Halinę mąż bił od dawna. Pewnego dnia zrobił to tak dotkliwie, że
w ciężkim stanie trafiła
do szpitala. Miała bardzo poważne obrażenia, w tym liczne urazy głowy.
Jego oskarżono już nie tylko o pobicie, ale o usiłowanie zabójstwa. Ona na sali sądowej mu przebaczyła. Dodała jednak, że związku tego ciągnąć nie może, bo to jest zagrożenia dla jej życia. Wiedziała, że jemu zmienić się będzie trudno. Podobno kiedyś próbował… Inny „mąż” chciał zmielić żonę w maszynce do mięsa. Przynamniej tak wykrzykiwał, kiedy ją bił. Powiat garwoliński prowadzi w statystykach! Niestety, w tych niechlubnych. W zeszłym roku to właśnie tutaj doszło do największej liczby odnotowanych przemocy domowych na terenie województwa mazowieckiego (bez Warszawy). – Niestety, te liczby z roku na rok są coraz wyższe – ze smutkiem stwierdza Marek Świszcz, komendant powiatowy policji w Garwolinie. Każdy przypadek przemocy domowej jest odnotowywany w tzw. niebieskiej karcie. Funkcjonariusz po każdym wezwaniu sporządza odrębną informację. jest ona przekazywana również do odpowiednich ośrodków pomocy społecznej. Niebieska karta jest też ważna w przypadku spraw sądowych: jeśli rodzina, sąsiedzi i najbliżsi, którzy byli świadkami przemocy, odmawiają zeznań, wtedy właśnie te informacje są dowodem w sądzie. A odmowa następuje dość często. – Larum podnosi się wtedy, gdy stanie się coś strasznego – kontynuuje komendant. – Wtedy oczy wszystkich zwracają się na policję i każdy pyta, co my wtedy robiliśmy. Tyle że co mogliśmy zrobić, jeśli wszyscy odmawiali zeznań i udawali, że nic nie widzieli? Żona na baczność, hrabia przyszedł! Znaleźli się jednak ludzie, którzy udawać nie chcieli. W zeszłym roku mieszkaniec gminy Garwolin został skazany właśnie po informacji od sąsiadów. Oni sami przyszli na komendę i powiedzieli, że ten 50-latek maltretuje swoją 80-letnią matką. Policjanci pojechali do staruszki. Ta jednak wszystkiemu zaprzeczyła – twierdziła, że ma siniaki, bo się przewróciła. Sytuacja powtarzała się. Sąsiedzi bardzo dokładnie mówili o awanturach. Znali szczegóły. Skierowano sprawę do sądu. Mężczyzna został skazany. Teraz od kilku miesięcy zachowuje się spokojnie… Ten spokój trwa u niektórych kilka miesięcy – pierwszy wyrok za znęcanie się nad rodziną działa jakiś czas, potem niektórzy wracają do procederu. Stają się jednak coraz sprytniejsi. – Mieliśmy przypadki, że pijany mężczyzna wzywał policję, chcąc uprzedzić takie wezwania ze strony swojej żony – tłumaczy M. Świszcz.
Powód takiego wezwania? Żona nie chciała mu zrobić obiadu – oto pan i władca przyszedł pijany i zażądał natychmiastowej obsługi. – I w takich nieuzasadnionych przypadkach karaliśmy właśnie za bezpodstawne wezwania – dodaje komendant. Zdarza się jednak, że to kobiety proszą o wycofanie zgłoszenia. – Dzieje się tak w około 30 procentach przypadków – tłumaczy jeden z garwolińskich policjantów. – Kobiety powołują się przede wszystkim na dobro dzieci. One w w takich domach nie mają życia – nie mogą normalnie funkcjonować, spokojnie odrobić lekcji, bo czekają, kiedy wróci ich pijany ojciec. Jednak, gdy on zostanie skazany, koszty też ponoszą dzieci, bo ich oprawca musi zapłacić za sprawę w sądzie, a to pomniejsza budżet rodziny. W Garwolinie policjanci próbują zastosować nową metodę. Raz w tygodniu na komendzie sprawców przemocy domowej ma przyjmować ksiądz – terapeuta. Już teraz są im wypisywane „zaproszenia” na te wizyty. Zgłasza się połowa. Niektórzy zjawiają się pijani. – Może te spotkania z księdzem będą jakąś metodą na nich? – zastanawia się M. Świszcz. – Rozmowa z pracownikiem opieki społecznej rzadko na nich działa. Do czegoś się przecież musimy odwołać.
Częściej biją, czy częściej mówią?
Policjanci przyznają, że nie ma się czym chwalić. – Jeszcze w województwie nas palcami nie wytykają – przyznaje M. Świszcz. – Jest to jednak problem, z którym musimy się zmierzyć. Co ciekawe, o ile w 2004 roku na terenie powiatu garwolińskiego policjanci założyli 289 tzw. niebieskich kart, to już rok później było ich 707. Skąd taki wzrost? Tego policjanci nie potrafią wytłumaczyć. Mówią jednak, że przecież niemożliwe jest, by nagle, w ciągu jednego roku, mężowie zaczęli bić swoje żony, a dzieci rodziców. Z każdym rokiem jest jednak coraz gorzej –wzrasta liczba policyjnych interwencji w domach. – Gdy w 2006 roku otworzyliśmy posterunki w Parysowie i Miastkowie Kościelnym, nagle okazało się, że w tych właśnie rejonach wzrasta liczba interwencji – tłumaczy garwoliński komendant. – Powodem tej sytuacji było to, że dzielnicowi stali się bardziej dostępni, ludzie mieli do nich „bliżej” i chętniej mówili o swoich problemach.
Doprawdy trudna jest polszczyzna.
Wierzę w to, że “mąż” wykrzykiwał, iż chce “zmielić” żonę, ale oczom swoim nie wierzę, gdy widzę, że “zmielić” pisze dziennikarz, a korekta to puszcza.