Czy pamiętacie, że jeszcze 11 lat temu miasto i gmina Stoczek Łukowski tworzyły jeden organizm? Niektórzy zapomnieli, jak kiedyś narzekali, że w Stoczku źle się dzieje, bo w rozwoju miasta przeszkadza wieś. Gdy wsie skupiły się wokół własnej, nowej gminy, dawni zwolennicy secesji jęli utyskiwać, że Stoczek przeżywa marazm, ponieważ jest za mały, aby bez zewnętrznej pomocy mógł się dynamicznie rozwijać.
W rzeczywistości Stoczek Łukowski jest jednym z 6 najmniejszych miast w kraju. Mieszka w nim nieco ponad 2.700 mieszkańców. Z przepisów ustawy o finansowaniu samorządów wynika, że takie aglomeracje mogą zyskać, gdyż przy ustalaniu wysokości państwowej subwencji, pomimo że liczą poniżej 5 tys. mieszkańców, pieniądze otrzymają dla tylu właśnie obywateli.
Więcej, czyli mniej
– Cieszyć się można z tego tylko chwilę – mówi Ireneusz Szczepanik, burmistrz Stoczka Łukowskiego. – Gdy poszukujemy zewnętrznych źródeł finansowania, i gdy pytają nas o wskaźnik dochodu na statystycznego mieszkańca, to przy niecałych
3 tys. stoczkowian wychodzi, że miasto jest nie tylko jednym z najmniejszych, ale też bogatszym. Wszędzie słyszymy, że pomoc finansowa się nam nie należy. Zapraszam do nas, by przekonać się, czy jesteśmy aż tak bogaci.
Głośną swego czasu samorządową secesję przypomnieli studenci Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego. Z profesorem Pawłem Swianiewiczem i asystentkami z Zakładu Geografii, Turyzmu i Rekreacji, przyjechało do Stoczka 30 osób. W ramach wakacyjnych praktyk prowadziły badania, które miały dać odpowiedź na proste pytanie: czy opłacało się w 1997 roku dzielić miasto-gminę na dwie odrębne struktury samorządowe?
Kto naciskał na premiera
Wyniki badań dla prof. P. Swianiewicza będą ważne w dwójnasób. Na rok przed decyzją o podziale miasta-gminy ówczesne władze samorządowe zwróciły się do niego z prośbą o napisanie opinii na temat skutków planowanego podziału. P. Swianiewicz w ekspertyzie podkreślał, że tendencje separatystyczne w 6 lat po utworzeniu samorządu są czymś unikalnym.
Wcześniej podzielono aż 23 miasta-gminy, w tym Łaskarzew w dawnym woj. siedleckim. Jednak spóźnione inicjatywy, jak ta w Stoczku, profesor nazywał „dylematem”. Jeśli do podziału nie dochodziło przy okazji tworzenia samorządów, to później władze wojewódzkie i państwowe niechętnie popierały dążenia samorządów. Zwolennikom podziału Stoczka pomógł ówczesny premier,
a wcześniej poseł na Sejm RP z Ziemi Siedleckiej, Józef Oleksy.
– Na jakiejś konferencji spotkałem się z panem Oleksym i zapytałem, czemu zgodził się na dokonanie podziału – mówi obecny burmistrz Stoczka Łukowskiego. – Chciałem wiedzieć, czy zdawał sobie sprawę, że po podziale szanse rozwojowe miasta zmniejszą się. Odparł, że miał naciski społeczne. Gdyby nie one, to na podział by zgody nie dał. Tak przynajmniej mówił.
Panowie się znają, panowie się lubią
O tym, jak było z owymi naciskami, dziś niewiele się w Stoczku dowiemy. Nie jest prosto ustalić, kto popierał podział, a kto był jemu przeciwny. Słyszę, że w Radzie Miasta i Gminy front nie przebiegał pomiędzy radnymi ze wsi i z miasta. – Tworzyły się… nazwijmy je: centra społecznej aktywności, do których należały różne osoby. Zwolenników podziału więcej było wśród osób spoza Stoczka, lecz nie brakowało też przeciwników. Ci, którzy popierali podział, szukali usilnie jakiegoś zaplecza politycznego – przypomina Janusz Król, ostatni burmistrz miasta-gminy. Podziału nie popierał. Obecny burmistrz Stoczka był przed 10 laty zastępcą burmistrza, a wójt gminy Stoczek, Marek Czub, pracował w Urzędzie Miasta i Gminy jako sekretarz. – Szczęście, że panowie dobrze się znają i ze sobą współpracują. Gdyby było inaczej, to przy niełatwych, a nawet konfliktowych sprawach do załatwienia, mogłoby dochodzić do scen, jak np. w Łaskarzewie. Tam radni miejscy toczą między sobą ośmieszające wojny, a ludzie na to patrzą z rosnącym niesmakiem – ocenia J. Król.
Zdaniem Tomasza Kruka, sekretarza gminy Stoczek Łukowski, nieporozumień między stoczkowskimi samorządami byłoby teraz mniej, gdyby podział nastąpił wcześniej. Gmina Stoczek wiele zyskała. Do 1989 roku na wsi wybudowano jedną szkołę. Nie było sal gimnastycznych, tylko trawiaste boiska. – Teraz mamy lepsze zaplecze sportowe, są wodociągi, od podstaw wybudowaliśmy sortownię odpadów komunalnych i utworzyliśmy Zakład Aktywizacji Zawodowej. Powołanie Gminnej Biblioteki Publicznej i Gminnego Klubu Sportowego to kolejne sukcesy. Rozwinęła też działalność OSP. Jednostki w poszczególnych wsiach są lepiej wyposażone. Jesienią odbędzie się sesja Rady Gminy, na której radni podsumują osiągnięcia dziesięciolecia. Zaryzykuję i już wyrażę opinię, że nie doszlibyśmy do tego wszystkiego, gdyby miasto było z nami.
Ekonomiczna (nie)racjonalność
Wsie rozwinęły się, a Stoczek? Według prof. P. Swianiewicza prawie wszystko przemawiało przeciwko oddzielaniu miasta od reszty gminy. Począwszy od peryferyjnego położenia Stoczka, przez przeciętne wyposażenie w infrastrukturę, taką jak: wodociągi, kanalizacja, gaz i telefony, aż po skromny budżet. Z wywiadów prof. P. Swianiewicza wynikało, że mieszkańcy sądzili, iż przyczyną zbyt skromnego budżetu, w stosunku do sporych, wspólnych potrzeb miasta
i wsi, jest koegzystencja w jednej jednostce administracyjnej. Po podziale miało być lepiej. Podział miał być lekiem na kosztowną i nie najlepszą administrację, na zmniejszenie kosztów usług komunalnych i polepszenie funkcjonowania oświaty.
Planowano, że w mniejszych jednostkach administracyjnych zarządzanie będzie bardziej demokratyczne i samorządne, a urząd będzie bliżej obywateli, którzy staną się bardziej odpowiedzialni i aktywni społecznie.
– Wziąwszy pod uwagę ekonomikę, nie spotkałem się z tym, by samorządy bez kłopotów realizowały swoje zadania w gminach mniejszych niż 15-20 tys. mieszkańców. Z tego punktu widzenia podział Stoczka Łukowskiego wydaje się nieracjonalny – argumentował przed 11 laty prof. P. Swianiewicz.
Dziś wiadomo, że pieniędzy na administrację nie przybyło. Korzyść z tego taka, że i w mieście, i w gminie zespoły urzędników są nieliczne. Koszty zadań komunalnych raczej wzrosły, sfera oświaty i kultury to obszary, w których poprawę widać na wsi. W Stoczku trudniej teraz prowadzić inwestycje. Niełatwo pozyskać środki zewnętrzne, trudno zaciągać kredyty i jeszcze trudniej je spłacać.
– Miasto jest skazane na cudze inwestycje: drogi remontuje się za pieniądze wojewódzkie, halę sportową zbudowało starostwo – wylicza burmistrz Irenausz Szczepanik.
Więcej skutków podziału Stoczka Łukowskiego poznamy w październiku, po opracowaniu wyników badań, prowadzonych przez studentów prof. P. Swianiewicza.
Piotr Giczela