REKLAMA
7.8 C
Siedlce
Reklama

Trzynastego, w piątek…

Są rzeczy, które nas nie tylko bulwersują, ale i wprawiają w całkowite zdumienie. I ta zapewne do takich właśnie należy. Okazuje się bowiem, że można potrącić kogoś na przejściu dla pieszych i zostać za to ukaranym jedynie… mandatem w wysokości 200 zł.

Mało tego, ofiara, która przebywa przez kilkadziesiąt dni na zwolnieniu lekarskim, nie musi być wcale przesłuchiwana, a potem informowała o zakończeniu całej sprawy. Dodajmy jeszcze, że kierowca, który jest lekarzem, nie odwozi potrąconej przez siebie kobiety do szpitala, ale do domu… A wszystko to jest ponoć zgodne z prawem… Taka właśnie historia przytrafiła się mieszkance Siedlec, pani Annie. Miała miejsce trzynastego, w piątek… – Przechodziłam przez przejście dla pieszych na ulicy Świrskiego, koło katedry – mówi ofiara wypadku. – Byłam ostrożna. Na środku spojrzałam jeszcze w prawo. Nadjeżdżał stamtąd bardzo wolno samochód. Byłam przekonana, że hamuje i ruszyłam dalej. W pewnym momencie zobaczyłam przed sobą maskę samochodu i poczułam uderzenie. Chyba upadłam, może na jakiś czas zemdlałam. Dokładnie nie pamiętam, bo byłam w szoku. Usłyszałam tylko wołanie jakiejś kobiety: – Niech pan ją podniesie i zawiezie do szpitala. Okazało się, że kierowca jest lekarzem. Pomógł kobiecie wsiąść do samochodu i ruszył, tyle że nie do szpitala.

Taka właśnie historia przytrafiła się mieszkance Siedlec, pani Annie. Miała miejsce trzynastego, w piątek… – Przechodziłam przez przejście dla pieszych na ulicy Świrskiego, koło katedry – mówi ofiara wypadku. – Byłam ostrożna. Na środku spojrzałam jeszcze w prawo. Nadjeżdżał stamtąd bardzo wolno samochód. Byłam przekonana, że hamuje i ruszyłam dalej. W pewnym momencie zobaczyłam przed sobą maskę samochodu i poczułam uderzenie. Chyba upadłam, może na jakiś czas zemdlałam. Dokładnie nie pamiętam, bo byłam w szoku. Usłyszałam tylko wołanie jakiejś kobiety: – Niech pan ją podniesie i zawiezie do szpitala. Okazało się, że kierowca jest lekarzem. Pomógł kobiecie wsiąść do samochodu i ruszył, tyle że nie do szpitala.

