Wybory samorządowe sprzed czterech lat zmieniły układ sił w niejednej gminie. Ale nie to było problemem dla tych społeczności.
Okazało się bowiem, że w wielu przypadkach z samorządowej kasy trzeba wypłacać niebagatelne ekwiwalenty za… niewykorzystywany przez lata urlop. Działo się tak w całej Polsce. Naszym rodzimym przykładem może być choćby gmina Wiśniew, gdzie były wójt Tadeusz Zegardło, sprawujący władzę od wielu lat, miał 79 dni zaległego urlopu. Gdy przegrał wybory, gminna kasa musiała mu wypłacić wysoki ekwiwalent oprócz należnej mu odprawy. – Prawnik dopatrzył się, że część urlopu podlega przedawnieniu, więc urząd wypłacił ekwiwalent za 39 dni – wspomina następca T. Zegardły, obecny wójt Krzysztof Kryszczuk. – Była to kwota 8 688 złotych brutto. Przykłady takie spowodowały, że samorządom zaczęła się przyglądać NIK. W przeprowadzanych w gminach kontrolach wskazywano na nieprawidłowe odkładanie należnych urlopów na bliżej niekreśloną przyszłość. Zgodnie z przepisami prawa pracy, urlop za bieżący rok należy wykorzystać najpóźniej do marca roku przyszłego. Za miesiąc czekają nas wybory samorządowe. Kampania wyborcza już trwa. Czy, mimo zaleceń NIK, w poszczególnych gminach sytuacja się powtórzy? Ilu wójtów ma zaległe urlopy? Jak duże ekwiwalenty trzeba im będzie wypłacić, jeśli wybory przegrają? I jeszcze jedno pytanie: czy w czasie kampanii wyborczej wezmą urlop, aby nie łączyć pracy z agitacją za swoją kandydaturą? – To ważne, aby rozdzielić to, co jest kampanią od tego, co jest codzienną pracą – mówi poseł, Robert Ambroziewicz. – Społeczeństwo nie może odnosić wrażenia, że poniekąd finansuje polityczna kampanie jakiegoś kandydata. Takie wrażenie można odnieść, jeśli kandydat korzysta w celach kampanii ze służbowych samochodów, zatrudnionego kierowcy, służbowych telefonów. Robert Ambroziewicz, pełniąc funkcję wiceprezydenta Siedlec, dwukrotnie startował w wyborach: do parlamentu europejskiego oraz do sejmu. Za każdym razem na czas kampanii brał bezpłatny urlop. Wybory samorządowe różnią się jednak swoją specyfiką od parlamentarnych. Czy można wymagać od wójta, aby poszedł na urlop w końcówce swego urzędowania? Wielu z nich „dopina” właśnie teraz ostatnie sprawy. Poza tym, wójt, który startuje w wyborach, idąc na urlop, ma wrażenie, że oddaje pola rywalom. Czy urlop na czas kampanii wyborczej ma w ich przekonaniu sens? Z pewnością, nie. – Kampania wyborcza naprawdę wymaga zaangażowania. Urzędujący samorządowcy mają lepszą sytuację niż ich kontrkandydaci, bo oficjalnie bywają, choćby w ramach swoich obowiązków – uważa Robert Ambroziewicz. – Zawsze można na czas kampanii powierzyć swe obowiązki zastępcy, aby uniknąć podejrzeń, że wykorzystuje się swoje stanowisko do uzyskania przewagi nad rywalem. Poseł uczciwie dodał, że wątpi, by urzędujący wójtowie zdecydowali się na to. Postanowiliśmy sprawdzić, czy ma rację. Czy przed zbliżającymi się wyborami nasi włodarze wykorzystują zaległe urlopy? Jak się zachowują w czasie kampanii? Chcą uniknąć podejrzeń, że korzystają z przewagi, jaką daje im sprawowane stanowisko, czy wybierają opcję „trwania na posterunku” do końca? Ja stawiam na to drugie. A Państwo?
Raport – czytaj w papierowym wydaniu "TS".
