W Opolu Starym we wtorek, 27 lutego, w obiekcie przypominającym budynek mieszkalny, w pożarze stracił życie 38-letni mężczyzna. Od lat mieszkał samotnie, w warunkach urągających standardom XXI wieku.
Kilka dni przed pożarem przywiózł trochę węgla. Feralnego dnia rozpalił w przenośnym piecyku, aby się ogrzać. Siedleccy strażacy o pożarze w Opolu Starym zostali zaalarmowani 27 lutego o godz. 9.32. Dyżurny Miejskiego Stanowiska Kierowania natychmiast skierował tam trzy wozy bojowe: dwa z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 1 w Siedlcach i jeden z miejscowej OSP. Gdy ratownicy przybyli na miejsce, z parterowego budynku wszystkimi otworami wydobywały się kłęby dymu. Natychmiast rozpoczęto akcję ratowniczą. Strażacy wyważyli drzwi wejściowe, które były zamknięte od środka na solidny hak. – W środku może być człowiek – krzyknął ktoś z gapiów. Zaraz po wejściu, w jednym z palących się pomieszczeń, strażacy znaleźli nieprzytomnego, poparzonego mężczyznę. Ratownicy najszybciej jak mogli wynieśli poszkodowanego z płonącego pomieszczenia. Przybyły z pomocą lekarz pogotowia, niestety, nie stwierdził u mężczyzny oznak życia. Pożar stłumiono i ugaszono bardzo szybko. Już ze wstępnych oględzin dosyć jasno rysuje się hipoteza, jak doszło do tragedii. Przenośny piecyk i rura łącząca go z przewodem kominowym były w fatalnym stanie. Najprawdopodobniej przez nieszczelności wydobyły się płomienie i błyskawicznie rozprzestrzeniły się po mieszkaniu. Ogromna ilość szmat i sprzętu, które zaczęły się tlić, spowodowały, że mieszkanie wypełniło się kłębami dymu. Dymu śmiercionośnego, który udusił gospodarza.
