[j]gfx/gazeta/klepacki.jpg[/j]
– Caly czas placzemy po naszym wójcie, bo zasluzyl sobie na szacunek ludzi – mówia w Urzedzie Gminy w Wodyniach. – I chyba wszyscy, którzy go znali, zawsze wspomna go serdecznie. Wójt ciagle zyl w duzym stresie, bo tyle chcial zrobic. To niszczy czlowieka, ale nikt nie spodziewal sie takiej tragedii. Mieszkancy Wodyn wspominaja zmarlego wójta.
Wójt gminy Wodynie, Wladyslaw Klepacki zmarl 27 lipca rano we wlasnym domu. Byla to smierc nagla, zupelnie nieoczekiwana. Mial zaledwie 45 lat. Zostawil czwórke dzieci
– dwóch synów w wieku 18-20 lat oraz dwie córki. Jedna skonczyla wlasnie gimnazjum, a druga 5 klase szkoly podstawowej.
– Nie wiadomo dokladnie, co bylo przyczyna smierci, ale chyba cos z sercem albo krazeniem – mówia w gminie. A mial przeciez i brata Bogdana – lekarza, i siostrzenca Slawomira – lekarza. Pewnie sie jednak nie badal, nie leczyl, bo jak chce sie cos zrobic dla innych, to dla samego siebie nigdy nie ma czasu.
– Wójt byl poprzedniego dnia w pracy i na zadne dolegliwosci sie nie skarzyl – mówi sekretarz Gminy Wodynie, Jadwiga Bedkowska. To byl akurat poniedzialek, a wiec dzien dosc szczególny. Wtedy zawsze jest najwiecej, i to pilnej, pracy. Moze wójt mial jej za duzo… Odszedl od nas czlowiek naprawde niezastapiony, bardzo kontaktowy, serdeczny. Potrafil zrozumiec kazdego, z kazdym potrafil porozmawiac. Ja najbardziej chyba cenilam w nim to, ze byl niezwykle wyczulony na sprawy innych ludzi. Nie potrafil przejsc obojetnie obok cudzej krzywdy.
– Jakim byl czlowiekiem? Serdecznym, przyjacielskim, a przy tym doskonalym gospodarzem – mówi pracownica Zespolu Szkól w Wodyniach, Ewa Szaniawska. Wszyscy pamietaja, ze to glównie dzieki jego staraniom, jeszcze jako dyrektora szkoly, w Wodyniach zbudowano gimnazjum. Takze utworzenie pracowni komputerowej to jego zasluga. Zadbal o to jako nauczyciel informatyki. Zreszta dbal o wiele rzeczy. Byl doskonalym nauczycielem i pedagogiem. O nim mozna mówic dlugo i tylko same dobre rzeczy…
– Wladyslawa Klepackiego znalam, mozna powiedziec od niepamietnych czasów – wspomina Krystyna Pliszka. – Pracowalam z nim w jednej szkole, w której byl najpierw nauczycielem, a pózniej dyrektorem. Zawsze bede go wspominac jako doskonalego kolege, niezwykle kompetentnego i pracowitego dyrektora. Nie lubil przecietnosci. Nie wystarczala mu. Chcial, zeby w szkole, a pózniej w gminie, wszystko bylo najlepsze, najnowoczesniejsze. I umial osiagac swoje cele, a zawdzieczal to wielkiej ambicji i twórczemu dzialaniu. Jemu naprawde zalezalo na tym, co robi. We wszystko angazowal sie calym soba…
W gminie Wodynie o wójcie ludzie wiedza wszystko, bo to byl „ich” czlowiek. Tu wyrósl, tu sie wychowal. I tu mieszkancy wybrali go na wójta. Jak go zapamietali?
– Wójt pochodzil z naszych stron, z Olesnicy. Tu sie wychowal, tu ma dom. Przez cale lata mieszkal w nim z rodzicami. Potem sam sie pobudowal, a jak zmarla matka, to ojca nie zostawil samego, tylko zabral do siebie. Kto tak robi, to musi byc dobrym czlowiekiem.
– Zawsze mówil, ze przy kosciolach musi byc wzorowy porzadek, bo to nie tylko miejsca kultu, ale i zabytki. I porzadek robil, jak ze wszystkim, za co sie zabral. A teraz smierc go zabrala…
Wladyslaw Klepacki zostal pochowany 29 lipca na cmentarzu
w Wodyniach, na swojej rodzinnej ziemi, dla której zrobil wiele, ale nie zdazyl zrealizowac wszystkich planów. Na pogrzeb przyszly prawdziwe tlumy. Byl starosta siedlecki, Henryk Brodowski, wójtowie, wladze oswiatowe, wiele róznych delegacji.
– Zamiast wszystkich slów wypowiedzianych o wójcie, wystarczylo popatrzec, ilu zwyklych ludzi zegnalo go na cmentarzu. Przyszla prawie cala spolecznosc gminy. Tak zegna sie tylko nielicznych…