Przez kilka godzin, od wieczora do póznej nocy, grupa chuliganów dewastowala plac zabaw dla dzieci, niszczyla zielen, scinala okazale drzewa. Mieszkancy interweniowali na policji. Okazuje sie jednak, ze nie zapobieglo to dzielu totalnego zniszczenia.
Wszystko to dzialo sie na jednym z siedleckich osiedli mieszkaniowych, niemal w centrum miasta, pod blokiem, w którym mieszka dwóch radnych i komendant Komendy Miejskiej Policji… Nikt jednak chuliganów nie zatrzymal, nie zapobiegl dewastacji. Mieszkancy sa tym zbulwersowani. Poczuli sie jeszcze bardziej bezradni, bo skoro nawet stróze prawa nie moga sobie poradzic z wandalami, to co moga zrobic zwykli obywatele.
– Juz od wieczora kolo naszego bloku zaczela sie gromadzic grupa mlodych ludzi – mówi mieszkanka budynku przy ul. Wiatracznej 7 w Siedlcach. – To zreszta ich ulubione miejsce spotkan. Takze tego wieczora zachowywali sie tak jak zwykle – krzyczeli, przeklinali, pili piwo. Do tego zdazylismy sie juz przyzwyczaic, bo nie mamy innego wyjscia. Kiedy jednak póznym wieczorem spod bloku zaczely dochodzic jakies zgrzyty i loskot, trzaski lamanego drzewa, postanowilismy interweniowac.
Jedna z mieszkanek zdecydowala sie zadzwonic na policje z prosba o interwencje. Telefon odebral dyzurny Komendy Miejskiej Policji w Siedlcach.
– Tyle sie mówi, zeby biernie nie patrzec na otaczajacy nas zewszad wandalizm – mówia lokatorzy. – Apeluje o to takze sama policja. Jedna z mieszkanek zadzwonila wiec na policje. Bylismy przekonani, ze funkcjonariusze poradza sobie z grupa wyrostków. Widac bardzo sie przeliczylismy.
– Dyzurny na policji powiedzial, ze jesli zglaszajaca zdarzenie pani nie poda swoich danych, to nie bedzie interwencji. W naszej ocenie to wielki skandal. Przyjdzie nam chyba tworzyc grupy obywatelskie i samym dyzurowac w nocy pod swoim blokiem. Tylko wówczas niech nikt nie zada od nas placenia podatków na utrzymywanie policji.
Kobieta nie zdecydowala sie na podanie swoich danych, bo sie po prostu bala. Jak sie okazuje, nie tylko ona obawia sie chuliganów, choc powinno byc raczej odwrotnie.
– Na naszym osiedlu chuligani daja sie we znaki mieszkancom juz od dawna – mówi jeden z lokatorów budynku przy ul. Wiatracznej 7.
– Wcale nie dziwie sie, ze lokatorka nie chciala podac swojego nazwiska. Mamy przeciez do czynienia z agresywna lobuzeria. Doswiadczylem tego osobiscie. Kiedys upominalem taka grupe przesiadujaca pod blokiem, zeby zachowywala sie ciszej. zostalem obrzucony obelgami, a po chwili do pokoju wpadla przez balkonowe okno cegla. To juz nie sa zarty. To juz jest prawdziwy terror. Czy naprawde na naszych ulicach i osiedlach maja rzadzic chuligani? Czy zeby z nimi skutecznie walczyc, trzeba zadac od uczciwych obywateli ich nazwisk? Nie mozna lapac lobuzów niezaleznie od tego, czy dopomina sie o to pan Kowalski, czy tez pani Kwiatkowska?
W nocy zaden z lokatorów nie odwazyl sie wychodzic przed blok, zeby zobaczyc, co tam sie dzieje. A dzialo sie niemalo. Dopiero rano mozna bylo wszystko dokladnie ocenic. Oczom mieszkanców ukazal sie krajobraz jak po przejsciu tajfunu. Dorodne drzewo lezalo sciete na trawniku tuz pod samym blokiem. Na placu zabaw dla dzieci stalowe prety od hustawek poskrecane byly jak makaron. Tego wszystkiego nie dalo sie zrobic w pare minut i po cichu.
– A niech pan popatrzy jeszcze na to drzewo – prowadzi mnie na trawnik mieszkaniec bloku. – Tez podciete jakas pila przynajmniej do polowy. Na pewno uschnie albo zwali sie przy mocniejszym wietrze. Chcieli sciac i to, ale jest grube i widac nie dali juz rady. Takie sprawy to na naszym osiedlu rzecz prawie normalna. Zglaszalismy to dzielnicowemu. Owszem, reagowal. Przyszedl w dzien, popatrzyl na zniszczenia. I to wszystko. No bo co wlasciwie mógl zrobic. Lobuzów trzeba zlapac na goracym uczynku. I wlasnie byla taka szansa, ale zostala zmarnowana.
Sprawe sprawdzilismy takze na policji. Okazuje sie, ze relacje mieszkanców sie potwierdzaja, choc nie do konca.
– Rzeczywiscie bylo zgloszenie do dyzurnego KMP w Siedlcach – informuje policja. – Dokladnie o godzinie 21.48. Jakas kobieta zglosila, ze grupa mlodziezy na osiedlu Wiatraczna glosno sie zachowuje, zaklóca cisze, jest wulgarna. Oficer przyjal zgloszenie i rzeczywiscie zapytal o dane kobiety, która odmówila jednak ich podania. W tym wypadku uzyskanie danych bylo istotne, gdyz zaklócanie ciszy i porzadku sa scigane tylko na wniosek konkretnej osoby. Jednemu bowiem glosne rozmowy czy nawet krzyki w srodku nocy nie przeszkadzaja, a komus innemu tak. Jesli wiec osoba interweniujaca sie nie przedstawi, to formalnie nie ma zadnej sprawy i nie zostanie ona ewentualnie skierowana do sadu grodzkiego.
Jak sie wiec okazuje, prawo moze byc bardzo liberalne. Sprawia, ze lobuzeria, która zastraszy lokatorów, czuje sie bezkarnie. Czy nie ma na to rady? Czy policja jest bezradna? W praktyce moze sie zdarzyc, ze ktos o drugiej w nocy moze isc ulica Pilsudskiego i grac na trabce, a patrol policji moze mu tylko zwrócic uwage, zeby nie halasowal, bo nikt nie zglosil, ze nocna muzyka mu przeszkadza.
To zakrawa na kpine. Jest jednak pewne wyjscie z tej sytuacji. W koncu policjant to takze obywatel, któremu nocny halas moze przeszkadzac. Skoro tak, to takze on moze zglosic odpowiedni wniosek. Czy to jednak zrobi? Raczej nie, bo formalnosci duzo, procedura dluga, a koncowy efekt praktycznie zaden.
Co wiec dzieje sie w sytuacji, kiedy ktos anonimowo zglasza nocne rozróby czy wandalizm?
– W zadnym razie nie mozna mówic o tym, ze w takich sytuacjach policja jest zwolniona z interwencji – wyjasnia rzecznik prasowy KMP w Siedlcach, Beata Borkowska. – Ma wrecz obowiazek reagowac na podobne, chocby anonimowe, sygnaly. Tak wlasnie bylo w przypadku telefonu od mieszkanki ul. Wiatracznej. Patrol policji oznakowanym radiowozem byl we wskazanym miejscu juz po kilku minutach. Nie zastal jednak ani zadnej halasliwej mlodziezy, ani sladów dewastacji.
No bo i trudno sie raczej spodziewac, ze wandale nie uciekna na widok policyjnego radiowozu. Formalnie interwencja byla, i po sprawie.
Z drugiej jednak strony trudno tez oczekiwac od policji, ze bedzie robila zasadzki na wandali, aby schwytac ich na goracym uczynku.
– W piatki i soboty patrole jezdza na podobne interwencje „na okraglo”, z jednego w drugi koniec miasta – dodaje B. Borkowska. A wiadomo, ze policjantów nie jest zbyt wielu.
Cóz, mozna rozumiec policje, ale nie mozna jej w ten sposób usprawiedliwiac. Mieszkancy maja prawo oczekiwac, a nawet zadac, aby skutecznie walczyla ona z wandalami, lobuzeria i osiedlowym terrorem. Obywatele powinni sie glosno domagac zapewnienia im spokoju, a wszelkie tlumaczenia, ze jest to trudne, nie powinny ich w ogóle interesowac. To akurat nie ich sprawa…
Wypieprzyc takiego komendanta a radnych zwolnic z urzedu prosta sprawa.
Ile jeszcze bedziemy dawac kredyt zaufania ludziom nieodpowiedzialnym.
chuligani
komendanta do paki i tego drugiego tez.. potrzebna jest Milicja Obywatelska
radni
wybrac huliganow radnymi zrobia porzadek
Prawda jest taka: Nikomu z wladz tego miasta nie zalezy na bezpieczenstwie, bo to naprawde nic skomplikowanego aby ujac taka grupe trzeba tylko chciec. Policjanci podjechali radiowozem i sprawców nie bylo (chyba nik nie spodziewal sie, ze beda stali i cze
I TO JEST POLSKA WLASNIE.