „Solidarnosci”. To wcale nie zaczelo sie wtedy, gdy Walesa w 1990 r. wywolal wojne na górze. Od samego poczatku pewna czesc opozycji starala sie przejac „Solidarnosc”. W Siedlcach KOR-u nie bylo, byl za to bardzo silny KPN i inne srodowiska opozycyjne. Zygmunt Golawski byl przeciez jednym z pierwszych wiezniów politycznych. KOR mial od poczatku duze wplywy w „Solidarnosci”, dobre uklady na Zachodzie i pomoc finansowa. Inni nie mieli tak dobrze. Kiedy zamknieto 5 dzialaczy KPN z Leszkiem Moczulskim i Zygmuntem Golawskim z Siedlec i pojechalem w tej sprawie interweniowac do Regionu, do Zbyszka Bujaka, to nie bylo reakcji. Ale jak zamykano ludzi KOR-u, to w pietnascie minut stawialo sie na nogi caly Region. Region Mazowsze byl calkowicie pod wplywem KOR-u. Wyczuwalem niechec do mojej osoby ze strony wladz Regionu. Zbyszek Bujak byl prawa reka Jacka Kuronia.
– O czym w 1980 i 1981 r. jako przedstawiciele „Solidarnosci” rozmawialiscie
z wladzami województwa i miasta?
– Jednym z pierwszych tematów byla tragiczna sytuacja, zwlaszcza lokalowa, sluzby zdrowia. Na oddziale polozniczym szpitala do mycia sie byly dwie miski. Warunki byly uragajace. Budowa szpitala wojewódzkiego ciagnela sie latami i nie mozna bylo jej skonczyc. Tymczasem rozpoczeto juz budowe komendy Milicji, bo Milicja byla wazniejsza. Bardzo nas to denerwowalo.
– Jak wygladaly rozmowy z wladzami?
– To byli tacy wazeliniarze. Usmiechali sie, obiecywali, podpisywali porozumienia, a potem nie dzialo sie nic albo malo co. Polecenia szly z góry i nic sie nie dawalo zalatwic. Wladzom chodzilo tylko o to, by pokazac, ze Solidarnosc cos rozwalila, polozyla gospodarke, zrobila rewolucje, chce rzadzic, a nic nie umie zrobic. Ta tendencja byla widoczna od samego poczatku, od chwili podpisania porozumien sierpniowych. Dam przyklad: w Siedlcach zaczynalo brakowac podstawowych produktów, ludzie bili sie w kolejkach, nie bylo mydla, zapalek. Dowiedzielismy sie, ze w wykorzystywanych jako magazyny chlewniach leza srodki czystosci. Pojechalismy, zagladamy przez okienko, a tam pelne palety proszków do prania, nawet nie zabezpieczonych. Zrobilismy zdjecia, pokazalismy wojewodzie. Mówil, ze nic o tym nie wiedzial, zmyl glowe szefom WSS-ów czy PSS-ów. Specjalnie przetrzymywano towary, by sterowac nastrojami spolecznymi, zniechecac ludzi.
– Jesienia 1981 r. domagaliscie sie przekazania budynku, w którym mialy siedziby organizacje mlodziezowe. Skonczylo sie to wielotygodniowa okupacja budynku.
– To bylo troche zlosliwe z naszej strony. Nie chodzilo nam o lokale dla siebie, ale o to, by pokazac, ze w tych mlodziezowych przybudówkach PZPR siedzi kupa dzialaczy-nierobów na pensyjkach, którzy sa bezuzyteczni, a w województwie siedleckim lezy odlogiem kilka tysiecy hektarów ziemi.
– Jakie byly te miesiace 1980-1981 r.?
– Zmeczenie fizyczne bylo straszne. Potrafilismy przez szesnascie godzin pracowac przy powielaczu, drukowac i rozwozic ulotki. Byla grupa ludzi, którzy dzien i noc mieli rece urobione po lokcie w farbie. Nasz lokal przy ul. Kochanowskiego byl otwarty praktycznie dzien i noc. Zamykalismy go moze na kilka godzin na dobe. Zglaszano nam mnóstwo interwencji, trzeba bylo rozmawiac, tlumaczyc. Ludzie zglaszali sie do nas ze wszystkimi sprawami, bolaczkami, czesto przynosili informacje o róznych przekretach wladzy.
– Kiedy przestal Pan byc szefem oddzialu?
– Chyba w polowie listopada 1981 r. Byla przykra dla mnie sprawa. Mówiono, ze jestem za radykalny, ze trzeba sie mnie pozbyc. Ktos z prezydium naszego oddzialu naduzyl swojej funkcji. Powolujac sie na zwiazek, ustawil swoja matke w kolejce za kozuchami. Ludzie przylecieli do mnie z pretensja, czemu go nie wyrzuce. Powiedzialem, ze nie moge, bo zwiazkowcy go powolali i zwiazkowcy go moga wyrzucic. Ja nie jestem I sekretarzem i my musimy dzialac demokratycznie. Zwolalem zebranie. Nie chcialem sie tlumaczyc. Na moje miejsce przyszedl Krzysztof Tchórzewski.
– Spodziewaliscie sie, ze miesiace „Solidarnosci” skoncza sie stanem wojennym?
– Liczylismy sie z tym. Oczywiscie nie wiedzielismy, ze to bedzie stan wojenny, ale przeczuwalismy, ze cos musi sie zdarzyc. Wszystkie prowokacje ze strony wladzy, których doznawalismy i które staralismy sie demaskowac, byly takimi manewrami, majacymi zmeczyc spoleczenstwo. Chodzilo o to, by zmeczyc ludzi, by mieli dosyc i przestali ufac komukolwiek. Podczas strajku chlopskiego, w budynku organizacji mlodziezowych juz sie to czulo wyraznie. Nie wiedzielismy tylko, kiedy…
– Jak wygladal 13 grudnia?
– Zabrali mnie z domu od razu, o pólnocy. Ale w wiezieniu czulismy sie bardziej wolni anizeli reszta spoleczenstwa za murami. Od poczatku spotkalismy sie z wielka solidarnoscia. Pomoc, jaka zorganizowaly siostry sakramentki, ks. Józef Miszczuk i biskup sufragan Skomorucha, byla nadzwyczajna. Biskupi juz od stycznia 1982 r. odprawiali msze swiete w wiezieniach. To bylo szokujace dla obslugi wieziennej.
– Jak z perspektywy czasu ocenia Pan „Solidarnosc”?
– Energia spoleczna, jaka byla w Polsce w 1989 r. byla porównywalna z ta, z jaka naród rzucil sie do odbudowy kraju po wojnie. Mozna bylo to wykorzystac. Ale trzeba bylo to zrobic czysto, bez obcych interesów. Bo spod czerwonych wplywów dostalismy sie pod bialo-niebieskie. Nie wierze, ze w ciagu paru miesiecy nie mozna bylo przebudowac sluzby dyplomatycznej, albo – choc to troche trudniejsze – sluzb specjalnych. Patrzac z perspektywy Nowej Zelandii, gdzie mieszkalem kilkanascie lat, widzialem, ze w konsulacie pozostali ci sami, skompromitowani ludzie. Zbyt dlugo to trwalo. Skóra mi scierpla, gdy w 1989 lub 1990 r. uslyszalem w Radiu Wolna Europa, ze palacz w kotlowni w Siedlcach od tygodnia pali tylko tonami ubeckich akt. Jak Mazowiecki mógl do tego dopuscic? To wszystko bylo nieczyste i jeszcze dlugo bedzie sie mazalo. Malo komu mozna juz wierzyc.
– Jakie jest wyjscie?
– Musza dojsc do glosu zupelnie nowi, mlodzi ludzie, nie zepsuci komuna. Ale nawet im trudno bedzie to odkrecic. Trzeba lat, zeby wszystko wyczyscic. Musimy sie oduczyc
tego, czego nauczylismy sie za komuny – iz wynosi sie z pracy papier toaletowy i nawet do glowy nie przyjdzie, ze to jest kradziez. Czy jest do pomyslenia, zeby Chirac albo Schroder mówili mlodym Niemcom czy Francuzom, ze powinni sie cieszyc, ze moga wyjechac z kraju i tam pracowac? Mamy cieszyc sie, ze jestesmy parobkami Europy, iz mamy otwarte granice i ze mlodzi ludzie moga wyjezdzac, by pracowac na Zachodzie? Mamy sie cieszyc z tego, ze budujemy Anglie i Irlandie?
– Nikt mlodych ludzi przymusowo do Europy na roboty nie wysyla…
– Bo tutaj nie maja mozliwosci. Nie wykorzystalismy naszego potencjalu. Informatycy
z Polski pracuja nawet w Nowej Zelandii. Dlaczego nie u nas?
– Dlatego, ze u nas za malo im placa. A w Polsce mielismy 40 lat komunizmu
i jestesmy biednym krajem.
– Przez 16 lat mocniej odbilibysmy sie od dna, gdyby to bylo robione bardziej czysto.
– Mialo sens tworzenie „Solidarnosci”?
– Bezwzglednie tak.
– Dlaczego?
– A nalezalo byc cale zycie niewolnikiem? Odzyskalismy wolnosc, ale niestety wiekszosc prasy i telewizja pozostaly w obcych rekach.
– Teraz jest wiec lepiej czy gorzej niz
w 1980 r.?
– Niech pan nie oczekuje ode mnie, ze powiem, iz lepiej bylo za Gomulki albo za Gierka. Teraz mozna miec malo pieniedzy, ale mimo to jakos zaplanowac swój budzet i jednak kupic sobie plasterek szynki. Wtedy trzeba bylo stac od rana do nocy, zeby dostac cos, co akurat rzucili do sklepu. Udowodnilismy, ze nie tylko sami mozemy sie wyzywic, ale mozemy tez wyzywic pól Europy. Wtedy wciaz nam mówiono, ze Zwiazek Radziecki musi nam pomagac, bo sami nie damy rady.
Solidarnie to znaczy razem
W sierpniu 1980 r. w Siedlcach nie bylo strajków. We wrzesniu z mozliwosci wstapienia do nowych zwiazków zawodowych masowo skorzystali pracownicy przedsiebiorstw. W „Karo” do NSZZ „Solidarnosc” wstapilo 1800 osób na 2 200 zatrudnionych. Na 1200 zatrudnionych w „Stalchemaku”, do niezaleznych zwiazków zapisalo sie 1100, w Podlaskiej Spóldzielni Inwalidów – 540 z 560 pracowników.
9 pazdziernika zarejestrowano w sadzie Niezalezny Samorzadny Zwiazek Zawodowy „Podlasie”. Istnial on jednak wlasciwie tylko przez kilka dni. W polowie pazdziernika przedstawiciele kilkunastu przemyslowych i spóldzielczych zakladowych komitetów zwiazkowych postanowili nie powolywac wlasnego zwiazku, ale przylaczyc sie do ogólnokrajowej struktury i powolali Miedzyzakladowy Komitet Zalozycielski NSZZ „Solidarnosc” z siedziba w Siedlcach. Wybrano tymczasowe wladze, szefem zostal Jan Bedkowski. Kilka miesiecy pózniej zastapil go Maciej Kublikowski. Na kilka tygodni przed wprowadzeniem stanu wojennego szefem oddzialu zostal Krzysztof Tchórzewski.
Urzad Miejski w Siedlcach przekazal na tymczasowa siedzibe zwiazku lokal przy ul. Kochanowskiego 7, udostepnil takze gablote informacyjna na ul. Swierczewskiego (obecnie: Pilsudskiego). Zdarzaly sie przypadki szykanowania pracowników, którzy wyrazili chec przystapienia do zwiazku.
Rzucaja legitymacje
W styczniu 1980 r. w województwie siedleckim wreczono 40-tysieczna legitymacje PZPR. Uznano to za przejaw „umocnienia zaufania do polityki PZPR oraz moralno-politycznej jednosci mieszkanców województwa”. Ale juz w sierpniu wszystko sie zmienilo. Do grudnia legitymacje PZPR oddalo 460 osób, a na partyjne zebrania przychodzila zaledwie polowa czlonków. Nastapilo „rozluznienie wiezi czlonków z organizacja”. Komunizm znalazl sie w odwrocie.
