Fiukówka, wies w gminie Krzywda, jest zmobilizowana. Mobilizacji podlegaja wszyscy, nawet kobiety
i starsze dzieci. Kazdej nocy do pelnienia sluzby stawia sie kilkadziesiat osób.
Zamiast broni – w rekach latarki. W kieszeniach telefony komórkowe,
a w glowach procedury postepowania na wypadek… pozaru.
Slowo „pozar” niechetnie jest wypowiadane w Fiukówce. Jakby
w obawie przed sciagnieciem zla samym mysleniem i rozmawianiem
o nim. W krótkim czasie we wsi spalilo sie kilka stodól, obór i zabudowan gospodarczych, w których trzymano pasze dla zwierzat, zboze, maszyny rolnicze. Ale mieszkancy Fiukówki nie sa przesadnymi dziwakami. To realisci, którzy wiedza, ze jesli sami sobie nie pomoga i nie zlapia podpalacza, a specjalisci twierdza, ze pozary sa wzniecane ludzka reka, to nikt za nich tego nie zrobi.
Ogien
Starsi ludzie opowiadaja, ze w czasie wojny we wsi splonely 3 budynki w 2 gospodarstwach, a teraz przez 12 dni pozar strawil 6 budynków w 4 gospodarstwach. Po raz pierwszy zapalilo sie 18 wrzesnia u Matenków. W gospodarstwie jest tylko matka z synem. Ogladali wlasnie wieczorny program w telewizji. Okolo godziny 22.00 ogien pierwsza zauwazyla pani Matenko. Plonela stodola i obora.
Pozar poczynil wielkie spustoszenia. Splonelo zboze i pasza dla zwierzat. Calkowitemu zniszczeniu ulegly dachy.
Na poczatku podejrzewano,
ze pozar wybuchl po zwarciu instalacji elektrycznej. Nie przypuszczano, ze w okolicach grasuje bestia – czlowiek o skrzywionej psychice, który bez skrupulów potrafi podkladac ogien pod ludzkie siedziby.
Piec dni po pierwszym pozarze, mniej wiecej o tej samej godzinie, wybuchl drugi. Plonela stodola
i obora u Koslaczów. W stodole pelno siana i slomy. Latwo sobie wyobrazic, jak wielki musial byc ogien, skoro przemiescil sie na zabudowania sasiadów. Az eternit strzelal na dachach od upiornej temperatury. Pomimo wysilku strazaków niczego nie udalo sie uratowac oprócz murów.
Trzeci pozar wybuchl 29 wrzesnia u kolejnej rodziny Matenków. I znowu palila sie stodola, ale blyskawiczna
i ofiarna akcja strazaków z OSP w Fiukówce i zawodowej strazy pozarnej z Lukowa nie dopuscila do rozprzestrzenienia sie ognia. Zniszczeniu ulegla jednak konstrukcja dachu na sasiadujacej ze stodola oborze. Straty poniesli tez strazacy, bo w ciemnosciach uszkodzily sie weze. Ale wójt gminy, Tadeusz Warda, od razu przekazal strazakom pieniadze na nowy sprzet. W Fiukówce jest on niezbedny. Tam nikt nie ma juz watpliwosci, ze we wsi pojawial sie podpalacz.
Czujnosc
Po drugim zdarzeniu zwolano zebranie mieszkanców. Zgodnie, bo Fiukówka, to wies zgrana i chetna do wspóldzialania, ustalono, ze trzeba pelnic noca warty. – Do tej sluzby zglosily sie i kobiety. W akcji pomaga mlodziez, nawet starsze dzieci. Kobiety i mlodsi pilnuja gospodarstw, mezczyzni calej wsi – wyjasnia przy wieczornej herbacie jedna z mieszkanek Fiukówki, do której gospodarstwa zajrzalem juz po wieczornym obrzadku. – Wiecej opowie maz, jak wróci z remizy. Mezczyzni co wieczór spotykaja sie tam na odprawie z naczelnikiem OSP, dziela sie na patrole
i rozchodza albo rozjezdzaja na posterunki, gdzie czuwaja przez noc.
Spogladam na zegarek, jest okolo godziny 20. Po kilkunastu minutach wchodzi gospodarz w niebieskim uniformie. Witold Koslacz, bo do jego domu trafilem, to mezczyzna w srednim wieku, byly soltys wsi, od 20 lat gospodarzacy „na swoim”. – Szkoda byloby stracic wszystko w jedna noc. Dlatego kazdy chetnie staje na warte – wyjasnia rozmówca. – Kazdy, jak umie i moze, stara sie sam bronic przed podpalaczem. Rolnicy zainstalowali dodatkowe oswietlenie, niektórzy zakladaja alarmy z czujkami podczerwieni, sa plany, aby zainstalowac system kamer i rejestrowac na kasecie to, co sie dzieje poza zasiegiem wzroku. Bo wiemy, ze podpalacz podchodzi do zabudowan od pól i tam podrzuca ogien.
