Kto ma problem?

Duzo emocji, plotek i zlej krwi towarzyszy konkursom na dyrektorów szkól podstawowych w Siedlcach. Chodzi o szkoly nr 9 i 10. W obydwu zmienili sie dotychczasowi dyrektorzy. Odczucia obserwatorów konkursów nie nastrajaja optymizmem.
– Czy to splacanie dlugów i kurtuazja wobec partyjnych ziomków? – padaja pytania.
Glosuj na…
Splacac dlugi mialby sam prezydent Miroslaw Symanowicz, który przewodniczy konkursom.
W Szkole Podstawowej nr 10 konkurs na dyrektora nie zostal rozstrzygniety. Dotychczasowy dyrektor otrzymal bowiem zaledwie 5 glosów na 12 czlonków komisji konkursowej. To za malo, aby mówic o zwyciestwie. Jednak jego konkurentka, dotychczasowa wicedyrektor szkoly, przystapila do konkursu nie majac wymaganych dokumentów. Ku zaskoczeniu czesci rodziców i grona pedagogicznego, prezydent Symanowicz zaraz po nieudanym konkursie mianowal pania wicedyrektor na dyrektora szkoly.
– Oczywiscie mial takie prawo – twierdza obserwatorzy konkursu. – Mógl tez powolac kogos postronnego, kto nie bral udzialu w konkursie, a mógl takze bylego dyrektora.
Rzecznik Prasowy Urzedu Miasta, Joanna Skolimowska-Szpura tlumaczy:
– To nieporozumienie. Prezydent Symanowicz nie mianowal jeszcze nikogo na dyrektora. Ze wzgledu na niekorzystna atmosfere panujaca w szkole nr 10, zaprosil oboje panstwa do siebie i zaproponowal rozwiazanie, w którym pani wicedyrektor mialaby byc dyrektorem, a byly dyrektor – wicedyrektorem. Wobec zgody obydwojga kandydatów, prezydent przedstawil kandydature pani wicedyrektor Radzie Pedagogicznej. Do dzis nikomu nie zostalo powierzone stanowisko dyrektora.
Szkopul jednak w tym, ze dotychczasowa wicedyrektor nadal nie ma jednego z wymaganych dokumentów: opinii dyrektora o swej pracy. Ten z kolei przebywa na zwolnieniu lekarskim i takiej opinii wystawic nie moze. Impas. Ale nie to jest tu najwazniejsze. Podczas wyborów samorzadowych pani wicedyrektor oficjalnie popierala Miroslawa Symanowicza i wziela udzial w jego kampanii prezydenckiej. Twarz pani wicedyrektor znalazla sie w telewizyjnych spotach wyborczych, nawolujacych do glosowania na Miroslawa Symanowicza.
– W gronie popierajacym prezydenta Symanowicza bylo bardzo wiele osób róznych profesji. Pani wicedyrektor jako obywatel tego miasta miala i ma prawo go popierac – tlumaczy Joanna Skolimowska-Szpura.
Alez… oczywiscie. Jednak, gdy prezydent równie goraco popiera teraz pania wicedyrektor w konkursie, to sytuacja robi sie niezreczna i dwuznaczna.
Kandydatka, czy córka?
Wiele komentarzy wywolal kolejny konkurs na dyrektora – w Zespole Szkól nr 1. Tam zwyciezyla kandydatka z innej placówki. Pokonala dotychczasowa pania dyrektor. Konkurs jak konkurs, o co wiec tyle krzyku?
– Jest to córka bylej radnej, osoby bardzo lojalnej wobec prezydenta, nalezacej do tego samego ugrupowania politycznego – tlumacza obserwatorzy.
Czy wygrana w konkursie jest uklonem w strone partyjnej kolezanki?
– Byla po prostu lepsza – padaja tlumaczenia czlonków komisji konkursowej.
Domnieman o kolezenskich powiazaniach jednak nie brakuje.
– Jesli w miescie zaczyna byc problemem fakt, ze jest sie córka bylej radnej i nie zwracajac uwagi na kwalifikacje, ocenia sie wylacznie przez ten pryzmat, to nie jest dobrze – mówi Joanna Skolimowska-Szpura. – Ludzie doszukuja sie róznych podtekstów, a przeciez konkurs, to konkurs. W skladzie komisji bylo 12 osób. Wygrala kandydatka, która otrzymala wiekszosc glosów.
Obydwa konkursy nadal jeszcze budza emocje. Moze to przypadek, ze nowymi dyrektorami szkól zostaly osoby blizej lub posrednio zwiazane z prezydentem Symanowiczem, przewodniczacym konkursów? A jesli nie?
– No to wtedy wszyscy bysmy mieli problem. Cale miasto, cala spolecznosc – kreca glowami obserwatorzy konkursów. Trzeba tez pamietac o tym, ze prezydent, jako glowa miasta, powinien stac poza wszelkimi podejrzeniami. Na razie jest w srodku wydarzen.