Fali zmian, rozpoczetej w Gdansku powstaniem Niezaleznego Samorzadnego Zwiazku Zawodowego „Solidarnosc”, nie dawalo sie juz powstrzymac. Sierpien 1980 r. okazal sie przelomowy. Bylo to widac nie tylko w Gdansku
i Warszawie, ale równiez Siedlcach.
Przez pierwsze miesiace 1980 r. przeglad wydarzen w województwie zaczynal sie od rytualnej budujacej frazy: W Siedlcach z udzialem I sekretarza KW PZPR Zofii Grzebisz-Nowickiej odbylo sie narada… Kilkanascie miesiecy pózniej bylo juz mniej dumnie: Egzekutywa KW PZPR zapoznala sie z wynikami dochodzenia przeciwko b. I sekretarz KW Zofii Grzebisz-Nowickiej, prowadzonemu przez Prokurature Wojewódzka, które na skutek braku dowodów winy, zostalo umorzone. (…) Egzekutywa KW PZPR stwierdzila, iz na najblizszym plenarnym posiedzeniu KW PZPR przedstawi wniosek, by tow. Z. Grzebisz-Nowicka nie piastowala mandatu poselskiego – poinformowano czytelników w grudniu 1981 r.
Wrzesniowy numer „TS” zaczal sie wstepniakiem redaktora naczelnego pod znamiennym tytulem: „Potrzeba stalego dialogu”: „Problemy, które staly sie tematem szerokiej spolecznej dyskusji w ostatnich tygodniach unaocznily nam wszystkim szereg spraw wymagajacych uzdrowienia”. Partia przejrzala na oczy i zobaczyla, ze nie jest dobrze. O rozsypce, jaka zapanowala w PZPR swiadczy fakt, iz od sierpnia 1980 r. do sierpnia 1981 r. w Siedlcach zmieniono az czterech I sekretarzy Komitetu Wojewódzkiego.
Przez szesnascie miesiecy wladza próbowala odzyskac sily: „Partia nie moze wyreczac administracji”, „Porozmawiajmy o partii: Przejsc do dzialania”, „Po plenum KW PZPR. Niezbedne zmiany”, „Granice, których nie mozna przekroczyc”, „Musimy uwierzyc w sile partii” – zaklinaly tytuly. Zaklinanie nic jednak nie dalo.
13 grudnia 1981 r. sile argumentów zastapiono sila czolgów.
Kalendarium w tytulach
15 sierpnia: Zaklócenia w rytmie
pracy
18 sierpnia: Przerwy w pracy w Gdansku i Gdyni
19 sierpnia: Wspólnie budujemy nasza Ojczyzne – jednoczmy sie w pracy dla niej. Przemówienie radiowo-telewizyjne I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka
20 sierpnia: Sytuacja na Wybrzezu. Praca nakazem chwili
21 sierpnia: Przestoje w pracy utrudniaja zycie mieszkanców, Spokój nadal potrzebny
22 sierpnia: Trwaja rozmowy ze strajkujacymi zalogami
25 sierpnia: Przemówienie – I sekretarz KC Edward Gierek: Rytmiczna praca niezbedna dla realizacji zadan
26 sierpnia: Robotnicza dyskusja
27 sierpnia: W miastach objetych strajkami trwaja rozmowy nad postulatami zalóg
29 sierpnia: Strajki komplikuja gospodarke i zycie mieszkanców
1 wrzesnia: Zawarcie umowy spolecznej zgodnej z interesami socjalistycznej Polski
2 wrzesnia: Trudny pierwszy roboczy dzien
3 wrzesnia: Wytezona praca zakladów przemyslowych
6 wrzesnia: Kolejny dzien pracy… Komunikat o chorobie Edwarda Gierka, Stanislaw Kania I sekretarzem KC PZPR
swiete slowa redaktora D. Kuziaka
Bardzo dobry tekst Mistrzu ! Duzo realizmu, dystans, ot profesjonalna robota. Cieplo pozdrawiam
Dla mnie to przypomnienie…
… Nie dziecinstwa mlekiem i miodem plynacego, ale mlodzienczych lat, gdy wakacje i inne wolne od nauki chwile spedzalem z bratem w kolejkach. Po kilka – kilkanascie godzin na zmiane. Az od stania bolal kregoslup. Po papier toaletowy, po zeszyty, po buty