Właściwie nie wiadomo, dlaczego los wybiera czasem kogoś, kogo doświadcza, wystawia na próby, daje szanse i je odbiera.
Barbara z czułością wspomina dawne chwile, gdy rodzina była szczęśliwa, zdrowa i wydawało się, że uczciwą pracą dojdzie się w życiu do czegoś. – Dziś nie mam nic. Mąż po kilku trepanacjach czaszki jest całkowicie zdany na mnie. Karmię go, myję, golę. No i te długi… Były lata osiemdziesiąte. Basia, pełna zapału i sił odkryła, że robi to, co lubi. Miała kontakt z ludźmi, wybierała dla nich to, co najlepsze. Świat otwierał się przed młodą bizneswomen – choć wtedy nikt jeszcze nie znał tego określenia. Niebawem, zamiast straganu, stanął malutki sklepik. Basia powoli przejmowała także obowiązki ojca, który wcześniej jeździł po towar. Radziła sobie świetnie. Konkurencja – Przy podpisaniu kolejnej umowy dzierżawy, otrzymałam zakaz handlowania artykułami spożywczymi. Mogłam tylko i wyłącznie handlować warzywami. Artykuły spożywcze pojawiły się za to w sąsiednim konkurencyjnym sklepie. – Nie miałam na to wpływu. Umowę podpisałam, bo musiałam. W domu zaczęły się właśnie kłopoty. – Przed świętem Bożego Narodzenia miałam wypadek. Wracałam z towarem z Warszawy, gdy doszło do tragedii. Zginął chłopak. To był ogromny wstrząs. Taki, po którym trudno dojść do siebie. Barbara załamała się. Po wypadku kupiony towar nie nadawał się do sprzedaży. Na nowy nie było pieniędzy. Samochód był rozbity. – Od tego momentu wszystko już szło nie tak. Dwa lata temu musiałam doprowadzić wodę do sklepu. To był wymóg Sanepidu. Wzięłam na tę inwestycję kredyt. Mimo próśb, właściciel placu nadal nie wyrażał zgody, bym oprócz warzyw mogła sprzedawać artykuły spożywcze. I stało się to, czego bałam się od dłuższego czasu. Zbankrutowałam.
Kilka miesięcy temu Barbara sprzedała sklepik, który wybudowała w dobrych czasach. Otrzymała za niego 3 tys. zł. To za mało, by spłacić kredyt zaciągnięty na doprowadzenie wody. – Mam emeryturę w wysokości 540 zł, renta męża jest nieco niższa. Nie starcza na życie, nie starcza na leki. A są jeszcze raty kredytu. Barbara płacze, gdy mąż nie widzi. Nic już w niej nie zostało z dawnej Basi, która wierzyła, że uczciwą pracą zawojuje świat. Czasem jeszcze dawni klienci zaglądają do sklepiku, by kupić u niej owoce i warzywa. Ale Barbary już tam nie ma.
Straganik
W socjalistycznej Polsce trudno było dorobić się fortuny. Ale Basia wierzyła, że jak się chce, to góry można przenosić. Urodziła właśnie dzieci. Nie chciała wracać do biurowej posady. Chciała być samodzielna i wolna. Razem z rodzicami postawili na handel. – Mama siedziała z dziećmi, a ja z ojcem sprowadzaliśmy towar i sprzedawaliśmy go na straganie przy dworcu PKS w Siedlcach.
Była druga połowa lat dziewięćdziesiątych, gdy obok sklepiku Basi wyrosła konkurencyjna placówka. To były już inne czasy. Kapitalizm. Barbara powitała go bez obaw. Jej sklepik był znany, miał stałą klientelę. – Sprzedawałam w nim warzywa, artykuły spożywcze, nabiał, pieczywo. Ludzie lubią robić zakupy w jednym miejscu. Ale konkurencja w bezpośrednim sąsiedztwie, to już był problem. Barbara odczuła to, gdy właściciel placu, który dzierżawiła, nagle zaczął stawiać drakońskie warunki.
Worek nieszczęść
Tyle chorób w rodzinie rzadko się zdarza. Córce Barbary pękł tętniak w głowie. Mąż przeszedł kilka operacji z trepanacją czaszki włącznie. Był początek nowego XXI wieku. – Walczyłam o rodzinę. Handel nie był już tak opłacalny. Zresztą jakich „kokosów” można się dorobić sprzedając same warzywa? Ratowała mnie dobra opinia i zaufanie klientów. Oni wiedzieli, że kupują u mnie rzeczy dobre, skrupulatnie wybrane. Im gorzej wiodło się Barbarze, tym lepiej powodziło się konkurencji. Sąsiedni sklep rósł w oczach, przybywały nowe piętra. Barbara chciała już tylko dotrwać do emerytury i modliła się o zdrowie dla męża. Ale rodzinę dotknął nowy cios.
zdjecie
czy Pan Mazurek moze przestac robic zdjecia tym aparatem co tak zaokragla zdjecia. normalnie glowa boli, kreci sie i chce wymiotowac. Przepraszam ale to jest straszne
🙂
To taki program prawdopodobnie:)
artykuł naprawdę dotknął mnie,
przykra rzeczywistość którą tworzymy dla jednych jest łaskawa “odgórnie” (tak jak ten nowy sklep ?powiązany jakoś? z właścicielem działki), a innym wiatr w oczy – Pani Basiu, życzę odwrócenia karty, zdrowia i sukcesów Pani i rodzinie. Może Pani być dumna z dotychczasowych starań, jest Pani dzielną kobietą.