Czy ktos kiedys slyszal o tym, by przez lata placic podatek od „zaklepanego” miejsca na prowadzenie handlu wedlug zasad, których nie okreslil
samorzad? Na minskim targowisku kupcy placili sobie tylko znana kategorie podatku posredniego – za rezerwacje.
Za wybrane i zarezerwowanie miejsca kupcy uiszczali oplate, a w zamian mogli spokojnie przyjezdzac na rynek, nie martwiac sie, gdzie rozloza kram. Oplata ta byla ujeta w umowie podpisanej pomiedzy miastem a zarzadca targowiska. A to, ze regulamin funkcjonowania targowiska miejskiego jej nie przewidywal…no cóz. Kupcy nie buntowali sie, ze raz placili haracz za „zaklepanie” miejsca, a drugi raz uiszczali uchwalone przez radnych oplaty targowe. I tak w blogim spokoju, przy dodatkowej oplacie ustalonej samowolnie przez zarzadzajacego targowiskiem najpierw w wysokosci 30 zlotych, potem 37 zlotych miesiecznie za miejsce „pod chmurka”, funkcjonowali kilka lat. Dopiero kiedy jeden z kupców, który mial pawilon, wylamal sie ze zmowy milczenia
i podjal „walke” z burmistrzem, wydaly sie niektóre targowiskowe tajemnice. Oliwy do ognia dolala Komisja Rewizyjna, która bada sprawy dotyczace targowiska.
Wladze kontra zarzadca
Od kwietnia 2002 roku do czerwca 2005 roku targowiskiem zarzadzala spólka PHU PA-KO Boguslaw Koziol i Wladyslaw Partyka wybrana w przetargu przez miasto. W kolejnym przetargu rozpisanym w polowie tego roku równiez wygrala ta sama spólka. Jej przedstawiciele podpisali z burmistrzem umowe na nadzór nad targowiskiem od lipca 2005 roku do czerwca 2007 roku. Spólka wygrywajac przetarg pokonala konkurencje przedstawiajac tansza oferte. Dzisiaj juz wiadomo, ze po doswiadczeniach kilkuletniego okresu zarzadzania targowiskiem spólka, która wygrala, mogla sobie na tak tania oferte pozwolic. Wiedziala bowiem, gdzie leza konfitury. Oficjalnie w minionych latach zbierano od kupców i rozliczano sie z pieniedzy zarówno z tytulu oplaty targowej oraz oplaty za „zaklepanie” miejsca do handlu. Prowizja w wysokosci 12 proc. placona byla firmie od zebranych oplat targowych. Oprócz prowizji zarzadca targowiska mial w umowie zagwarantowane miesieczne wynagrodzenie w kwocie 2.440 zl brutto. Jednak dla dobra kupców, jak to sie dzisiaj podkresla, zarzadca Boguslaw Koziol zbieral takze od nich miesieczny „podatek” za rezerwacje miejsca. A o pobieraniu takiego „haraczu” wladze Minska wiedzialy. Prowizji od tej sumy nikt jednak zarzadcy nie wyplacal, gdyz nie bylo w tej sprawie zadnej uchwaly samorzadu. Boguslaw Koziol ustalil wiec ja sobie sam, biorac za podstawe prawna Kodeks postepowania cywilnego. Z tytulu zapewnienia kupcom rezerwacji miejsca, zarzadca wydzielal sobie miesiecznie „prowizje” w wysokosci okolo 9 tys. zlotych. Kiedy sprawa z podwójnym pobieraniem oplaty nabrala rozglosu, a takze, gdy w nowej umowie podpisanej z miastem nie bylo adnotacji, ze zarzadca moze pobierac oplate za rezerwacje miejsca i otrzymywac za to wynagrodzenie, z dniem 31 grudnia 2005 roku Boguslaw Koziol wypowiedzial miastu umowe na prowadzenie targowiska. Wladze miasta musza teraz oglosic kolejny przetarg szukajac nowego zarzadcy. Tym razem okaze sie, jaka naprawde moze byc oferta przedstawiona w przetargu. Miasto pod wplywem licznych pytan, dociekan, dyskusji i podwazenia legalnosci decyzji o pobieraniu oplat od pazdziernika 2001 roku do lipca 2005 roku zrezygnowalo ze zbierania tego swoistego podatku. Ale zarzadca majac podpisana nowa umowe z miastem na prowadzenie targowiska, w okresie jej wypowiedzenia, nie zaprzestal pobierania oplat od kupców.