W trakcie rozmowy do mieszkania przyszlo jeszcze dwóch mezczyzn. To Jacek Kot, naczelnik miejscowej jednostki OSP i Pawel Matenko, mlody weterynarz. Obaj w polowych ubraniach, z latarkami, gotowi na sluzbe. Wsiadam z nimi do terenowego wozu weterynarza. Widze, ze wokól zabudowan krazy mloda osoba. To najstarsza córka panstwa Koslaczów, studentka.
Ciemnosc
Zjezdzamy terenówka z oswietlonej szosy na polna droge. Ogarnia nas mrok gesty jak smola. W samochodzie lagodnym swiatlem swieca przyrzady i CB radio. Pawel Matenko i Jacek Kot, to jakby niepisani dowódcy. Do nich zglaszane sa spostrzezenia wartowników i oni decyduja, co robic. – Czasem trzeba tak jak teraz sprawdzic meldunek – wyjasnia
P. Matenko, który przez swe CB odebral wiadomosc, ze pod lasem jechal jakis pojazd, ale zatrzymal sie i zgasil swiatla.
Krazymy po wadolach. Wreszcie w swietle reflektorów widac czerwonego minibusa. Tym razem nic groznego. Kilku panów nie poinformowalo, ze wieczorem, we wlasnym gronie, postanowili wypic cwiartke wódki. No i czujny mieszkaniec wsi wypatrzyl ich pojazd pod lasem. Skonczylo sie na smiechu i zartach o ksiezycówce oraz ksiezycowym patrolu, ale nerwy patrolujacych byly napiete.
– Najbardziej przykre dla nas jest to, ze wszelkie poszlaki wskazuja, iz to moze byc ktos z mieszkanców Fiukówki, albo osoba majaca tu rodzine i znajaca nie tylko drogi w oplotkach, lecz równiez szczególy naszych dzialan – mówi naczelnik OSP. – No bo zanim zaczelismy wartowac, palilo sie kolo godziny 22. Jak przed ta godzina wystawilismy posterunki, to podpalacz zaatakowal juz kolo 20.
– Boje sie tego, ze ludziom nerwy puszcza i gdy juz zlapiemy zloczynce, dojdzie do samosadu. Na kazdej odprawie mówimy z naczelnikiem mieszkancom i powtarza to wszystkim policja, ze w razie zatrzymania takiej osoby nalezy ja odizolowac, nie tykac nawet, wezwac policjantów i w ich rece przekazac… No ale my tu juz 12 noc czuwamy. Ktos moze nie wytrzymac i podswiadomie zlosc wyladuje – dodaje P. Matenko.
Gawedzac i zartujac objezdzamy posterunki. – A cóz nam oprócz zartów zostalo? – pyta J. Kot, który smieje sie z tego, ze ich jedynymi zakupami od paru dni sa nowe baterie do latarek. – Zanim wiesc o pozarach i naszych wartach rozeszla sie, w sklepach w Krzywdzie patrzacy na nas mysleli pewnie, ze w Fiukówce jest jakas tega popijawa, bo wszystkie chlopy pomeczone, z oczami czerwonymi, podkrazonymi.
Przez radio i telefony komórkowe naplywaja meldunki. Po paru godzinach krazenia Pawel Matenko kieruje terenówke na pole. Podjezdza w miejsce, skad widac tyly zabudowan wiekszej czesci wsi. Gasi swiatla i daje sygnal latarka. Odpowiadaja blyski z kolejnych zabudowan. Na posterunku wartownicy beda trwali do switu.
– Prosze spojrzec po polach – slysze glos w samochodzie. – Wszedzie widac powywozone ze stodól bele slomy i siana. Maszyny tez na dworze stoja. Czy tak powinno byc? Kiedy to sie skonczy?
Na pytanie nie ma odpowiedzi. Do konca wspólnej warty zapada milczenie.
Od autora: Z informacji Komendy Powiatowej PSP w Lukowie wynika, ze w tym roku na wsiach jest istna plaga pozarów w stodolach. W gminie Krzywda, 25 wrzesnia, a wiec w trakcie czarnej serii pozarów w Fiukówce, zabudowania gospodarcze palily sie takze w miejscowosci Gole Lazy. Oby odwaga ludzi z Fiukówki oraz ofiarnosc tych z okolicznych wsi, którzy pospieszyli z pomoca pogorzelcom, zostala nagrodzona predkim ujeciem podpalacza.
PODPALACZ
wspólczuje tym ludziom, u nas bylo to samo, tez byly dyzury, niestety podpalacza nie udalo sie zlapac ale po pewnym czasie pozary przestaly sie pojawiac, zycze zeby tym ludziom udalo sie ustalic jak najszybciej kto kto jest
to ktos miejscowy
we wsi z ktorej pochodze tez mialy miejsce takie podpalenia.Sprawa ciagnela sie okolo 2lat.straz pelnili juz nie tylko ludzie ale iw pobliskim lesie stacjonowala policja.Nie udalo sie schwytac podpalacza.Jego ostatni wystep to pozar 15 gospodarstw na raz.
wiem co sie tam dzialo bo mieszkam w tej wsi i wierzcie mi,to byla mordega, a podpalaczem okazal sie dobry znajomy.