W ubieglym tygodniu pisalismy o dosc dziwnej smierci Krzysztofa O. – profesora Akademii Podlaskiej. Przez kilka dni we wszystkich mediach ogólnopolskich mówiono
o tym, ze mezczyzna zmarl, gdyz zostal zagryziony przez bezdomnego psa. Te wersje potwierdzala równiez policja. Psa zlapano kilka godzin po tym zdarzeniu i przewieziono na obserwacje do schroniska na Paluchu. Tymczasem okazalo sie, ze pies ze smiercia naukowca nie mial nic wspólnego. To bylo zabójstwo.
– Rzeczywiscie, mezczyzna zmarl w wyniku postrzelenia, a nie pogryzienia przez psa – potwierdza nadkomisarz Mariusz Sokolowski, rzecznik prasowy stolecznej policji.
W czasie ogledzin okazalo sie, ze rana na szyi naukowca, która poczatkowo brano za rane po kle psa, byla rana wlotowa od kuli! Rany szarpane, jakie naukowiec mial na glowie, tez nie powstaly w wyniku walki z psem, ale w czasie walki z czlowiekiem!
– Prawdopodobnie nie bylo tam zadnego psa – dodaje M. Sokolowski. – Wiemy juz, ze mezczyzna zostal zastrzelony z broni malokalibrowej.
W tej chwili policjanci z grupy do spraw terroru kryminalnego i zabójstw odtwarzaja ostatnie dni przed smiercia Krzysztofa O.
Przypomnijmy, ze Krzysztof O. byl znanym fizykiem. Jego prace publikowano w najbardziej prestizowych swiatowych czasopismach naukowych. Krzysztof O. wykladal równiez na Akademii Podlaskiej. Jego smierc wstrzasnela wszystkimi. Teraz kazdy zastanawia sie, komu moglo zalezec na smierci naukowca.
Krzysztof O. zginal dwa tygodnie temu na warszawskim Mokotowie.