– Wójt cierpi na amnezje i urojenia. Przeciez nie moze byc tak, ze na prywatnej dzialce kaze wyciac osiem wielkich jesionów i nie wiadomo, co sie z nimi potem stalo. Ale najgorsze test to, ze wójt szarga dobre imie naszego wuja, który juz od dobrych 30 lat nie zyje…
Takie zdanie na temat wójta gminy Kotun, Jana Kucia, i calej sprawy ma najblizsza rodzina mieszkanca gminy Kotun. Wójt tez jest oryginalny w swych pogladach.
– Owszem, kilka lat temu drzewa kazalem wyciac, ale teraz nie pamietam, co sie z nimi stalo. Dokumenty po pewnym czasie sie niszczy. A to nie byly przeciez teczki SB… Wiem tylko, ze nie naruszylem niczyjej wlasnosci. Teraz jednak nie potrafie udowodnic, ze nie jestem wielbladem. Najlepiej, zeby w tej sytuacji podali mnie do sadu. To by bylo dla mnie najlepsze rozwiazanie.
W tej sprawie obie strony domagaja sie sprawiedliwosci i obie sa przekonane, ze ta „nalezy do nich”. Ale sprawiedliwosci trudno bedzie pewnie dociec, bo rzecz jest skomplikowana. Zaczela sie od tego, ze wójta posadzono o nielegalna wycinke i zawlaszczenie osmiu dorodnych jesionów. Potem doszly jeszcze kwestie osobiste i drazliwe – szarganie pamieci i dobrego imienia przodków…
Poczatek byl taki, ze mieszkaniec gminy Kotun, Tadeusz W., otrzymal w spadku siedlisko we wsi Oleksin. Siedlisko jak siedlisko, ale roslo na mim (czy tez w pasie drogowym) osiem jesionów. Osiemdziesiat lat temu sadzil je krewny spadkobiercy, który byl we wsi kowalem. Po tylu latach jesiony stanowily juz znaczna wartosc i to nie tylko jako „pamiatka rodzinna” po zacnym kowalu, ale i materialna.
Pewnego dnia do spadkobiercy dotarla niepokojaca informacja. Sasiedzi powiadomili go, ze wójt wycial z jego dzialki wszystkie drzewa. Pan Tadeusz na dzialke pojechal i rzeczywiscie – po jesionach zostalo tylko osiem pienków…
– Jak to tak mozna, zeby z cudzej dzialki drzewa wyciac – zdziwil sie spadkobierca.
Jako czlowiek dosc schorowany, dociekania w sprawie odpowiedzi na to pytanie pozostawil swojej rodzinie.
– Zapytalam wójta, czemu wycial cudze drzewa i co sie z nimi stalo – mówi siostra spadkobiercy. – Przeciez osiem poteznych jesionów nie wyparowalo. Kto je zuzyl i na co? Wójt odparl mi, ze owszem, kazal wyciac drzewa, ale rosly one w pasie drogowym, a nie na dzialce. A przeciez byly na polu za plotem. Droge wytyczono pózniej, juz po wycince. Dziwne, ze wójt pamietal, gdzie rosly drzewa, a nie pamieta, co sie z nimi stalo. Wójt mówil tez, ze wczesniej wysylal do brata pisma z propozycja, aby wycial i zabral sobie te drzewa, ale takiego zawiadomienia nigdy nie bylo. Wójt cos wymysla, bo nie wie, jak sie bronic.
No, moze nie do konca. Wójt wprawdzie przyznaje, ze dokumentów w tej sprawie juz nie ma, ale za to wykazuje sie niezla pamiecia.
– Wiem, ze drzewa calym obwodem rosly w pasie drogowym, a nie na prywatnej dzialce – twierdzi Jan Kuc. – Wycialem je, bo prosili o to mieszkancy Oleksina, którym jesiony przeszkadzaly w ruchu drogowym. Nie pamietam, na co zuzyto drewno. Moze na cele komunalne, moze poszly do kotlowni… Teraz sobie dopiero rodzina o drzewach przy-pomniala i chce odszkodowania…
– Kiedy pytalam wójta o odszkodowanie za drzewa, sam powiedzial mi, zeby napisac w tej sprawie podanie. Napisalam, ale odpowiedz byla zupelnie niedorzeczna. Wójt odpisal, ze zadania dotyczace wyplaty ekwiwalentu za drzewa sa bezzasadne. Najbardziej zaskakujace bylo jednak to, ze zaznaczyl, iz jesli sytuacja materialna brata jest bardzo zla, to powinien sie zwrócic do Gminnego Osrodka Pomocy Spolecznej… My dopominamy sie ekwiwalentu za swoja wlasnosc, a otrzymujemy skierowanie po zasilek…?
Rodzina spadkobiercy nieco sie wnerwila i poszla wyzej – do Biura Poselskiego Józefa Oleksego. Wójta poproszono o wyjasnienie sprawy i Jan Kuc to uczynil. Naprawde doglebnie, choc moze nie na najbardziej „istotnych aspektach” sprawy sie skoncentrowal. Bo niezyjacy od wielu lat krewniak spadkobiercy z pewnoscia nie nalezal do tych, którzy moga wniesc wiele w rozwiazanie konfliktu… Okazalo sie jednak, ze mógl go bardzo zaostrzyc.
Oto fragment pisma wójta z konca ub. roku: „Pan Tadeusz W. otrzymal w spadku po krewnym siedlisko w Oleksinie i to ten zmarly krewny te drzewa sadzil. Jak opowiadali mieszkancy Oleksina
– krewny byl kowalem, byl to czlowiek silny, porywczy i nikt we wsi nie smial zwrócic mu uwagi, ze sadzi drzewa w drodze…”.
– Wuj zmarl ze 30 lat temu, a teraz wójt jego pamiec tak szarga – nie moze przebolec siostra spadkobiercy. – Wydaje na niego krzywdzaca i niezasluzona opinie. Tak nieboszczyka szkaluje. Owszem, wuj byl kowalem, ale to nie znaczy, ze z siekiera po wsi latal.
– Ja tylko powtórzylem to, co ludzie we wsi mówia – wyjasnia J. Kuc. – A mówia, ze kowal mial we wsi znaczenie i ze byl z niego choleryk…
– Teraz to w tym wszystkim najbardziej juz nie o drzewo chodzi, ale o dobra pamiec wuja, która wójt tak zszargal – mówia krewni spadkobiercy…
woojt
co to za wójt z amnezja…
jednak tego typu szopki dzieja sie nie tylko w rzadzie ale i w maluczkich miejscowosciach…
Polacy…