Kupiec kontra burmistrz
Kupiec Roman Majszyk uwaza, ze jest szkalowany przez burmistrza Zbigniewa Grzesiaka. Wytoczyl burmistrzowi sprawe z powództwa cywilneo. Za co? W lipcu, jak wyjasnia, zglosil burmistrzowi, ze zarzadzajacy targowiskiem pobiera nielegalnie pieniadze za rezerwacje miejsca. Na spotkanie z burmistrzem Z. Grzesiakiem poszedl w dniu przyjecia interesantów. – Burmistrz nie zwracal uwagi na to, co mówie. Zmienial temat rozmowy. Zrozumialem, ze on wiedzial, co sie dzieje na targowisku. Przez lipiec, sierpien, wrzesien, a nawet pod koniec pazdziernika pobierano oplate za rezerwacje nie tylko na targowisku miejskim, ale takze na dwa dni przed 1 listopada za miejsce przed cmentarzem. A przeciez tego robic nie mozna – mówi kupiec.
Do otwartego konfliktu doszlo wlasnie o pawilon, w którym kupiec handlowal odzieza. – Moja buda byla wyszykowana. Na jej remont wydalem okolo 14 tys. zlotych. Mam kosztorys i faktury za kupno materialów. Jednak od zarzadcy slyszalem: wczesniej czy pózniej, to i tak pana stad wyrzucimy. Kiedy pytalem: za co?, uslyszalem: za niewinnosc – mówi R. Majszyk. – Moja budke razem z innymi zakwalifikowano do remontu. Napisalem podanie do burmistrza. Pytalem: dlaczego? Nikt mi na pismie nie odpowiedzial. W rozmowie burmistrz obiecal mi, ze wycofa ja z otwartego przetargu i skieruje do ograniczonego. Ale mnie oszukal.
12 bud poszlo pod mlotek, w tym moja. Kazdy, kto wygral licytacje, moze teraz remontowac pawilon i podpisac z miastem umowe dzierzawy na 10 lat. Nie bedzie tez placil 20 zlotych dziennej stawki za dzierzawe, ale miesieczna 325 zlotych. Cena wyjsciowa przy licytacji takze wynosila 325 zlotych. Pierwsza buda osiagnela cene 900 zl. Ale potem ten jeden przetarg uniewazniono. Gdy licytowali moja bude, wszedlem do licytacji i podbilem cene o 5 zlotych do 330. Jednak przebil mnie inny kupiec. Dal za nia 350 zlotych.
Po 5 latach handlu w pawilonie na miejskim targowisku Roman Majszyk stracil prace. Pozostal z zakupionym, jak szacuje, za 10 tys. towarem, który przechowuje teraz w domu. – Nowy wlasciciel – mówi z gorycza – przyszedl 3 pazdziernika z pracownikami w obstawie strazy miejskiej. Mieli decyzje o przejeciu obiektu. Przyniesli pily do ciecia metalu, mlotki i lomy. Byli gotowi sila odebrac mi te bude. Nie chcialem otworzyc, ale kiedy zaczeli ciac drzwi, ustapilem, by tylko nie rujnowali pawilonu.
kupcy sa oburzeni
Minscy kupcy chca jednak nadal placic „podatek” za rezerwacje. Pod koniec pazdziernika wystosowali do wladz miasta swoista petycje, zeby takie oplaty, tym razem zgodnie z prawem, na nich nalozyc. Ryszard Woroncow, prezes Stowarzyszenia Kupców, Producentów i Rzemieslników „Centrum Kupieckie” w Minsku, przypominal, ze oni wlasnie wieksza czesc dni w tygodniu spedzaja na miejskim targowisku. Stad przynajmniej wypada ich powaznie potraktowac. Jego zdaniem samo slowo „rezerwacja” jest moze w kontekscie ostatnich wydarzen klopotliwe, ale kupcom zalezy, by mieli zabezpieczone stale miejsca do handlu. – Nie sposób sobie wyobrazic – wyjasnial prezes R. Woroncow – by kupcy zastawiali swoje miejsc deskami czy pudlami, by ktos inny ich nie zajal. Najrozsadniej bedzie wprowadzic stala oplate za mozliwosc handlowania w stalym miejscu.
Radni miejscy przychylili sie do prósb kupców i zamiast dotychczasowej nielegalnie pobieranej oplaty rezerwacyjnej jest juz nowa, tzw. oplata komunalna w wysokosci 30,50 zl, która gwarantuje kupcom stale miejsce do prowadzenia handlu na targowisku.