W gminie Luków przybywa gabinetów medycyny naturalnej. Odkad w Rolach zaczal prowadzic dzialalnosc bioenergoterapeuta, Krzysztof Swiecak, nazywany przez okolicznych mieszkanców znachorem, niektórzy twierdza, ze to powazna konkurencja dla gabinetu zielarskiego Miroslawa Nurzynskiego ze wsi Golabki i… prywatnych gabinetów konwencjonalnych lekarzy.
– To zupelnie nie tak. Ja nikomu konkurencji nie robie, a juz na pewno nie panu Nurzynskiemu. Zajmujemy sie przeciez innymi dziedzinami – powiedzial K. Swiecak, gdy zlozylismy mu wizyte w Rolach. – Specjalnoscia bioenergoterapeuty z Golabek jest zielarstwo, a ja zajmuje sie typowa bioenergoterapia, wykonuje masaze energetyczne, prowadze choreoterapie, czyli leczenie tancem, i muzykoterapie. Zajmuje sie tez swiecowaniem i konchowaniem uszu – metodami leczniczymi przejetymi od Indian Hopi.
Reportaz
o odlocie w kosmos
Wyznanie bioenergoterapeuty zabrzmialo tajemniczo i wladczo. Tajemniczo, bo o swej pracy zaczal opowiadac w gabinecie, gdzie pólmrok rozswietlany byl jedynie chybotliwym plomieniem niewielkiej swiecy, wokól unosila sie delikatna, przyjemna i nieznana won, a gdzies z zakamarków wydostawaly sie delikatne dzwieki jakiejs kosmicznej muzyki. A wladczo, bo wlasnie takie bylo spojrzenie stalowoszarych oczu pana Krzysztofa, którymi na przywitanie przeszyl mnie jakby na wylot.
– Jest pan zainteresowany, na czym polega moja praca? Co ja bede opowiadal. Najlepiej samemu zobaczyc – powiedzial wlasciciel tajemniczego gabinetu i wladczego wzroku wskazujac mi miejsce na lezance. Nigdy nie bylem u bioenergoterapeuty. Nie lubie chorowac, a jeszcze bardziej nie cierpie leczyc sie. Sam nie wiem dlaczego poslusznie wykonalem polecenie pana Krzysztofa, bardziej wzrokiem wypowiedziane niz glosem (moze tylko zdawalo mi sie, ze mówil?).
Bioenergoterapeuta zaczal do mnie mówic (to juz wyraznie slyszalem). Wyjasnil, co bedzie robil, a nastepnie powiedzial, w jaki sposób rozluznic sie i odprezyc. Polecenia wykonalem. Zewszad otoczyla mnie jakas dziwna miekkosc i ta „gwiezdna muzyka”…
Ale przeciez przyszedlem tu do pracy, a nie relaksowac sie na lezance u bioenergoterapeuty. Mam napisac reportaz, wiec musze panowac nad sytuacja, nie moge odlatywac
w którys z kosmosów.
Otwieram wiec to jedno oko, to drugie i przygladam sie temu, co robi Krzysztof Swiecak. A jego ruchy rak nade mna przypominaja dzialanie komputerowego skanera. Nie dotykajac mego ciala przesuwa dlonie od glowy do stóp i na odwrót. W niektórych miejscach zatrzymuje sie. Powtarza „badanie”. Pózniej jakby w tych miejscach cos „naprawial energetycznie” (okazuje sie, ze nie dosc, ze mam wyraznie slabsza lewa strone ciala, to jeszcze w kilku miejscach, zwanych czakrami, bioenergoterapeuta wykryl zaburzenia biopola; m.in. w obrebie gardla, na które rzeczywiscie cierpie od dziecinstwa).
W trakcie wyrównywania przeplywu energii odczuwam dziwaczne wyciagania czegos z wnetrza ciala albo wchodzenia don czegos niewidocznego. Nie jest to nieprzyjemne tylko zaskakujace. Przeciez panuje nad sytuacja. Wiem, co sie dzieje i pamietam, ze mam wszystko opisac.
Ani lekarz, ani magik
Zabieg trwa moze kwadrans, moze 20 minut, moze pól godziny. Czas w gabinecie pana Krzysztofa nabiera innego wymiaru. Nie czuje, ze uplywa. Az szkoda, ze juz po wszystkim i mam sie podniesc z lezanki.
Zaczynamy rozmowe. To wyrazny zgrzyt, bo sciaga mnie do rzeczywistosci, chociaz wolalbym wyciszony wyjsc juz i isc gdzies przed siebie…
– Liczba i czestotliwosc zabiegów jest zindywidualizowana dla kazdego organizmu. Zabiegi trwaja do pól godziny, czasem dluzej, a pomiedzy nimi jest przynajmniej dwutygodniowa przerwa. To czas konieczny do zregenerowania bioenergetyki pacjenta. Bioenergoterapia moze wspomagac konwencjonalne leczenie, ale samodzielnie stosowana takze przynosi zadowalajace efekty – mówi
K. Swiecak. – W Rolach mialem juz przypadek calkowitego wyleczenia zylaków u pewnej starszej kobiety
i pomoglem piecioletniemu dziecku, które mialo klopoty z moczeniem nocnym. Zglaszaja sie tez do mnie ludzie z bólami stawów, nerwicami, bezsennoscia. Po kilku seansach przychodza i informuja, ze dolegliwosci ustapily. Nie uwazam sie jednak za lekarza. Bioenergoterapia to system dzialan wspierajacych medycyne konwencjonalna. Ciesze sie, jak moi pacjenci informuja lekarzy o odbytych zabiegach.
– Nie odnosi pan wrazenia, ze ludzie traktuja panskie dzialania jak jakies zaklecia, zabiegi z pogranicza magii? Czy w seansach nie ma autosugestii uleczajacej dusze i cialo?
– No nie, magii to w moich zabiegach zadnej nie ma! Jestem dyplomowanym bioenergoterapeuta, czlonkiem Polskiego Stowarzyszenia Bioenergoterapeutów, Uzdrawiaczy
i Radiestetów. Mam podobne zdolnosci jak np. znany, choc juz niezyjacy ks. Andrzej Klimuszko. W bioenergoterapii nie jest potrzebna slepa wiara. Bardzo przydatna jest natomiast pozytywna motywacja i otwartosc na terapie. Kazdy lekarz potwierdzi, ze pozytywne oddzialywanie na psychike pacjenta w procesie leczenia to polowa sukcesu. Czlowiek uzdrawiajaca moc czerpie z zycia w harmonii z natura – wyjasnil pan Krzysztof.
Chlopak z tych stron
Krzysztof Swiecak niedawno wraz z rodzina przeprowadzil sie do Ról z podwarszawskiego Ursusa. Trzy razy w tygodniu jezdzi do pracy w Ursuskim Osrodku Kultury „Arsus”, gdzie jest instruktorem programowym, odpowiedzialnym nawet za ogólnopolskie przeglady orkiestr detych czy wiejskich kabaretów. Prowadzi tez rózne zajecia muzyczne i taneczne. Pochodzi jednak z miejscowosci Gózd w gminie Stanin.
– Wyjechalem kiedys do szkól, pózniej rozpoczalem prace w stolicy, ale te strony zawsze mnie ciagnely. Tu, kiedy tylko moglem, przyjezdzalem
z zona i synkiem. A gdy pojawila sie mozliwosc podjecia przez zone pracy w szkole i uzyskania sluzbowego mieszkania w Rolach, dlugo nie zastanawialismy sie przed spakowaniem walizek – powiedzial K. Swiecak.
Postanowilem, ze jeszcze kiedys odwiedze „znachora z Ról”, aby juz bez zadnych przeszkód dokonczyc gwiezdna podróz.
Zwalczanie konkurencji?
Trzy dni temu eksplodowal samochód znachorowi z Ról. Przypadek, czy planowane?
sila wyzsza
sila wyzsza hehehe