REKLAMA
18.6 C
Siedlce
Reklama

Uratowali ludzi i… zniknęli

– Dwóch chłopców? Pierwsze słyszę – Jarosław Dobrowolski, strażak dowodzący akcją ratunkową przy Placu Tysiąclecia w Siedlcach jest zdziwiony.

– Chociaż, owszem, widziałem tam dwóch chłopaków! Jeden z nich pojechał potem do szpitala! Gdy przyjechaliśmy, kończyła się właśnie ewakuacja ludzi z kamienicy. 
Ewakuację przeprowadzili praktycznie chłopcy. Zawdzięczają im życie Kobieta dzwoniąca do redakcji mówiła przez łzy. – Jestem córką jednej z lokatorek kamienicy przy Placu Tysiąclecia. Dzwonię, bo chcę podziękować nieznajomym młodym ludziom, którzy uratowali życie mojej mamie i jej sąsiadom. Podobno przypadkowo przechodzili i zobaczyli dym. Paliło się w jednym z mieszkań. W tej kamienicy mieszkają w większości starsi ludzie. Pomagali im wyjść. Moja mama wybiegła tak, jak stała, z butami w rękach. Marzła. Dali jej swoją kurtkę. Tych ludzi wyprowadzili w ostatnim momencie! 

Uratowali im życie! I nikt nie wie, kto to był! Jak im podziękować? O tajemniczych młodzieńcach zrobiło się głośno. Strażacy, powiadomieni o pożarze z telefonu komórkowego, przyjechali na miejsce, gdy większość ludzi stała przed kamienicą. Ewakuacja się kończyła. Więcej o chłopcach wiedziała policja. – To prawda, uratowali tych ludzi. Zobaczyli dym wydostający się przez framugi okna. Pobiegli do tego mieszkania i walili w drzwi. Okazało się, że pożar spowodował nietrzeźwy lokator, który zasnął w najodleglejszym pokoju mieszkania. Od drzwi wejściowych dzieliły go kuchnia i korytarz. Pożar wybuchł w kuchni, od niedopałka wrzuconego do śmieci. Jeszcze kilka minut i ten człowiek miałby już odciętą drogę ucieczki. Chłopcy wynieśli go z domu. Miał dużo szczęścia.

Ewakuację przeprowadzili praktycznie chłopcy. Kobieta dzwoniąca do redakcji mówiła przez łzy. – Jestem córką jednej z lokatorek kamienicy przy Placu Tysiąclecia. Dzwonię, bo chcę podziękować nieznajomym młodym ludziom, którzy uratowali życie mojej mamie i jej sąsiadom. Podobno przypadkowo przechodzili i zobaczyli dym. Paliło się w jednym z mieszkań. W tej kamienicy mieszkają w większości starsi ludzie. Pomagali im wyjść. Moja mama wybiegła tak, jak stała, z butami w rękach. Marzła. Dali jej swoją kurtkę. Tych ludzi wyprowadzili w ostatnim momencie! Uratowali im życie! I nikt nie wie, kto to był! Jak im podziękować? O tajemniczych młodzieńcach zrobiło się głośno. Strażacy, powiadomieni o pożarze z telefonu komórkowego, przyjechali na miejsce, gdy większość ludzi stała przed kamienicą. Ewakuacja się kończyła. Więcej o chłopcach wiedziała policja. – To prawda, uratowali tych ludzi. Zobaczyli dym wydostający się przez framugi okna. Pobiegli do tego mieszkania i walili w drzwi. Okazało się, że pożar spowodował nietrzeźwy lokator, który zasnął w najodleglejszym pokoju mieszkania. Od drzwi wejściowych dzieliły go kuchnia i korytarz. Pożar wybuchł w kuchni, od niedopałka wrzuconego do śmieci. Jeszcze kilka minut i ten człowiek miałby już odciętą drogę ucieczki. Chłopcy wynieśli go z domu. Miał dużo szczęścia.

Dym Chłopcy to praktycznie już młodzieńcy. Osiemnastoletni Daniel Borkowski i dziewiętnastoletni Piotr Raczyk szli na najlepsze w Siedlcach hamburgery. Bardzo popularny kiosk przy Placu Tysiąclecia, to jednocześnie miejsce spotkań młodych ludzi. Ale tego dnia hamburgerów nie kupili. Nie zdążyli. Zobaczyli wydobywający się z jednego okna dym, zaraz potem z klatki wybiegła zaniepokojona kobieta, krzycząc, że chyba tu się coś pali. – Pobiegliśmy do tego mieszkania. Spod drzwi wydobywały się już kłęby dymu. Stukaliśmy, ale nikt się nie odzywał, nie otwierał. Chcieliśmy wywarzyć drzwi, kiedy nagle otworzyły się. Stał w nich pan, ale zaraz odchylił się do tyłu i upadł. Stracił przytomność. Wynieśliśmy go – opowiada Daniel. 

Zadzwonił po straż pożarną. I zaraz wrócił do bloku, pobiegł na górę. – Krzyczałem do ludzi, żeby wychodzili z mieszkań. Ale oni się bali. Pozamykali się. Na korytarzu było tak siwo od dymu, że niewiele widziałem. To był taki żrący, piekący dym. Jak gaz. Daniel łomotał w kolejne drzwi. Pomagał mu Piotr. Po kolei pomagali wychodzić tym, którzy zrozumieli, że muszą się ratować. – Najgorzej było na samej górze. Musiałem tam biegać kilka razy. Ostatkiem sił. Tam były starsze panie. Ten ostatni raz myślałem, że nie uda mi się już zejść. Nogi odmówiły posłuszeństwa, w głowie strasznie się kręciło. Zszedłem ostatkiem sił. Strażacy podali mu tlen i wezwali kartkę pogotowia. W szpitalu szybko doszedł do siebie. Bohaterowie Pożar opanowano szybko. Dzięki pomocy chłopców obeszło się bez ofiar, a skończyło na strachu i dużym stresie. Lokatorzy uniknęli zaczadzenia, a sprawca pożaru najpewniej zawdzięcza chłopakom życie. Mama Daniela jest dumna z syna i wcale jej nie zdziwiło, że ryzykował własne życie. 

– On już taki jest. Jak widzi, że coś się dzieje, to reaguje. To silniejsze od niego. A przy tym pożarze? Nie patrzył na nic! Przecież ludzie tam byli. Daniel uczy się w liceum ekonomiczno-administracyjnym w „Rolniku”. Pasjonuje się motoryzacją i sportem, trenował pchnięcie kulą. – Jaki bohater? – protestuje. – To był odruch. Nie mogłem inaczej. I wie pani co? Nie zjadłem w końcu tego hamburgera, i bardzo dobrze. Bo ten dym gryzł w oczy, w gardło, w żołądek. Pewnie bym go zwymiotował. Pewnie tak. Chłopcy zniknęli z życia lokatorów kamienicy tak samo szybko, jak się w nim pojawili. Przypadkowi przechodnie, miłośnicy hamburgerów. – Nic o nich nie wiemy! A tyle im zawdzięczamy – wzrusza się córka jednej z lokatorek. – Pomóżcie nam ich odnaleźć, podziękować. No cóż, podziękowania przekazaliśmy. Nam też się spodobało, że lokatorom kamienicy tak bardzo zależało na dotarciu do tajemniczych chłopaków, którym nie zależało na splendorze bohaterów. Może jeszcze kiedyś przyjdą na plac po hamburgery?

Chłopcy to praktycznie już młodzieńcy. Osiemnastoletni i dziewiętnastoletni szli na najlepsze w Siedlcach hamburgery. Bardzo popularny kiosk przy Placu Tysiąclecia, to jednocześnie miejsce spotkań młodych ludzi. Ale tego dnia hamburgerów nie kupili. Nie zdążyli. Zobaczyli wydobywający się z jednego okna dym, zaraz potem z klatki wybiegła zaniepokojona kobieta, krzycząc, że chyba tu się coś pali. – Pobiegliśmy do tego mieszkania. Spod drzwi wydobywały się już kłęby dymu. Stukaliśmy, ale nikt się nie odzywał, nie otwierał. Chcieliśmy wywarzyć drzwi, kiedy nagle otworzyły się. Stał w nich pan, ale zaraz odchylił się do tyłu i upadł. Stracił przytomność. Wynieśliśmy go – opowiada Daniel. Zadzwonił po straż pożarną. I zaraz wrócił do bloku, pobiegł na górę. 

– Krzyczałem do ludzi, żeby wychodzili z mieszkań. Ale oni się bali. Pozamykali się. Na korytarzu było tak siwo od dymu, że niewiele widziałem. To był taki żrący, piekący dym. Jak gaz. Daniel łomotał w kolejne drzwi. Pomagał mu Piotr. Po kolei pomagali wychodzić tym, którzy zrozumieli, że muszą się ratować. – Najgorzej było na samej górze. Musiałem tam biegać kilka razy. Ostatkiem sił. Tam były starsze panie. Ten ostatni raz myślałem, że nie uda mi się już zejść. Nogi odmówiły posłuszeństwa, w głowie strasznie się kręciło. Zszedłem ostatkiem sił. Strażacy podali mu tlen i wezwali kartkę pogotowia. W szpitalu szybko doszedł do siebie. Pożar opanowano szybko. Dzięki pomocy chłopców obeszło się bez ofiar, a skończyło na strachu i dużym stresie. Lokatorzy uniknęli zaczadzenia, a sprawca pożaru najpewniej zawdzięcza chłopakom życie. Mama Daniela jest dumna z syna i wcale jej nie zdziwiło, że ryzykował własne życie. – On już taki jest. Jak widzi, że coś się dzieje, to reaguje. To silniejsze od niego. 

A przy tym pożarze? Nie patrzył na nic! Przecież ludzie tam byli. Daniel uczy się w liceum ekonomiczno-administracyjnym w „Rolniku”. Pasjonuje się motoryzacją i sportem, trenował pchnięcie kulą. – Jaki bohater? – protestuje. – To był odruch. Nie mogłem inaczej. I wie pani co? Nie zjadłem w końcu tego hamburgera, i bardzo dobrze. Bo ten dym gryzł w oczy, w gardło, w żołądek. Pewnie bym go zwymiotował. Pewnie tak. Chłopcy zniknęli z życia lokatorów kamienicy tak samo szybko, jak się w nim pojawili. Przypadkowi przechodnie, miłośnicy hamburgerów. – Nic o nich nie wiemy! A tyle im zawdzięczamy – wzrusza się córka jednej z lokatorek. – Pomóżcie nam ich odnaleźć, podziękować. No cóż, podziękowania przekazaliśmy. Nam też się spodobało, że lokatorom kamienicy tak bardzo zależało na dotarciu do tajemniczych chłopaków, którym nie zależało na splendorze bohaterów. Może jeszcze kiedyś przyjdą na plac po hamburgery?

11 KOMENTARZE
  1. bohaterowie
    duzo slyszalam o tym wypadku, poniewaz to byl moj brat i chlopak mojej siostry. rzeczywscie tylko oni zareagowali na ten pozar. inni ludzie przechodzili udajac ze nie widza…

  2. dwaj rycerze 🙂 hihi
    No coz…faktycznie sa niezwykili… akurat tak sie zlozylo ze znam jednego:) niesamowity chlopak:) sympatyczny,inteligentny,zabawny,zawsze pomocny:) mozna na niego liczyc:) prawdziwy przyjaciel:)

  3. Spoko
    Gratulowac jest czego! Nie kazdy by to zrobil! A pogratulowac mozna jeszcze autorce za bezmysle pisanie artykulu metoda kopiuj/wklej! Tego na pewno nauczyli ja na studiach (no chyba ze nie ma:P) brawo bo nie sadze aby byl to blad na stronie:) Szacun za profesjonalizm – az smiech czlowieka ogarnia jak czyta cos waznego tak napisane! A chlopakom trzeba pogratulowac naprawde:)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

  • Tagi
  • N

Najczęściej czytane

Życia mężczyzny nie udało się uratować

Na DW 803 poza obszarem zabudowanym doszło do wypadku. 4...

Młody siedlczanin z ciężką nogą. Stracił prawo jazdy i słono zapłaci za mandat

Na Alei Kaczyńskich w Łukowie zatrzymano do kontroli drogowej...

Tragiczny wypadek w gminie Dobre. Nie żyje 35-letnia kobieta

4 października ok. godz. 8 w miejscowości Rudzienko (gm....

Policjant reanimował mężczyznę

W sytuacji zagrożenia liczy się natychmiastowa reakcja, opanowanie i...

Dachowanie w gminie Łuków

7 października ok. godz. 8 w miejscowości Sięciaszka (gm....

Wybryki w kwestii parkowania i nie tylko, czyli…Zostańcie sygnalistami!

Niektórzy bardzo łatwo usprawiedliwiają sytuacje, kiedy samochody są parkowane...

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje