Szczescie w nieszczesciu

Nie wiedzialam, co sie dzieje, najpierw byl huk, a potem patrzylam, jak dom sie wali – tak Teresa Zwierz, mieszkanka Iwowego opowiada o zdarzeniu, do jakiego doszlo w poprzednia niedziele przed godzina 16.00. W domu jej córki wybuchla butla gazowa. Z budynku nic nie zostalo. Piecioosobowa rodzina zostala bez dachu nad glowa.
Cud, Opatrznosc Boza – tak mówia wszyscy o tym, ze rodziny Walów nie bylo podczas wybuchu w domu. Rzeczywiscie az trudno nie wierzyc, ze jakas sila ich stamtad wyprowadzila. Ich starsza córka w niedziele idzie do pierwszej Komunii Swietej. W tamten tragiczny dzien panstwo Walowie zabrali wiec dzieci: 9-letnia Ole, 2-letniego Huberta i 8-miesiecznego Wiktora i pojechali zapraszac gosci. Tylko to uratowalo im zycie…
– Zwykle kolo godziny 15-16 klade moich synów spac – opowiada pani Joanna. – Jeden spi na rozkladanym fotelu, drugi w lózeczku. Podczas wybuchu fotel wylecial na kilka metrów w góre, a z lózeczka nie zostalo prawie nic… – przerywa pani Joanna mocniej przytulajac do siebie malego Wiktorka.
– Wnuczka mnie zapytala: babciu, to teraz nie beda miec komunii? – ze smutkiem w glosie mówi pani Teresa.
Joanna i Rafal Walowie swoim wlasnym domem cieszyli sie niecale szesc lat. Postawili go na dzialce dziadków. Niedawno doprowadzili wode, zrobili lazienke. Luksusów nie mieli, ale za to wlasny kat. – Pracowali na to tyle czasu, a tu w jednej chwili stracili wszystko – mama pani Joanny zalamuje rece. W tej chwili malzenstwo mieszka wlasnie u niej. Mysla juz o zbudowaniu murowanego domu, jednak nie w tym samym miejscu, w którym doszlo do tragedii…
Pani Joanna jest teraz na urlopie wychowawczym, jej maz niedawno podjal prace. Problemem sa oczywiscie pieniadze i brak jakichkolwiek materialów budowlanych. Z pomoca pospieszyla juz gmina, która przekaze im 15 tysiecy zlotych. To jednak za malo na zbudowanie czegos wlasnego… Pieniadze zbierane sa równiez wsród mieszkanców Iwowego. Czesc z nich pomagala równiez przy rozbiórce zawalonej konstrukcji. Niedlugo po wybuchu na miejscu byl równiez wójt gminy Borowie, Wieslaw Gaska. On tez pomagal w ratowaniu tego, co zostalo. Wójt zaproponowal równiez panstwu Walo mieszkanie w samym Borowiu. To byloby rozwiazanie, ale tylko na jakis czas.
Strazacy, którzy byli na miejscu zdarzenia, przyznaja, ze musiala zadzialac olbrzymia sila. Okna i drzwi powyrzucalo z futryn, czesc komina znaleziono kilkadziesiat metrów od domu. Oni tez przyznaja, ze rodzina w tym calym nieszczesciu miala jednak szczescie. – Nie wiadomo, co by sie stalo, gdyby któres z nich bylo w domu – mówia. – Najgorsze bylo jednak to, ze po wybuchu cala konstrukcja zaczela sie walic. Ludzie mogliby zostac po prostu uwiezieni.
W domu byl caly dobytek panstwa Walów. Nie ocalalo prawie nic – rozlecialy sie wszystkie meble, talerze potluczone sa w drobny mak, pod wplywem wysokiej temperatury stopila sie czesc ubran. – Teraz wszystko przegladamy i pierzemy – mówi Teresa Zwierz. – Nic innego z tamtego domu przeciez nie zostalo.
Dopiero specjalistyczne ekspertyzy potwierdza przyczyny wybuchu. Na razie mówi sie o rozszczelnieniu butli gazowej. Gaz mógl sie gromadzic w domu i wystarczyl chociazby impuls z wlaczajacej sie lodówki, by doszlo do wybuchu. Ognia nie bylo, bo podmuch byl tak silny, ze w zarodku mógl zgasic plomien. Sama butla pozostala jednak w calosci.
Teraz mieszkancy Iwowego z nieufnoscia patrza na butle, jakie maja w mieszkaniu. – Ja sama sie zastanawialam, czy kupowac butle, jak mi ja juz przywiezli – mówi T. Zwierz.