[j]gfx/gazeta/pokrywa.jpg[/j]
Albo inny scenariusz. W nocy pustymi ulicami jedzie samochód. Jedzie pewnie, bo to centrum miasta, gladka jezdnia, maly ruch. Nagle gwaltowne szarpniecie, samochód wpada w dziure, urywa sie kolo. I znowu ta sama przyczyna – samochód wpadl
w studzienke kanalizacyjna, bo nie bylo wlazu. Ukradli go zlodzieje i sprzedali na skupie za kilkadziesiat zlotych.
Niepisana zmowa
Na szczescie to na razie jedynie czarne scenariusze tego, co sie moze w Siedlcach stac. Jak dlugo pozostana jedynie dziennikarska fikcja – nie wiadomo. Moze nie sprawdza sie nigdy,
a moze za kilka dni. Bo o takie nieszczescie nie trudno. A wszystko za sprawa zlodziei, którzy kradna wlazy do studzienek kanalizacyjnych, by potem je sprzedac na skupie zlomu. Zlodzieje nie dzialaja regularnie – moga krasc raz lub dwa razy w tygodniu, a potem zniknac na jakis czas. Zawsze jednak wracaja i sa prawdziwym utrapieniem Przedsiebiorstwa Wodociagów i Kanalizacji w Siedlcach. Dzialac beda dopóty, dopóki na skupach beda od nich kupowac zlom i dopóty obu stronom bedzie sie to oplacac. – Kradziez wlazów do studzienek to nasza bolaczka – przyznaje Zbigniew Szymanski, zastepca dyrektora PWiK
w Siedlcach. – Obawiamy sie, ze przez zlodziei dojdzie do jakiejs tragedii. Oczywiscie, jesli jakis wlaz zginie, to na biezaco to naprawiamy, ale przeciez nie mozemy czuwac nad kazda studzienka w miescie.
I rzeczywiscie, to prawdziwy klopot dla PWiK-u, bo ma pod swoja opieka okolo 4 tysiecy studzienek kanalizacyjnych na terenie Siedlec i okolic. Ich kradziez to równiez niewatpliwie duze straty dla tego przedsiebiorstwa. Wymiana jednego wlazu kosztuje kilkaset zlotych. Nie da sie polozyc jedynie nowej klapy, która zlodzieje ukradna. Trzeba wymieniac wszystko, lacznie z obrecza, która wlaz utrzymuje. Potrzeba wiec kilku ludzi, którzy rozkuja beton, i poloza na jego miejsce nowy. Czasem to syzyfowa praca. Oni poloza, zlodzieje ukradna. Taka swoista ciuciubabka.
Tymczasem dla zlodziei, wbrew pozorom, to zadne kokosy. Zeliwny wlaz wazy okolo 30-40 kilogramów. Kilogram zlomu jest skupowany za okolo 60 groszy. Za jedna pokrywe dostana wiec srednio 20 zlotych. A PWiK na zakup nowej wyda kilkadziesiat razy tyle. – Niestety, w punktach skupu zlomu kupuja takie pokrywy – dodaje Z. Szymanski. – Jezeli ktos chce sprzedac taka rzecz, to kupujacy powinien zapytac, skad ja ma. Nikt wlazów na wlasnym podwórku nie montuje. Od razu widac wiec, ze pochodzi to z kradziezy. Nawet jesli taka pokrywa jest polamana, co czesto robia zlodzieje, to powinna do nas wrócic. To jest nasza wlasnosc.
Kolejne straty dla PWiK-u, to wzrost skladki ubezpieczeniowej. Jesli pokrywy nie ma, a w studzienke wpadnie samochód, to jego wlascicielowi nalezy sie odszkodowanie. Wyplaca je firma, w której przedsiebiorstwo jest ubezpieczone, a to, jak kazde inne, w przypadku wyplaty duzej liczby pozwów podnosi skladki.
Siódme – nie kradnij
Wicedyrektor Z. Szymanski przyznaje równoczesnie, ze do tej pory zaden z wlascicieli punktów skupu zlomu nie zadzwonil do nich chociazby z informacja, ze ktos próbowal mu wlasnie sprzedac pokrywe nalezaca do tego przedsiebiorstwa. – Nikt nie powinien kupic nawet peknietej pokrywy – kontynuuje Z. Szymanski – Niestety, nikt tez sie tym nie przejmuje. Zlodzieje kradna nam tez kratki sciekowe. Przy zadnym z hydrantów w miescie nie ma tez aluminiowych koncówek. Tymczasem, gdyby panowie z punktu skupu pogonili sprzedajacych takie rzeczy, to nie byloby problemu. Nie kradliby, bo nie mieliby gdzie sprzedac. Problem umarlby smiercia naturalna.
Dyrekcja PWiK-u juz od dawna zastanawia sie, jak poradzic sobie z tym problemem. Mozna kupic na przyklad pokrywy ze specjalnym zabezpieczeniem, ale ich cena ksztaltuje sie juz w tysiacach zlotych. Zreszta Polak potrafi…
Z. Szymanski proponuje równiez inne rozwiazanie. Jesli osoby pracujace w punkcie skupu zlomu twierdza, ze nie wiedza, jak wyglada taka pokrywa, to PWiK jest gotowy zorganizowac szkolenie, na którym dokladnie wyjasni, o jakie elementy chodzi. Na razie jednak nikt sie nie zglosil… – Pieniadze nie sa jednak w tej sprawie najwazniejsze – dodaje Z. Szymanski. – Nie chcemy, zeby przez dzialalnosc zlodziei ktos zostal kaleka na cale zycie. Te studnie maja czasem kilka metrów glebokosci. Czlowiek, który tam wpadnie, nie wyjdzie z tego calo. W innych miastach byly juz przypadki, ze dostalo sie tam dziecko. I byly tez tragedie.
Do trzech lat
W Siedlcach dziala okolo 60 podmiotów gospodarczych, które potencjalnie moga skupowac zlom. Skupów z prawdziwego zdarzenia jest mniej. Zgodnie z prawem, wszystkie powinny prowadzic ewidencje kazdego kupionego przedmiotu. Rzeczywistosc wyglada jednak inaczej. Przyznaje to Beata Borkowska, rzecznik siedleckiej policji. – Jezeli na skupie policjanci znajda pokrywe lub inny element studzienki kanalizacyjnej,
a ta rzecz nie jest wpisana w ewidencji zlomowiska, to wlasciciel firmy jest przesluchiwany jako osoba podejrzana o paserstwo – mówi B. Borkowska. Nieuczciwi wlasciciele skupów moga poniesc dotkliwa kare. Za paserstwo umyslne grozi im od 3 miesiecy do 5 lat pozbawienia wolnosci, a za nieumyslne (czyli osoba powinna wiedziec, co kupuje, ale wypiera sie tego) do 2 lat wiezienia. Policja co jakis czas takie punkty kontroluje. Juz raz znaleziono tam rozbita na kawalki metalowa scene. Teraz czas na pokrywy. Jedna ukarana przykladnie osoba moze odstraszyc innych…
trudne zycie.
Many to co many dzieki naszym politykom,którym dobrze wychodzi klamstwo i obluda i robienie z narodu wariatów a sobie stawiac palace za publiczne pieniadze.Nowe wybory blisko wiec ludzie pomyslcie kto znowu bedzie przy zlobie i jaki bedzie dobrobyt a dzis