Żelechowska reforma oświaty

– Lepiej było guwernantki zatrudnić i nauczanie indywidualne prowadzić – tak niektórzy mieszkańcy gminy Żelechów mówią o reformie szkolnictwa, przeprowadzonej w tej gminie. Dlaczego tak
mówią? Bo w niektórych klasach gimnazjalnych podobno uczy się po dwóch, trzech uczniów.

Oficjalnie takiej sytuacji nie ma. Dyrektorzy zaprzeczają, żeby w klasach była tak mała liczba uczniów. Zresztą liczebność klas jest owiana tajemnicą. Na ten temat nie chce się wypowiadać burmistrz Żelechowa, Leonard Gula, ani nikt z pracowników żelechowskiego magistratu. Dlaczego to taka tajemnica? Nie wiadomo. W końcu, jeśli reforma się powiodła, to nikt nie powinien się jej wstydzić. A może się właśnie nie powiodła… 

Z zemsty? 

Jeszcze do poprzedniego roku szkolnego w gminie funkcjonowało kilka szkół podstawowych i jedno gimnazjum w Żelechowie, do którego przywożono dzieci z całej gminy. Miały tam świetne warunki do nauki. Budynek był nowy, powstała hala sportowa z prawdziwego zdarzenia. W gimnazjum coś się jednak zaczęło dziać. Wytworzył się konflikt między burmistrzem a ówczesnym dyrektorem tej placówki, Krzysztofem Ośką. Doszło nawet do sprawy sądowej o niesłusznie wpisaną naganę, którą K. Ośko wygrał. 

I tu niektórzy dopatrują się początku końca gimnazjum. Ich zdaniem burmistrz postanowił je zlikwidować, by móc bez problemów odwołać dyrektor i uciszyć co bardziej niepokornych nauczycieli. Nikt nie krył bowiem, że nauczyciele z tej szkoły zagorzałymi zwolennikami L. Guli nie są. Zresztą Rada Pedagogiczna wydała negatywną opinię, dotyczącą przeniesienia części uczniów do szkół wiejskich. W Urzędzie Miasta powstał pomysł, by zamiast jednego gimnazjum – utworzyć cztery w: Stefanowie, Starym Kębłowie, Starym Goniwilku i właśnie w Żelechowie. Do zwolnionych przez część gimnazjalistów pomieszczeń w Żelechowie miała się wprowadzić szkoła podstawowa, która do tej pory funkcjonowała w budynku należącym do Starostwa Powiatowego w Garwolinie. 

Pięć gimnazjów 

Opozycja podniosła krzyk. Jej zdaniem był to niepotrzebny ruch, rodzący dodatkowe koszty i odbierający młodzieży prawo do normalnej nauki. Zwolennicy reformy uchwałę o utworzeniu nowych gimnazjów jednak przegłosowali. W międzyczasie przedstawiciele Starostwa wpadli na pomysł, by w pomieszczeniach zwolnionych przez podstawówkę utworzyć gimnazjum powiatowe. Na taki ruch musiał się zgodzić burmistrz. I się zgodził. Od nowego roku szkolnego w gminie Żelechów funkcjonuje więc pięć gimnazjów: cztery gminne i jedno powiatowe. Takiej liczby nie ma chyba w żadnej innej gminie. A że dzieci nie przybyło, klasy są dużo mniej liczne. 

Oficjalnie w gimnazjach w Goniwilku i Kębłowie jest 20 uczniów we wszystkich 3 klasach (są to dane, podawane przez dyrektorów tych szkół). W gimnazjum w Stefanowie 50 uczniów, a w Żelechowie prawie 300. Opozycja burmistrza w wydawanej przez siebie gazecie podaje jednak inne dane. Ich zdaniem uczniów w Goniwilku i Kębłowie jest mniej. W jednej z klas nawet po trzech. Niestety, nam się nie udało dowiedzieć, ilu dokładnie uczniów uczy się w poszczególnych klasach w Goniwilku. Pani dyrektor uczyniła z tego wielką tajemnicę. Po dopytywaniu stwierdziła tylko, że jest 20. Taką samą liczbę podaje dyrektor Zespołu Szkół w Starym Kębłowie, Elżbieta Paziewska. 

Oficjalnych danych z Urzędu Gminy jednak nie uzyskaliśmy. Ponad 3 tygodnie temu wysłaliśmy faks z pytaniem. Odpowiedzi do tej pory nie ma. Czy burmistrz coś ukrywa? 

Jest lepiej! 

Elżbieta Paziewska przekonuje, że reforma oświaty w Żelechowie była dobrym pomysłem. Pani dyrektor mówi, że w klasach od I do III jest odpowiednio 7, 6 i 7 uczniów (opozycja twierdzi, że 8, 3 i 5). – Praca w tych klasach odbywa się całkiem normalnie – zapewnia E. Paziewska. – Po prostu nauczyciel musi włożyć więcej wysiłku, bo uczniów jest mniej. 

Pani dyrektor chwali tworzenie tak niewielkich szkół. – To bardzo dobre posunięcie – podkreśla. – Nie ma problemów wychowawczych, uczniów poznajemy w zerówce i prowadzimy ich przez wszystkie lata. Mamy też nadzieją, że wyniki, jakie będą uzyskiwać na egzaminach po ukończeniu gimnazjów, będą dużo lepsze. Wątpliwości mają jednak rodzice, którzy byli zwolennikami jednego gimnazjum w Żelechowie. – Wtedy trochę się baliśmy, bo dzieci dojeżdżały autobusami do Żelechowa, a gimnazja to był całkiem nowy twór – tłumaczy jedna z matek. – Teraz jednak widać, że się sprawdziły. Było sporo zajęć pozalekcyjnych. Dzieci się socjalizowały, nie bały się wyjść do obcych. 

Teraz znowu wracają do małych wsi, gdzie nawet wycieczki nie da się zorganizować, bo do jednego autobusu cała szkoła wejdzie i jeszcze będzie miejsce. Tam było wszystko – nowoczesna pracownia internetowa, nowa hala sportowa. Teraz dzieci wracają do czasów króla Ćwieczka. Rodzice mówią jeszcze o jednym. Niektóre wsie zostały wręcz skłócone. Z niechęcią bowiem patrzono na tych, którzy swoje dzieci oddali do gimnazjum w Żelechowie, mimo że taką szkołę mają na miejscu. U siebie są obcymi, bo nie wspierają swojej placówki. A oni mówią tylko, że chodzi im o dobro dzieci, a nie o jakieś polityczne gierki.