– W szpitalu w Rzymie lekarze mają doświadczenie w leczeniu nowotworów u tak malutkich dzieci. Możliwe, że to właśnie tam będziemy musieli leczyć Lenkę, ale koszty będą, jak dla nas, gigantyczne… – smuci się mama dziewczynki, pani Ewelina.
Mama Lenki mówi, że czasem nie ma już siły prosić o pomoc. Każdego dnia modli się o zdrowie maluszka.
– Prosimy też wszystkich o modlitwę za naszą córeńkę, bo też jest jej bardzo potrzebna – dodaje ze smutkiem.
Pani Ewelina i jej mąż, Tomasz, oraz Lenka i jej dwaj bracia mieszkają w niewielkiej wsi Gościewicz w gminie Borowie w powiecie garwolińskim. W październiku przypadała 15. rocznica ślubu małżeństwa. Ale nie było im do świętowania. Ich spokojne życie zostało zburzone dwa miesiące wcześniej.
– W sierpniu Lenka zaczęła mieć problemy z chodzeniem. Zaczęła tracić równowagę, przewracać się. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje – mówi pan Tomasz. – Szybko pojechaliśmy do lekarza, ale już nie było w przychodni numerków. Nie czekaliśmy i pojechaliśmy na prywatną wizytę. Lekarz od razu skierował nas do szpitala. Wtedy chyba jeszcze nie dopuszczaliśmy do siebie myśli, że to mogłyby być objawy nowotworu.
Badanie tomografem wykazało, że w główce Lenki jest guz wielkości kasztana.
– Grunt usunął nam się spod nóg… Karetka przewiozła natychmiast nas i Lenkę do Warszawy – dodaje tata dziewczynki.
Pod koniec sierpnia Lenka przeszła operację ratującą życie.
– Operacja się udała, ale walczymy z powikłaniami. Córeczka jest znów na etapie 4-miesięcznego bobasa, wszystkiego musi nauczyć się od nowa. Trwa rehabilitacja, równolegle lekarze podają chemię. Nie wiemy jeszcze, czy i jak zadziała – smuci się pan Tomasz.
Kilka dni po operacji przyszły wyniki – guz mózgu okazał się złośliwy.
– To był cios w samo serce. Tydzień później Lenusia przeszła kolejną operację, która polegała na założeniu zastawki mózgowordzeniowej. Tej samej nocy dostała pierwszego ataku padaczki. W środku nocy znowu tomografia, a rano trafiliśmy już na oddział onkologii. Tam otrzymaliśmy kolejny cios: nowotwór dodatkowo jest rozsiany w mózgu i w rdzeniu kręgowym. Tych przerzutów nie da się usunąć. Lekarka powiedziała nam wprost: „Będzie ciężko”. Te słowa do tej pory dzwonią nam w uszach. Brzmiały jak wyrok, wydany na naszą ukochaną córeczkę – mówi ze łzami w oczach ojciec.
Rodzice nie poddają się. Mama jest praktycznie cały czas z Lenką w szpitalu, a tata szuka pomocy. Dosłownie wszędzie.
– Lenka jest oczkiem w głowie całej rodziny. Dla swych braci jest małą księżniczką. Dla nas zresztą też. Staramy się z żoną wzajemnie wspierać, ale jest ciężko. Bywają chwile załamania, ale Lenusia daje nam siłę, bo widzimy, jak walczy – dodaje pan Tomasz. – Szukamy nadziei i możliwości leczenia za granicą. Bo na radioterapię Lenka jest jeszcze za mała, musiałaby doczekać do ukończenia 3 lat. Nadzieją jest szpital Bambino Gesù w Rzymie, o którym nam powiedziano w Fundacji „Kawałek Nieba”.
Rodzice nie mają pieniędzy na leczenie córeczki za granicą. Proszą o pomoc. Lenka jest podopieczną Fundacji Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym „Kawałek Nieba”. Pieniądze można wpłacać na konto 31 1090 2835 0000 0001 2173 1374, z tytułem: 3375 pomoc dla Lenki Szaniawskiej.
Dziewczynka jest również podopieczną fundacji Siepomaga. Pieniądze można wpłacać na stronie fundacji. Wystarczy wpisać do wyszukiwarki Google „Guz mózgu zaatakował 2-letnią Lenkę! Pomóż walczyć o życie!”