– Mężczyzna powiedział, że jest lekarzem i zapytał, jak się czuję – opowiada pani Anna. – Wtedy nic mnie nie bolało. Zgodziłam się więc na propozycję odwiezienia mnie do domu. Zobaczyłam jednak, że mam zakrwawione ręce. Kierowca powiedział, że to pewnie od otartego policzka. Zaproponował jednocześnie, że zaczeka na mnie pod domem i po dostarczeniu danych, może wypisać zwolnienie. Nie byłam tym wtedy zainteresowana. Lekarz zapisał mi swoje dane, dał telefon i powiedział, że gdyby coś złego się ze mną działo, to mogę do niego zadzwonić. Przeprosił i odjechał. Kobieta dopiero w domu zobaczyła, że ma pokrwawioną twarz i podarte ubranie. Zaczęła się coraz gorzej czuć. – Nagle całkowicie opadłam z sił – opowiada. – Musiałam się położyć. Bardzo rozbolała mnie głowa. Czułam, jak mocno puchnie mi cała twarz. Zadzwoniłam więc do lekarza, który mnie potrącił na przejściu, a potem deklarował pomoc. Powiedziałam, że się źle czuję i pewnie potrzebne są jakieś badania czy prześwietlenie. Zaskoczyła mnie jego odpowiedź. Stwierdził, że nie ma potrzeby, żeby mnie naświetlać, a puchnięcie twarzy jest rzeczą normalną. Więcej się mną nie zainteresował. Dopiero po pewnym czasie dotarło do mnie, że takie postępowanie, szczególnie u lekarza, jest niedopuszczalne. Przecież ofiara wypadku z urazem twarzy musi być zbadana, prześwietlona. Lekarz powinien chyba o tym wiedzieć, ale jemu pewnie nie zależało na nagłaśnianiu tej sprawy. Szkoda, że nie pomyślał o ewentualnych skutkach takiego postępowania. Wypadek miał miejsce o godzinie 7.55. Pani Anna czuła się jednak coraz gorzej. Jeszcze tego samego dnia, o godzinie 16.00, została zawieziona do Izby Przyjęć Szpitala Wojewódzkiego w Siedlcach. Dopiero tam została dokładnie zbadana i prześwietlona. Poza „urazem twarzo-czaszki i ogólnymi potłuczeniami”, nie stwierdzono innych obrażeń. Poszkodowana została więc zwolniona do domu. Otrzymała zwolnienie lekarskie oraz zalecenie konsultacji chirurgicznych. – Do bólu głowy doszła jeszcze bezsenność i ogólny rozstrój nerwowy – mówi poszkodowana. – W sumie na zwolnieniu lekarskim, powypadkowym, byłam 29 dni. Więcej już po prostu nie chciałam. Mam wiele obowiązków i musiałam się do nich stopniowo wdrażać. Ciągle nie mogę jednak odzyskać poprzedniego samopoczucia. Przytomnie zachował się mąż pani Anny. Jeszcze w dniu, kiedy wydarzył się wypadek, pojechał z nią na policję przy ul. Starowiejskiej w Siedlcach. – Poinformowaliśmy policjantów o całym zdarzeniu – opowiada kobieta. – W pokoju było dwóch funkcjonariuszy oraz ja z mężem. Policjanci zanotowali coś w swoich notesach. Powiedzieli, że będę wezwana na przesłuchanie, a sprawa pewnie trafi do sądu. Zapytali jeszcze, czemu od razu nie wezwałam policji. Już nawet nie tłumaczyłam, że byłam w szoku i nie bardzo wiedziałam, co się ze mną dzieje. Pani Anna czekała na wezwanie w sprawie wypadku. Czekała cierpliwie, bo policjanci uprzedzili ją, że może to trwać dość długo. Po 3 miesiącach postanowiła jednak dowiedzieć się czegoś sama. No i dowiedziała się… – Odsyłano mnie z pokoju do pokoju, zupełnie ignorowano. Dopiero w 7 pokoju trafiłam na kompetentną osobę. Policjantka nie mogła jednak znaleźć mojej sprawy. Okazało się, że szukała w przestępstwach, a materiały były w rejestrze wykroczeń. Funkcjonariuszka zapisała mi na karteczce dane sprawcy i poinformowała, że został on ukarany mandatem w wysokości 200 złotych. Dowiedziałam się też ze zdziwieniem, że na tym sprawa się kończy. Prawdę mówiąc, to jestem tym zupełnie zaskoczona. Pracuję od lat jako urzędnik państwowy i nie bardzo rozumiem, jak to wszystko możliwe. Potrącono mnie na przejściu dla pieszych, a formalnie wygląda to tak, jakby praktycznie nic się nie stało. Uznano przecież winę kierowcy, skoro otrzymał mandat. Nie mam wprawdzie obdukcji po wypadku, ale lekarz w szpitalu powiedział, że najważniejsza jest informacja ze szpitalnego oddziału ratunkowego. Mnie jednak policja nie prosiła ani o żadne dokumenty, ani o wyjaśnienia. I to chyba jest najbardziej niejasne… Jak się dowiedzieliśmy w Komendzie Miejskiej Policji w Siedlcach, potrącenie pani Anny było wykroczeniem. – Obrażenia poszkodowanej nie naruszały czynności jej organizmu powyżej 7 dni – informuje rzecznik prasowy KMM w Siedlcach, Beata Borkowska. – Wypadek nie został więc uznany za przestępstwo, ale jedynie za wykroczenie. W takiej sytuacji kierowca mógł zostać ukarany mandatem w wysokości 200 złotych. Tyle tylko, że policja nie zleciła przeprowadzenia żadnej obdukcji. Robi to ponoć wówczas, jeśli lekarz poinformuje ją, że obrażenia poszkodowanego są poważne. W opisywanej sytuacji szpital do policji żadnych informacji o stanie zdrowia poszkodowanej nie przekazywał. Sama kobieta też o obdukcję nie wystąpiła, bo w końcu nie musi się znać na tych procedurach. Zresztą, jak usłyszałem na policji, czasem nawet złamanie nie jest uznawane za naruszenie czynności organizmu powyżej 7 dni. A jeśli chodzi o brak przesłuchania poszkodowanej, to także wszystko jest w porządku. – Jeśli prowadzący postępowanie uznał, że wszystko w sprawie jest jasne, to mógł nie wzywać poszkodowanej na przesłuchanie – poinformowano na policji. I wreszcie sam lekarz oczywiście też jest w porządku, przynajmniej formalnie. – To, gdzie lekarz zawiózł poszkodowaną po wypadku, nie wynika z żadnych przepisów – wyjaśnia policja. – Sprawa może być rozpatrywana jedynie w kategoriach moralnych, a nie karnych…

3 KOMENTARZE
  1. Lekarz
    Od wydawania wyroków mamy wymiar sprawiedliwości, a nie redaktorów. Decydując o wyroku sąd kieruje się tym, czy sprawca przyznał się do winy, wyraził skruchę, udzielił pomocy, naprawił szkodę.
    Bądźmy bardziej powściągliwi w punktowaniu tych, których “sekretów kuchni” nie do końca znamy.
    Za kilka-kilkanaście lat taki artykuł już nie będzie miógł powstać. Lekarze wam na Siedlecczyźnie wymrą, młodzi wyjadą, trza będzie o rolnikach pisać.

  2. Do Lekarza
    Jeśli w wyniku wypadku spowodowane zostało naruszenie czynności narządów ciała trwające krócej niż 7 dni (konieczna jest opinia biegłego lekarza), to czyn będzie miał jedynie charakter wykroczenia z art. 86 § 1 kodeksu wykroczeń, który przewiduje karę grzywny (górną granica w przypadku wykroczeń jest 5000 złotych). Ponadto możliwe jest orzeczenie odszkodowania

    kodeksu wykroczeń Art. 86 § 1. Odpowiedzialności za wykroczenie podlega ten tylko, kto popełnia czyn społecznie szkodliwy, zabroniony przez ustawę obowiązującą w czasie jego popełnienia pod groźbą kary aresztu, ograniczenia wolności, grzywny do 5.000 złotych lub nagany.

    art.86 § 1Spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa ruchu drogowego 6 punktów karnych

    Nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu znajdującemu się na oznakowanym przejściu 8 punktów karnych

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

  • Tagi
  • N

Najczęściej czytane

Życia mężczyzny nie udało się uratować

Na DW 803 poza obszarem zabudowanym doszło do wypadku. 4...

Młody siedlczanin z ciężką nogą. Stracił prawo jazdy i słono zapłaci za mandat

Na Alei Kaczyńskich w Łukowie zatrzymano do kontroli drogowej...

Policjant reanimował mężczyznę

W sytuacji zagrożenia liczy się natychmiastowa reakcja, opanowanie i...

Tragiczny wypadek w gminie Dobre. Nie żyje 35-letnia kobieta

4 października ok. godz. 8 w miejscowości Rudzienko (gm....

Dachowanie w gminie Łuków

7 października ok. godz. 8 w miejscowości Sięciaszka (gm....

Wybryki w kwestii parkowania i nie tylko, czyli…Zostańcie sygnalistami!

Niektórzy bardzo łatwo usprawiedliwiają sytuacje, kiedy samochody są parkowane...

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje