– Zaczęli nam burzyć szkołę, w której cały czas uczą się dzieci! – alarmowała matka jednego z uczniów Szkoły Podstawowej w Czarnotach w gminie Paprotnia.
– Rozwalili już cześć ścian i powyrywali okna. Zerwali też podłogę w jednej sali i na części korytarza. To całkowita demolka. Warunków, w jakich uczą się dzieci, poprawić już się nie da. Stary budynek nie ma centralnego ogrzewania. W klasach są zwykłe piece kaflowe. Sanitariaty znajdują się na zewnątrz budynku. Warto też dodać, że w szkole nie ma telefonu! – Przebudowa budynku w żadnym razie nie koliduje z normalną nauką, a bezpieczeństwo uczniów jest zapewnione – mówi A. Głuchowska. – Wczoraj rozmawiałam o tym z jedną z nauczycielek z tej placówki. Zapewniła mnie, że remont nie utrudnia funkcjonowania szkoły. Jest on bowiem prowadzony w niewykorzystywanej od dawna części budynku. Adaptowana jest jego końcowa część. Wiem, że nawet korytarz został zamurowany, aby odizolować obie części budynku.
– Podobno wyburzeń dokonuje się na polecenie wójta i przewodniczącego Rady Gminy, który mieszka w Czarnotach – dodaje inna, zaniepokojona mieszkanka wsi. – Wszystko to odbywa się w czasie normalnych zajęć szkolnych. Tam chodzą i moje dzieci, o które się bardzo niepokoję. Wiadomo, że przy tego typu pracach może dojść do różnych niebezpiecznych sytuacji. Nic wcześniej nie wiedziałam o planowanych pracach. Podobno w szkole ma być zrobiony garaż dla samochodu Ochotniczej Straży Pożarnej. Tylko czemu zabrano się za to teraz, a nie podczas wakacji? Co oni chcą w tej szkole zrobić? Chyba niczego dobrego dla uczniów.
– Na ostatniej sesji Rady Gminy została podjęta uchwała o zamiarze likwidacji placówki w Czarnotach – informują w samorządzie. – To filia Zespołu Szkół w Paprotni. – Już od dawna wisiała nad nią taka decyzja. Do placówki chodzi zaledwie kilkunastu uczniów. W obecnych warunkach ekonomicznych trudno ją utrzymywać.
A gdyby jeszcze w życie weszła koncepcja bonów oświatowych, to szanse na przetrwanie szkoły byłyby zerowe. W tej chwili w klasach 0-3 jest zaledwie 16 uczniów. Klasy są łączone. Inaczej się nie da, bo „pierwszaków” jest zaledwie dwóch, do drugiej klasy chodzi czterech uczniów a do trzeciej – trzech. Pozostała siódemka to dzieci z „zerówki”. Przyjęto tu nawet pięciolatków – żeby poprawić frekwencję…
– Biorąc pod uwagę wielkość placówki w Czarnotach i warunki nauczania, nie ma ona praktycznie szans na dalsze funkcjonowanie – mówi dyrektor Zespołu Szkół w Paprotni, Anna Głuchowska. – I tak przetrwała bardzo długo. Myślę, że z zamiarem likwidacji naszej filii mieszkańcy wsi Czarnoty dawno się pogodzili. W tej sprawie odbyły się dwa spotkania. Uczestniczyli w niej: mieszkańcy, wójt i dyrekcja szkoły. Wówczas ze strony rodziców nie słyszeliśmy protestów odnośnie ewentualnej likwidacji szkoły. Dopominali się oni jedynie, żeby dzieciom zapewnić dogodny transport do szkoły w Paprotni, która znajduje się w odległości 5 kilometrów. Wójt obiecywał, że zajmie się tą sprawą i porozmawia z PKS. Wszyscy chyba dobrze rozumieli, że tak mała szkoła nie ma racji bytu.
Z pewnością lepsze warunki nauki i wyższy jej poziom gwarantuje duża szkoła w Paprotni. Przenosiny to jednak perspektywa przyszłego roku szkolnego. Co w takim razie z bezpieczeństwem uczniów w przebudowywanej placówce w Czarnotach? Czy dzieci są rzeczywiście zagrożone?
Cóż, kiedy w budynku wyburza się ściany, trudno o uniknięcie „niedogodności” w normalnym prowadzeniu zajęć. Nie ulega wątpliwości, że termin remontu nie jest szczęśliwy. Oby nadchodząca zima nie sprawiła, że będzie się on przedłużał. Bezpieczeństwo uczniów jest bowiem sprawą najważniejszą. A sama szkoła pewnie nie przetrwa. Dla mieszkańców, szczególnie tych starszych, jest to bolesna strata. Do szkoły podchodzą bowiem z wielkim sentymentem i wspominają czasy jej świetności.
– Kiedyś to była duża, ośmioklasowa szkoła – wspominają. Uczniów miała ponad setkę, ale te czasy już pewnie nie wrócą…