REKLAMA
14.6 C
Siedlce
Reklama

Zielona miłość

Zaczęło się od nieporozumień i rozliczeń finansowych przy prowadzeniu wspólnej, sąsiedzkiej inwestycji. Potem doszły jeszcze podejrzenia o uwiedzenie przez sąsiada 15-letniej córki. Matka dziewczyny i babcia szukają sprawiedliwości.

Swoją sprawą obydwie kobiety próbowały zainteresować burmistrza Mińska Mazowieckiego, bo sąsiad, z którym są w konflikcie, jest strażnikiem miejskim, a więc podwładnym burmistrza. Niestety, nic nie wskórały. Zamiecione pod dywan? Po tym, jak burmistrz uchylił się od podjęcia jakichkolwiek działań wobec swojego pracownika, kobiety złożyły na niego skargę. Sprawą zajęła się jedna z komisji rady. Nie było dyskusji, wyjaśnień. Skarga złożona na burmistrza została potraktowana przez badającą ją komisję jako nieuzasadniona. Nie dopatrzono się nieprawidłowości ze strony burmistrza. – Opisane przez mieszkankę zdarzenia należą do rozstrzygniecia przez prokuraturę i sąd – poinformował radny. Czego ta skarga dotyczyła? Tuż po głosowaniu, kilku zapytanych o to samorządowców, którzy chwilę wcześniej podejmowali w tej sprawie uchwałę, wzruszało ramionami. Najwięcej do powiedzenia o złożonej skardze miałyby dwie kobiety: matka i babcia nastolatki. Drobna, szczupła, o jeszcze dziewczęcym wyglądzie, matka 15-letniej córki tę skargę napisała. Babcia 15-latki wspierała ją psychicznie, ale nikt z władz miasta nie udzielił jej głosu. O nic nie zapytał. Kobiety były rozżalone, bo właśnie od burmistrza oczekiwały, że zajmie się tą sprawą. W końcu dotyczy ona jego podwładnego – strażnika miejskiego.

