– Najgorszy byl moment, kiedy jechalem z wujem wlasnym samochodem, a tuz przed nami karetka. Lekarz z ambulansu postanowil nie zabierac wuja do szpitala. Tymczasem starszy czlowiek slabl mi w aucie, nie wiedzialem, czy dowioze go zywego do kardiologa. Zywego dowiozlem, ale trzy godziny pózniej wuja nie bylo juz na tym swiecie.
Ta historia wydarzyla sie naprawde. Niestety, skonczyla sie zle. Nie opisujemy tego przypadku, by kogokolwiek napietnowac, ale wylacznie po to, by byl on przestroga.
W poniedzialek 14 lutego pan Jacek odwiedzil swojego wuja w Zbuczynie. Wuj mial 77 lat i wszczepiony stymulator serca, wiec czesto czul sie zle. Zreszta sam o tym panu Jackowi powiedzial. – Od razu widzialem, ze z wujem jest cos nie tak – opowiada pan Jacek. – Sam mialem problemy z sercem, a wuj opowiadal o objawach, które, moim zdaniem, wskazywaly na to, ze cos jest nie tak. Postanowilem wiec, ze zabiore go do kardiologa. Juz mielismy wychodzic z domu, kiedy wuj poczul sie jeszcze gorzej – zbladl, nie mógl isc, bardzo ciezko oddychal. Balem sie go wiezc w takim stanie, wiec wezwalem karetke. Doktor przyjechal, zrobil EKG, stwierdzil, ze nic zlego tu nie widzi i kazal mi samodzielnie zawiezc wuja do lekarza rodzinnego. Doszlo wiec do sytuacji, ze karetka jechala pierwsza, a ja z czlowiekiem, który slabl mi, w samochodzie.
Pan Jacek zawiózl chorego do jednej z siedleckich przychodni, gdzie przyjmowal kardiolog. – Wuj czul sie tak zle, ze nie mial juz sily, by przejsc kilka kroków, musialem zawiezc go do gabinetu na wózku inwalidzkim. – kontynuuje pan Jacek. – Nie bylismy zapisani na wizyte, ale gdy inni pacjenci zobaczyli, jak wyglada mój wuj – byl strasznie blady, ciezko oddychal, wpuscili nas do gabinetu bez zadnej kolejki. Tam lekarz znowu zbadal wuja i kazal pielegniarce natychmiast dzwonic po karetke. Okazalo sie, ze w karetce przyjechal ten sam lekarz, który byl u nas godzine wczesniej. Tym razem zabral wuja do szpitala. Tam po dwóch godzinach wuj zmarl. Nie chodzi mi o zadne przeprosiny. Po prostu dla mnie jest niezrozumiale, jak mozna nie zabrac czlowieka w takim stanie do szpitala.
Karetka, która dwukrotnie przyjezdzala do chorego, nalezy do Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego RM-Meditrans w Siedlcach. Tutaj juz wiedza o sprawie. – Badalismy te sytuacje – mówi Leszek Szpakowski, dyrektor „RM-Meditrans”. – Lekarz konsultant stwierdzil, ze wszystkie procedury zostaly zachowane, a lekarz z karetki zachowal sie wlasciwie. W tym tygodniu powolamy jednak komisje, która jeszcze raz przeanalizuje ten przypadek. Byc moze nalezalo od razu zabrac tego pacjenta do szpitala, dzis jednak nie potrafie tego ocenic. Niestety, medycyna nie jest jeszcze na takim poziomie, by lekarz mógl ocenic, co sie stanie z pacjentem za godzine czy dwie. Dla nas jest to równiez trudna sytuacja. Wszyscy ja przezywamy.
W Meditransie ruch jak co dzien. Dyrektor chce mi udowodnic, ze jego ludzie reaguja natychmiast na kazde wezwanie. Na próbe zostaje wszczety alarm i juz po 2 sekundach do pokoju przybiega kierowca, by odebrac karte z informacje, gdzie ma jechac. Równiez wyniki pracowników tej firmy budza optymizm – w miescie dojezdzaja na wezwanie srednio w ciagu 5 minut i 28 sekund, a poza nim w ciagu 11 minut (podczas gdy maja na to odpowiednio 8 i 15 minut). – Zaloga karetki przezyla te sprawe – kontynuuje L. Szpakowski. – Ja ze swej strony wyrazam ogromne wspólczucie rodzinie zmarlego.
O komentarz w tej sprawie poprosilismy równiez doktora Zbigniewa Kacprowicza – kardiologa, który w przychodni natychmiast zdecydowal o tym, ze pacjent musi trafic do szpitala. Od nas lekarz dowiedzial sie, ze pacjent zmarl. – Ja mam juz duze doswiadczenie w tym zawodzie i od razu, jak zobaczylem pacjenta i zbadalem go, zdecydowalem, ze jak najszybciej musi trafic na oddzial kardiologiczny – mówi doktor Zbigniew Kacprowicz. – Nie wiem jednak, jak pacjent wygladal i czul sie wtedy, gdy pierwszy raz wezwano do niego karetke. Pacjent mógl byc obciazony róznymi schorzeniami. Nie zawsze jest tak, ze od razu taka osoba wymaga hospitalizacji. Bede bronil mlodego lekarza, który podjal taka, a nie inna decyzje. Nie da sie przeciez wszystkiego przewidziec.
– Nie mam zalu do nikogo – dodaje pan Jacek. – Moze gdyby wuj trafil od razu do szpitala, nadal by zyl. Tego juz sie nie dowiemy.
Krzykacze.
Mamy kolejny kwiatek w sluzbie zdrowia i to nie jest wazne czy to siedlecka czy inna krajowa sytuacja.Lekarze krzycza tak o pacjeta ale moze dobrze by sie stalo jak lekarzy by bylo mniej a napewno by leczyli lepiej.Wystarczy pójsc do lekarza prywatnie a j
Siedlecka sluzba zdrowia !!!
Moje dziecko (8 miesiecy) od stycznia bylo leczone na katar i od kilku dni lezy w szpitalu na zapalenie oskrzeli i pluc bo takich mamy specjalistów w siedlcach
Paranoja
Kiedy w koncu cos sie zmieni w tym chorym kraju???
Wyjezdzam z tad na zawsze bo nie chce zginac za Polske-z glodu!!!!
podajcie prosze nazwisko tego “lekarza”