W 2002 roku zaczynał od szóstej lokaty na Mistrzostwach Polski w Kuźni Raciborskiej. Nabrał pewności siebie. Nabrał animuszu oraz przekonania, że może zajść daleko. I nie mylił się. W 2005 roku został Mistrzem Warszawy, a rok później Mistrzem Polski.
A to wszystko dzięki grze logicznej Othello. GIMNASTYKA UMYSŁU OTHELLO – OKNO NA ŚWIAT
Do tej pory w Siedlcach głośno było tylko o jego rodzicach Iwonie i Jurku, muzykach Orkiestry Dni Naszych. Dziś on także może pochwalić się pokaźną kolekcją pucharów i nagród. Grzegorz Kobyliński to ambitny i sympatyczny siedemnastolatek, uczeń IV LO im. S. Żółkiewskiego w Siedlcach. Grą logiczną Othello zainteresował się pięć lat temu. Pierwsze partie rozgrywał przez Internet z losowo wybranymi graczami z całego świata.
– Potem dowiedziałem się, że to także gra planszowa i organizowane są turnieje na żywo – mówi Grzegorz. – Postanowiłem brać w nich udział. Ostatnim jego osiągnięciem jest udany start w Międzynarodowym Turnieju Othello w Kopenhadze. Pokonał tam wszystkich juniorów, a w kategorii seniorów zajął dobre siódme miejsce.
Othello jest grą dla osób w każdym wieku. Zdarza się, że rywalizują ze sobą siedemnastoletni debiutant i doświadczony pięćdziesięcioletni gracz. Nierzadko pojedynek kończy się zwycięstwem nowicjusza. Grzegorz przytacza przykład pewnego dwunastolatka, który dwa razy z rzędu zdobył tytuł mistrza Polski.
Reguły gry umysłowej Othello są proste, może nawet łatwiejsze od warcabów. – Podstawowych zasad można się nauczyć w pięć minut – mówi Grzegorz. Ale sam przebieg gry tak sielankowy już nie jest. Pod względem liczby kombinacji i zawiłości strategii, Othello dorównuje nawet szachom. Tak przynajmniej twierdzą znawcy tematu. Gra gimnastykuje pamięć i uczy perspektywicznego myślenia. Zawodnik musi umieć przewidywać i wyprzedzać posunięcia przeciwnika. – Jednym złym ruchem można zniweczyć całą dobrą grę – tłumaczy Grzegorz. Dlatego od pierwszej do ostatniej sekundy turnieju bardzo ważna jest koncentracja. Nie jest to jednak łatwe, bo rozgrywki trwają nawet do 8 godzin. Nic dziwnego, że po takim całodniowym maratonie zawodnicy są często skrajnie wyczerpani.
– Obserwując Grzesia po zawodach, doszłam do wniosku, że nie trzeba biegać czy skakać, żeby móc powiedzieć o sobie, że uprawia się sport. Tyle energii trzeba włożyć w tę grę- mówi mama Grzegorza, Iwona Kobylińska.
Doskonalenie pamięci nie jest jedyną korzyścią z tej gry. Dzięki Othello Grzegorz nawiązał kontakty z rówieśnikami niemal z całego globu. Ma już znajomych na trzech kontynentach: w Europie, Azji i w obu Amerykach. – Są wśród nich gracze z Japonii – ekscytuje się Grzegorz. Skośnookich miłośników Othella można już liczyć w setkach tysięcy. Co też wydaje się zrozumiałe, bo stamtąd ta gra się wywodzi. Ale o chłodnych w usposobieniu Azjatach Grzegorz ma już wyrobione zdanie. – Są mało przyjaźnie nastawieni do innych – dzieli się swoją obserwacją. Lubi Hiszpanów i Niemców. Rówieśnikowi z Niemiec tworzy nawet grafikę strony internetowej. Te wszystkie internetowe kontakty przy okazji pozwalają mu szlifować angielski.
Ale Grzegorza najbardziej cieszą ostatnie dobre wyniki polskich sympatyków Othella na arenie międzynarodowej. Chwali ich.
– Na ostatnich Mistrzostwach Świata biało-czerwoni zajęli, najlepsze do tej pory, piąte miejsce.
– Na razie gra Othello nie jest może jeszcze w Polsce zbyt popularna. Ale jestem przekonana, że za jakiś czas będzie się o niej mówiło z nie mniejszym szacunkiem j niż o szachach – przewiduje mama Iwona.