Sąsiedzi Dobry sąsiad jest bliższy niż bliska rodzina. – Los chciał, że razem z tym właśnie człowiekiem w 2005 roku na sąsiednich działkach rozpoczęliśmy budowe domów – wyjaśnia kobieta. – On – człowiek godzien zaufania, strażnik miejski. Ja w trakcie rozwodu z dorastającą córką. Umówiliśmy się, że on będzie kupował materiały budowlane. Wynajęta przez niego firma budowlana postawi jego dom i mój. Stan miał być surowy, pod dach. Umowy na piśmie nie zawarliśmy. Dawałam mu sukcesywnie pieniądze na materiały budowlane. Łącznie 65 tys. zł. Kiedy zaczął się sąsiedzki konflikt? – Zbliżał się koniec października 2005 roku. U sąsiada ekipa budowlana pracowała, już dach mu kładli, a u mnie nawet szczytów nie było. Chciałam, by przed zimą także i u mnie zdążyli dach położyć. Ale niestety dachu nie zrobili. Sama, już zimą, na własną rękę wynajęłam fachowców i przykrywałam dom. Zostały nierozliczone sprawy materialne. Prosiłam sąsiada o rozliczenie się z pieniędzy. Nie dał mi rachunków, tylko własne wyliczenia na kartce. Słupki cyfr. Wynikało z nich, że powinnam mu dopłacić 10 tys. zł. Z moich wyliczeń wynikało, że on jest mi winien 15 tys. zł. Nie zwrócił także razem kupowanych materiałów. Gdy prosiłam o rozliczenie, kwitował to śmiechem. Mężczyzna jest strażnikiem miejskim. Do kobiety ma pretensje i żal. Na razie oskarżył ją o kradzież m.in. kluczyków do samochodu. Sprawę zgłosił na policji. Jak sam mówi, biegły jego stratę oszacował na 265 zł. To o 15 zł więcej niż zezwala prawo, by czyn był zakwalifikowany w kategorii o niskiej szkodliwości społecznej. Wyjaśnieniem zajęła się więc prokuratura. Sprawa toczy się w sądzie grodzkim. – To dopiero początek sprawy – komentuje mężczyzna. – Ona ma kluczyki, więc muszę wymienić zamki. Koszt około tysiąca złotych. Są to dużo większe koszty niż te 265 zł. – Dlaczego on fakt tej rzekomej kradzieży zgłosił dopiero po 18 dniach? – pyta kobieta. – Dlaczego dopiero po tym, jak ja złożyłam doniesienie na niego? Dlaczego pozwolił mi wyjść z tymi kluczykami, nie zatrzymywał mnie? Dlaczego? Zanim do prokuratury trafiła sprawa skierowana przez mężczyznę o przywłaszczenie przez sąsiadkę kluczyków od samochodu, kobieta złożyła doniesienie, że sąsiad uwiódł jej dorastającą córkę. Krnąbrna, wagaruje… Z dobrej, grzecznej dziewczyny, nieźle uczącej się, nastolatka zmieniła się nie do poznania. Matka mówi o tym ze łzami w oczach, że traciła kontakt z córką, z którą do niedawna jeszcze miała całkiem dobre relacje. Pyskowała, stawała się butna, arogancka, kłamała, była opryskliwa. Takie zachowanie matka potraktowała jako przejaw wieku dojrzewania. – Myślałam, że jest to przejaw konfliktu pokoleń – tłumaczy. Babcia, jak mówi, patrzyła na zachowanie wnuczki z obawami i niepokojem. Dopiero pod koniec roku szkolnego matka otrzymała ze szkoły informację, że córka notorycznie wagaruje i grozi jej niezdanie do następnej klasy. – To był szok – wyjaśnia. – Przecież nieźle się uczyła. Nie chciała mi powiedzieć, gdzie spędzała ten czas, kiedy nie chodziła do szkoły. Zaczęłam także otrzymywać informacje, że widuje się ją na budowie u sąsiada. – To był przypadek – mówi babcia. – Któregoś dnia zobaczyłam wnuczkę, jak wysiada z samochodu tego mężczyzny, ale nie przed domem, tylko ulicę dalej. Coś mnie tknęło. Mama i babcia zaczęły sprawdzać nastolatkę: pytać, z kim się spotyka, gdzie przebywa. – Córka początkowo nic nie chciała powiedzieć – mówi kobieta. – Ale w końcu dowiedziałam się, że całą minioną zimę, kiedy była na wagarach spędzała z sąsiadem na budowie jego domu. Raz nawet jego żona ją stamtąd zabierała. Ale najgorsze wydarzyło się 7 kwietnia. Dowiedziałam się, że córka właśnie jest z tym człowiekiem, tam na posesji. Poszłam na policję prosić, by ze mną pojechali, bo moje dziecko jest z dorosłym mężczyzną. Odmówili. Powiedzieli, że córka ma skończone 15 lat i może być z kim chce. Pojechałam i zastałam ich tam. Powiedział mi wówczas: – Taki ch… mi zrobisz. Ona ma 15 lat. Babcia nastolatki przyznaje, że zapytała wnuczkę wprost, czy jest jeszcze dziewicą. I wnuczka się przyznała, że jak miała 15 lat i 3 miesiące, to przespała się po raz pierwszy z sąsiadem. Babcia przyznaje, że dziewczyna była, a niewykluczone że jeszcze jest bardzo w tym człowieku zakochana. Wystarczy spojrzeć na billing jej esemesów. Matka zaś jest przekonana, że jako przedstawiciel prawa mężczyzna ten na tyle dobrze znał przepisy i był świadomy, że współżycie z dziewczyną przed 15 rokiem życia jest przestępstwem, ale już po 15 urodzinach, kiedy ona także tego chce, czynem karanym nie jest. Jest przekonana, że z premedytacją odczekał, aż skończyła 15 lat, by… – Nie ma takiej opcji – stanowczo i zdecydowanie zaprzecza mężczyzna. Przyznaje, że nastolatka bywała u niego na budowie, ale zaraz podkreśla, że zawsze były tam inne osoby, chociażby pracownicy budowlani. Na pytanie, czy ją uwiódł, odpowiada: „Nie”. Chociaż wie, że dziewczyna twierdzi, że tak. – Wymyśla to wszystko – komentuje. – To jej fantazje. Po sprawiedliwość Matka dziewczyny najpierw pomagała córce, by ta jednak zaliczyła rok szkolny i przeszła do następnej klasy. Udało się. Psycholog, jak mówi matka, pomagał, by dziewczyna jakoś się psychicznie pozbierała. Dopiero teraz, kiedy córka jest w miarę bezpieczna, bo matka podejrzewa, że z tej miłości się nie wyleczyła, zaczęła szukać sprawiedliwości. Najpierw u pracodawcy, czyli burmistrza. Rozmawiała z burmistrzem. – To sprawa prywatna – przyznaje burmistrz Zbigniew Grzesiak. – Jak ktoś do mnie przychodzi i ma osobiste problemy, to wysłucham. Nie jestem kompetentny do rozstrzygania tej sprawy. Pouczyłem jedynie, jak powinna się zachować. Matka miała jednak żal do burmistrza, że sugerował jej, by nie ruszała tej sprawy, nie nagłaśniała dla dobra dziecka. – Chciałam tylko, by burmistrz spowodował, by ten mężczyzna rozliczył się ze mną z finansów i zostawił córkę w spokoju – mówi matka. – To co mówiłem, to zostaje w moim pokoju – ucina burmistrz. – Nie będę o tym rozmawiał. Matka swoją skargę na zaniechanie działań policji i burmistrza napisała do wojewody. Na policji przyznają, że sprawa była zgłoszona i jest sprawdzana. Podobnie w prokuraturze w Mińsku prowadzone jest dochodzenie wyjaśniające. Przesłuchiwani są świadkowie. – Dziś mam już świadomość, że skoro córka nie była wykorzystywana przed 15 rokiem życia, to mężczyźnie nic za to nie grozi. Ale ja będą przecież mieszkała z nim po sąsiedzku. Poza tym radni nie pozwolili mi nic powiedzieć, a ja tylko chciałam przestrzec, że każdy ma dziecko i jak dzieje mu się krzywda, to oczekuje reakcji od burmistrza czy policji – mówi matka. Pomawiany mężczyzna zapowiada, że podejmie kroki prawne i poda matkę dziewczyny do sądu o pomówienie, kiedy tylko zakończy się postępowanie w prokuraturze.

Dobry sąsiad jest bliższy niż bliska rodzina. – Los chciał, że razem z tym właśnie człowiekiem w 2005 roku na sąsiednich działkach rozpoczęliśmy budowe domów – wyjaśnia kobieta. – On – człowiek godzien zaufania, strażnik miejski. Ja w trakcie rozwodu z dorastającą córką. Umówiliśmy się, że on będzie kupował materiały budowlane. Wynajęta przez niego firma budowlana postawi jego dom i mój. Stan miał być surowy, pod dach. Umowy na piśmie nie zawarliśmy. Dawałam mu sukcesywnie pieniądze na materiały budowlane. Łącznie 65 tys. zł. Kiedy zaczął się sąsiedzki konflikt? – Zbliżał się koniec października 2005 roku. U sąsiada ekipa budowlana pracowała, już dach mu kładli, a u mnie nawet szczytów nie było. Chciałam, by przed zimą także i u mnie zdążyli dach położyć. Ale niestety dachu nie zrobili. Sama, już zimą, na własną rękę wynajęłam fachowców i przykrywałam dom. Zostały nierozliczone sprawy materialne. Prosiłam sąsiada o rozliczenie się z pieniędzy. Nie dał mi rachunków, tylko własne wyliczenia na kartce. Słupki cyfr. Wynikało z nich, że powinnam mu dopłacić 10 tys. zł. Z moich wyliczeń wynikało, że on jest mi winien 15 tys. zł. Nie zwrócił także razem kupowanych materiałów. Gdy prosiłam o rozliczenie, kwitował to śmiechem. Mężczyzna jest strażnikiem miejskim. Do kobiety ma pretensje i żal. Na razie oskarżył ją o kradzież m.in. kluczyków do samochodu. Sprawę zgłosił na policji. Jak sam mówi, biegły jego stratę oszacował na 265 zł. To o 15 zł więcej niż zezwala prawo, by czyn był zakwalifikowany w kategorii o niskiej szkodliwości społecznej. Wyjaśnieniem zajęła się więc prokuratura. Sprawa toczy się w sądzie grodzkim. – To dopiero początek sprawy – komentuje mężczyzna. – Ona ma kluczyki, więc muszę wymienić zamki. Koszt około tysiąca złotych. Są to dużo większe koszty niż te 265 zł. – Dlaczego on fakt tej rzekomej kradzieży zgłosił dopiero po 18 dniach? – pyta kobieta. – Dlaczego dopiero po tym, jak ja złożyłam doniesienie na niego? Dlaczego pozwolił mi wyjść z tymi kluczykami, nie zatrzymywał mnie? Dlaczego? Zanim do prokuratury trafiła sprawa skierowana przez mężczyznę o przywłaszczenie przez sąsiadkę kluczyków od samochodu, kobieta złożyła doniesienie, że sąsiad uwiódł jej dorastającą córkę. Z dobrej, grzecznej dziewczyny, nieźle uczącej się, nastolatka zmieniła się nie do poznania. Matka mówi o tym ze łzami w oczach, że traciła kontakt z córką, z którą do niedawna jeszcze miała całkiem dobre relacje. Pyskowała, stawała się butna, arogancka, kłamała, była opryskliwa. Takie zachowanie matka potraktowała jako przejaw wieku dojrzewania. – Myślałam, że jest to przejaw konfliktu pokoleń – tłumaczy. Babcia, jak mówi, patrzyła na zachowanie wnuczki z obawami i niepokojem. Dopiero pod koniec roku szkolnego matka otrzymała ze szkoły informację, że córka notorycznie wagaruje i grozi jej niezdanie do następnej klasy. – To był szok – wyjaśnia. – Przecież nieźle się uczyła. Nie chciała mi powiedzieć, gdzie spędzała ten czas, kiedy nie chodziła do szkoły. Zaczęłam także otrzymywać informacje, że widuje się ją na budowie u sąsiada. – To był przypadek – mówi babcia. – Któregoś dnia zobaczyłam wnuczkę, jak wysiada z samochodu tego mężczyzny, ale nie przed domem, tylko ulicę dalej. Coś mnie tknęło. Mama i babcia zaczęły sprawdzać nastolatkę: pytać, z kim się spotyka, gdzie przebywa. – Córka początkowo nic nie chciała powiedzieć – mówi kobieta. – Ale w końcu dowiedziałam się, że całą minioną zimę, kiedy była na wagarach spędzała z sąsiadem na budowie jego domu. Raz nawet jego żona ją stamtąd zabierała. Ale najgorsze wydarzyło się 7 kwietnia. Dowiedziałam się, że córka właśnie jest z tym człowiekiem, tam na posesji. Poszłam na policję prosić, by ze mną pojechali, bo moje dziecko jest z dorosłym mężczyzną. Odmówili. Powiedzieli, że córka ma skończone 15 lat i może być z kim chce. Pojechałam i zastałam ich tam. Powiedział mi wówczas: – Taki ch… mi zrobisz. Ona ma 15 lat. Babcia nastolatki przyznaje, że zapytała wnuczkę wprost, czy jest jeszcze dziewicą. I wnuczka się przyznała, że jak miała 15 lat i 3 miesiące, to przespała się po raz pierwszy z sąsiadem. Babcia przyznaje, że dziewczyna była, a niewykluczone że jeszcze jest bardzo w tym człowieku zakochana. Wystarczy spojrzeć na billing jej esemesów. Matka zaś jest przekonana, że jako przedstawiciel prawa mężczyzna ten na tyle dobrze znał przepisy i był świadomy, że współżycie z dziewczyną przed 15 rokiem życia jest przestępstwem, ale już po 15 urodzinach, kiedy ona także tego chce, czynem karanym nie jest. Jest przekonana, że z premedytacją odczekał, aż skończyła 15 lat, by… – Nie ma takiej opcji – stanowczo i zdecydowanie zaprzecza mężczyzna. Przyznaje, że nastolatka bywała u niego na budowie, ale zaraz podkreśla, że zawsze były tam inne osoby, chociażby pracownicy budowlani. Na pytanie, czy ją uwiódł, odpowiada: „Nie”. Chociaż wie, że dziewczyna twierdzi, że tak. – Wymyśla to wszystko – komentuje. – To jej fantazje. Matka dziewczyny najpierw pomagała córce, by ta jednak zaliczyła rok szkolny i przeszła do następnej klasy. Udało się. Psycholog, jak mówi matka, pomagał, by dziewczyna jakoś się psychicznie pozbierała. Dopiero teraz, kiedy córka jest w miarę bezpieczna, bo matka podejrzewa, że z tej miłości się nie wyleczyła, zaczęła szukać sprawiedliwości. Najpierw u pracodawcy, czyli burmistrza. Rozmawiała z burmistrzem. – To sprawa prywatna – przyznaje burmistrz Zbigniew Grzesiak. – Jak ktoś do mnie przychodzi i ma osobiste problemy, to wysłucham. Nie jestem kompetentny do rozstrzygania tej sprawy. Pouczyłem jedynie, jak powinna się zachować. Matka miała jednak żal do burmistrza, że sugerował jej, by nie ruszała tej sprawy, nie nagłaśniała dla dobra dziecka. – Chciałam tylko, by burmistrz spowodował, by ten mężczyzna rozliczył się ze mną z finansów i zostawił córkę w spokoju – mówi matka. – To co mówiłem, to zostaje w moim pokoju – ucina burmistrz. – Nie będę o tym rozmawiał. Matka swoją skargę na zaniechanie działań policji i burmistrza napisała do wojewody. Na policji przyznają, że sprawa była zgłoszona i jest sprawdzana. Podobnie w prokuraturze w Mińsku prowadzone jest dochodzenie wyjaśniające. Przesłuchiwani są świadkowie. – Dziś mam już świadomość, że skoro córka nie była wykorzystywana przed 15 rokiem życia, to mężczyźnie nic za to nie grozi. Ale ja będą przecież mieszkała z nim po sąsiedzku. Poza tym radni nie pozwolili mi nic powiedzieć, a ja tylko chciałam przestrzec, że każdy ma dziecko i jak dzieje mu się krzywda, to oczekuje reakcji od burmistrza czy policji – mówi matka. Pomawiany mężczyzna zapowiada, że podejmie kroki prawne i poda matkę dziewczyny do sądu o pomówienie, kiedy tylko zakończy się postępowanie w prokuraturze.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

  • Tagi
  • N

Najczęściej czytane

Ciąg dalszy sprawy z Brzezin – dziecko urodziło się żywe

Wykonano sekcję zwłok noworodka, którego ciało znaleziono w śmietniku...

Wypadek na DK2 w Ujrzanowie

Na rondzie w Ujrzanowie doszło do zderzenia dwóch samochodów. Przed...

Mińsk Mazowiecki: Robotnika przysypała ziemia

W Mińsku Mazowieckim podczas prac ziemnych na ul. Dąbrówki...

Śmiertelne zderzenie w Mlęcinie (aktualizacja)

18 czerwca ok. godz. 18 w miejscowości Mlęcin na skrzyżowaniu drogi powiatowej 2212W Jakubów-Dobre z drogą gminną doszło do zderzenia dwóch samochodów osobowych.

Pijany jechał na samych felgach

16 września (poniedziałek) po godzinie 20 dyżurny garwolińskiej komendy...

Zginął młody mężczyzna. Wybuchy w stodole – nowe fakty!

W pożarze drewnianej stodoły w Ryczycy (gm. Kotuń) zginął 20-letni...

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje