– Ja rozumiem, że wichura, wiatr, burza, rozumiem, że czasem prądu może nie być, ale bez przesady! – pan Wiesław z gminy Trojanów jest „lekko”
zdenerwowany. – Bo ile można wytrzymać? – pyta czysto retorycznie. – Już po raz kolejny nam prąd wyłączają i to akurat wtedy, kiedy krowy trzeba doić! Niech tutaj przyjedzie jeden z drugim z tej energetyki i zobaczy, jak my się tu bez prądu męczymy.
Pan Wiesław zadzwonił do naszej redakcji po kolejnej przerwie w dostawie prądu na terenie gminy Trojanów. Mężczyzna twierdzi, że takie przerwy występują ostatnio dość często, i to wcale nie po burzach czy wichurach.
– Idę wieczorem krowy doić, a tu światła nie ma – mówi gospodarz. – Trzeba kombinować jakoś z zasilaniem dojarek.
Mężczyzna twierdzi, że najgorzej te przerwy znoszą ci gospodarze, O wyjaśnienie tej sprawy poprosiliśmy przedstawicieli Rejonu Energetycznego w Garwolinie. Odesłano nas do biura prasowego Zakładu Energetycznego Warszawa Teren. Artur Rola – specjalista PR z tego biura prasowego twierdzi, że „piątek 27 lipca 2007 r. doszło na wspomnianym terenie (tzn. gmina Trojanów – przyp. red.) do wyładowań atmosferycznych. W czasie burzy piorun uszkodził fragment infrastruktury elektroenergetycznej na linii Sobolew-Trojanów. Po interwencji monterów pogotowia energetycznego załączono linię. Niestety okazało się, że wskutek uderzenia pioruna doszło do uszkodzenia, które wymaga dokładnych oględzin całej linii Sobolew-Trojanów. Pracownicy ZEW-T Dystrybucja szukali przyczyny uszkodzenia, co pozwoliło zlokalizować nadpalone przewody i izolatory nieopodal Trojanowa. (…)Prowadzone prace wymagały przełączenia zasilania na linię Sobolew-Mroków i wiązały się z krótkotrwałymi przerwami w dostawie energii elektrycznej dla odbiorców”.
A. Rola pisze również, iż firma ma pełną świadomość, iż „brak prądu jest bardzo uciążliwy” i jest jej przykro, że jej odbiorcy musieli tego doświadczyć.
A co z agregatem? Nasz rozmówca przyznał, iż jeden z pracowników podczas rozmowy z pewną panią – mieszkanką gminy Trojanów „zaproponował, by w celu uniknięcia ewentualnych strat w prowadzonej działalności zaopatrzyła się w agregat prądotwórczy”.
Tymczasem takie rozwiązanie jeden z pracowników widocznie podpowiedział nie tylko tej pani prowadzącej działalność, ale jakiemuś zdenerwowanemu całą sytuacją rolnikowi…
u których w oborze stoi więcej krów. U nich chłodziarki nie działają i czasem mleko trzeba po prostu wylać, bo się zepsuło. – A ci z energetyki to sobie z nas j… normalnie robią – dodaje mężczyzna. – Jak ostatnio zadzwoniłem, to mi powiedzieli, żebym agregat prądotwórczy sobie kupił. A w jakich czasach ja żyję, żeby z agregatu korzystać? Przecież to nie połowa XX wieku, tylko już XXI wiek mamy!