REKLAMA
4.2 C
Siedlce
Reklama

Spłonęło poddasze obory

Dziewięć godzin prawie 50 strażaków walczyło z pożarem, jaki wybuchł w jednym z gospodarstw w Trzebieszowie Kolonii. Paliło się poddasze murowanej obory krytej blachą. Porwisty wiatr groził rozprzestrzenieniem się ognia i było spore zadymienie. W tak trudnych warunkach strażacy uratowali życie człowiekowi.

Gdyby nie poświęcenie dwóch strażaków z łukowskiej Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej PSP właściciel gospodarstwa byłby najprawdopodobniej śmiertelną ofiarą ognia.

Z informacji przekazanej nam przez bryg. Szczepana Goławskiego, oficera prasowego Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Łukowie wynika, że pożar zgłoszono telefonicznie o godz. 17 w piątek, 31 stycznia. – Od razu wysłaliśmy tam 3 zastępy strażaków z PSP i 7 zastępów z okolicznych jednostek OSP z terenu gminy Trzebieszów – powiedział Sz. Goławski. – Na miejscu strażacy stwierdzili bardzo duże zadymienia w płonącym budynku. Przekazano im też informację, że w oborze może się znajdować 46-letni właściciel gospodarstwa. Natychmiast przystąpiliśmy do przeszukiwania pomieszczeń w oborze.

Dwóch strażaków, st. sekcyjny Łukasz Zemło i sekcyjny Mirosław Leszkowicz w aparatach do oddychania weszło do obory. Udło się im znaleźć mężczyznę, który starał się uwolnić z płonacego budynku znajdujące się tam krowy. Po ewakuacju rolnika strażacy sami zaczęli odczepiać ze stanowisk i wyprowadzać przerażone zwierzeta. Na miejscu był już w tym czasie obecny lekarz weterynarii. Obejrzał wszystkie 5 uratowanych krów i uznał, że stan zdrowia jednej nie rokuje nadziei. Postanowił ją uśpić. Tymczasem wspomniani strażacy uratowali jeszcze z obory znajdujący się wewnątrz samochód osobowy.

Na poddaszu obory znajdowało się sporo zmagazynowanej słomy. To ona była źródłem rozprzestrzeniającego się szybko ognia. Walka z nim była bardzo trudna. Dla ochrony przed przeniesieniem się pożaru sąsiednie budynki ochronnie także polewano wodą.

Ogień nie przeniósl się na inne zabudowania. Ugaszono go w oborze około 1 w nocy, ale dogaszanie pogorzeliska trwało jeszcze godzinę. Strażacy z łukowskiej JRG do koszar powrócili dopiero po godz. 2. Wczorajszą służbę mogą zaliczyć był wyjątkowo trudnych, przede wszystkim ze względu na wiatr i mróz utrudniające akcję ratunkową.

Na szczęście poza stratami materialnymi i ciężko poszkodowaną krową ludziom nic poważniejszego się nie stało. 46-latek po opatrzeniu lekkich poparzeń i ogólnych badaniach został w sobotę zwolniony do domu.

Policja z Komendy Powiatowej Policji w Łukowie prowadzi postępowanie wyjaśniające, którego celem jest ustalenie przyczyn wybuchu pożaru.(pgl)

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najczęściej czytane

Zwłoki 14-latka z Siedlec w pensjonacie w górach. Czy to ojciec zabił syna?

To przedsiębiorca z Siedlec miał zamordować swojego 14-letniego syna...

Niebezpieczne zdarzenie drogowe z jeleniem w gminie Ceranów

28 listopada około godz. 6.30 na drodze krajowej 63 na wysokości...

Sędzia Krzysztof Jakubik walczy o dobre imię

Po wstrząsającej informacji o siedleckim sędzi ekstraklasy, posądzanym o...

12-letnia dziewczynka odnaleziona

Dziewczynka dzięki napływającym informacjom została szybko odnaleziona. Zaginiona 12-latka odnaleziona...

Zderzenie w Żelkowie. Jedna osoba poszkodowana

27 listopada po godz. 6 w Żelkowie przy zjeździe...

Bronię każdego człowieka

Antonina Janusz, uczennica II Liceum Ogólnokształcącego w Siedlcach, rozmawia...

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje