Sprzedajemy Chinczykom preparaty do produkcji jogurtów, choc za wielkim murem jeszcze nie bardzo wiedza, co to jest jogurt…
Oj, trzymaja sie, i to nawet bardzo mocno! Niedawno media obwiescily, ze narodzil sie skosnooki obywatel „z numerem” 1 miliard 300 milionów! Ale ostatnio Chiny zadziwiaja swiat nie tylko wzrostem demograficznym, lecz przede wszystkim gospodarczym. Zalewaja swymi towarami wszystkie rynki. Okazuje sie jednak, ze takze nieufnym Chinczykom mozna cos sprzedac.
Sztuka taka udaje sie firmie „Zentis Polska” z siedziba w podsiedleckim Zelkowie. Podjela ona bardzo obiecujaca wspólprace z olbrzymia mleczarnia pod Pekinem. Dostarcza jej komponenty do produkcji jogurtów. Nawiazuje takze kontakty z producentami jogurtów z Kantonu, Szanghaju i innych najwiekszych miast w Panstwie Srodka. I jest w tym bardzo skuteczna.
Szefom Zentisu moze sie marzyc po nocach: zeby tak chocby co dziesiaty Chinczyk zjadl codziennie choc malutki kubeczek jogurtu z komponentami spod Zelkowa… Cóz, bylby to chyba kontrakt stulecia wazniejszy od zakupu „F 16”. Mogloby to ozywic cala polska gospodarke…
– Na 10 polskich przedsiebiorców, 9 sprowadza masowo towary z Chin, a moze jeden próbuje cos tam eksportowac – mówia w firmie Zentis. Nam sie to udaje. Na razie wyeksportowalismy 10 ton preparatów owocowych do produkcji jogurtu, ale to dopiero poczatek. Wedlug naszego rozpoznania, ten rynek bedzie sie rozwijal w tempie geometrycznym. Daje on wrecz niesamowite mozliwosci, ale i stawia wielkie wyzwania.
A sedno tego wyzwania mozna strescic jednym zdaniem – Chinczykom jogurt kojarzyl sie zawsze z piciem go przez slomke, a nie jedzeniem lyzeczka… Za wielkim murem nie wiedza bowiem praktycznie, co to jest jogurt w wydaniu europejskim. I my ich tego uczymy. Jesli okaza sie pojetni, to bedzie mozna naprawde duzo zarobic.
Jak twierdzi pelnomocnik zarzadu Zentisu, Krzysztof Golebiewski, w Chinskich supermarketach jogurty sa malo smaczne i maja postac bardzo rzadkich i bardzo slodkich plynów. Nie smakuja one zbytnio samym Chinczykom. Zajadaja sie oni natomiast jogurtami przywiezionymi z Polski. O co wiec chodzi z tymi jogurtami w Chinach?
Cala tajemnica tkwi w tym, ze mieszkancy panstwa srodka nie przyswajaja laktozy, czyli cukru wystepujacego w krowim mleku.
Wynika to z ich tysiacletnich przyzwyczajen do picia mleka otrzymywanego z soi. Okazalo sie jednak, ze narazilo ich to na spore klopoty zdrowotne.
– Starsi ludzie zaczeli cierpiec powszechnie na choroby spowodowane odwapnieniem organizmu – wyjasnia K. Golebiewski. – Tymczasem ratunkiem na ich dolegliwosci okazaly sie wlasnie tradycyjne, europejskie jogurty, które sa pozbawione laktozy. Poczatkowo jogurty próbowali produkowac u siebie, ale uzywali do tego sztucznych substancji zapachowych. Jakosc nie byla wiec najlepsza.
Kiedy jednak Chinczycy zaczeli dodawac do jogurtów produkowanych pod Siedlcami preparaty owocowe, to tylko mlaskali z uznaniem. Zdrowo i smacznie. Czego trzeba wiecej, zeby robic na tym dobry interes?
– Juz 5 razy bylem w Chinach, ostatnio przed miesiacem – mówi K. Golebiewski. – Takze w Zelkowie kilkakrotnie goscilismy delegacje chinskich przedsiebiorców. Kiedy zobaczyli nasz zaklad, byli naprawde pod wrazeniem. Przekonali sie, ze warto sie nami wiazac na trwale i na duza skale. To juz naprawde powazna wspólpraca. Wkrótce zamierzamy zorganizowac w Chinach seminaria dla przedstawicieli tamtejszych mleczarni. Ten rynek wymaga sporych zabiegów, ale moze tez bardzo wiele zaoferowac.
Chinczycy dostosowuja wlasnie swoje linie produkcyjne do wytwarzania jogurtów z owocowymi wsadami spod Zelkowa. A jak juz rusza z produkcja, to beda potrzebowali na prawde sporo surowca. Niech tylko co dziesiaty Chinczyk…