Dwóch 17-latków i jeden 16-latek tak się nudzili podczas pobytu w szpitalu neuropsychiatrycznym w Garwolinie, że postanowili urozmaicić sobie czas. Ale nie tylko sobie. Na nogi postawili kilkadziesiąt osób: policjantów, strażaków i pogotowie.
2 stycznia o godzinie 12. 37 na biurku dyżurnego Komendy Powiatowej Policji w Garwolinie zadzwonił telefon. Rozmówca poinformował policjanta, że w jednym z oddziałów szpitala neuropsychiatrycznego w Garwolinie podłożona jest bomba.
Na miejsce od razu skierowano odpowiednie służby. Bomby szukali m.in. policjanci z patrolu minersko-saperskiego garwolińskiej komendy pod dowództwem kierownika Wydziału Prewencji Dariusza Maszkiewicza. Do szpitala przyjechali również strażacy i karetka pogotowia. Dyrektor placówki postanowił jednak, że nie zarządzi ewakuacji. W tym samym czasie poszukiwano również mężczyzny, który całą awanturę wywołał. Po kilkunastu minutach okazało się, że żadnej bomby na oddziale nie ma. Znaleziono za to sprawców całego zamieszania. Okazało się, że zrobił to jeden z pacjentów w towarzystwie swoich dwóch kolegów. Wszyscy przyznali się do winy. Postawiono im już zarzut sprowadzenia niebezpieczeństwa powszechnego. Grozi za to od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności.